Global categories
Czasami trzeba wyciągnąć wtyczkę - rozmowa z Sebastianem Zielenieckim
Dariusz Cieślak: Wstajesz rano i wiesz, że tym razem nie musisz jechać na trening. Zdążyłeś już zatęsknić za piłką czy póki co korzystasz z odpoczynku?
Sebastian Zieleniecki: Faktycznie, o poranku towarzyszy mi lekkie zdziwienie, że nie muszę jechać na trening, ale to normalne, gdy kończy się jakiś cykl. Organizm przyzwyczaja się do codziennego porannego wysiłku. Jeszcze nie zdążyłem zatęsknić. Ten pierwszy tydzień zaplanowałem w ten sposób, żeby całkowicie odciąć się od sportu i wysiłku. Czasami trzeba wyciągnąć wtyczkę z gniazdka i odciąć się od wszystkiego. To też pewien sposób na regenerację.
Czy taki urlop od treningów oznacza całkowity rozbrat z aktywnością, czy może pracujesz jednak indywidualnie?
- Poza tym pierwszym tygodniem nie mogę sobie pozwolić na dłuższy rozbrat z aktywnością. Będę na pewno trenował indywidualnie, popracuję też sporo na siłowni. Chcę jak najlepiej przygotować się do okresu przygotowawczego i rundy wiosennej.
Urlopy mają to do siebie, że szybko się kończą. W styczniu wrócicie do pracy. Nad czym powinniście skupić się w przygotowaniach do rundy wiosennej?
- Zdajemy sobie sprawę, że ani się obejrzymy, a wrócimy do rywalizacji ligowej. Musimy się do tego przygotować jak najlepiej. Mogą pojawić się nowe twarze w zespole, więc im szybciej podamy sobie ręce, zaczniemy się dogadywać i poznawać, tym lepiej dla drużyny. Zapowiada się sporo meczów kontrolnych, będziemy w nich wyłapywać elementy do poprawy. Na chłodno przeanalizujemy wszystkie nasze mocne i słabe strony.
W tej rundzie przejąłeś obowiązki kapitana. Jesteś najmłodszym kapitanem w historii Widzewa. Coś cię zaskoczyło przy pełnieniu tej funkcji?
- Zdawałem sobie sprawę, że to bardzo odpowiedzialna funkcja, jeśli jednak coś mnie w niej zaskoczyło, to tylko pozytywne aspekty. Generalnie nic nie zmienia się w moim podejściu, znam swoje zadania jako kapitan zespołu i na każdym kroku staram się je realizować.
Wiosna zapowiada się bardzo emocjonująco. Nastawiacie się bardziej na szybkie odzyskanie lidera i umacnianie tej pozycji z meczu na mecz czy raczej emocjonującą walkę do samego końca?
- Emocjonująca walka to mało powiedziane. Myślę, że to w pewien sposób pomoże nam należycie się zmotywować. Do każdego meczu musimy podchodzić tak, jakby to był wielki finał tych rozgrywek. Powinniśmy narzucać swój styl gry rywalom, zdobywać bramki i systematycznie kompletować punkty. Wiemy, że mamy stratę punktów do Sokoła, ale spróbujemy ją jak najszybciej zniwelować i odzyskać pozycję lidera.
Miniona runda to rollercoaster. Od porażki w Sulejówku, poprzez efektowne zwycięstwa u siebie, wpadkę w Wiekielcu, świetne spotkanie w Tomaszowie Mazowieckim do bezbarwnego remisu z Ursusem. Wyciągnęliście jakieś wnioski z tych rozgrywek?
- Runda jesienna na pewno była przeplatanką lepszych i gorszych występów w naszym wykonaniu. Czasem brakowało szczęścia, czasem po prostu rywal murował bramkę i trudno było znaleźć receptę na taką zmasowaną obronę. Wyciągamy wnioski z każdego spotkania, bez względu na jego rezultat. Okres przygotowawczy to będzie ten moment, gdy jeszcze raz wrócimy do tych mankamentów i postaramy się na spokojnie nad nimi popracować.
Czy aktywność kibiców w jakiś sposób jeszcze was zaskakuje? Kolejne świetne frekwencje, kolejne rekordy.
- Szczerze? Nasi kibice chyba nigdy nie przestaną nas zaskakiwać, są ewenementem na skalę światową. Oglądając mecze w telewizji niezbyt często można spotkać się z takim dopingiem i takim wsparciem ze strony fanów. Nie pozostaje nam nic innego, jak w przyszłym sezonie dalej zadziwiać Polskę, ale już na poziomie drugiej ligi.
Co sądzisz o pomyśle widzewskich mikołajek i choinki?
- Według mnie był to strzał w dziesiątkę. Impreza pozwoliła klubowi jeszcze bardziej otworzyć się zarówno na tych najmłodszych kibiców, jak i tych trochę starszych. Fajnie było spotkać się wspólnie na stadionie w tej przedświątecznej atmosferze. Takie spotkania scalają całe środowisko widzewskie, dlatego jestem za tym, aby było ich jak najwięcej.