Christopher Mandiangu: Większość ludzi mówi na mnie Massambinho
Ładowanie...

Global categories

14 June 2019 11:06

Christopher Mandiangu: Większość ludzi mówi na mnie Massambinho

Nowy napastnik Widzewa do klubu z al. Piłsudskiego nie trafił przypadkiem. Nad jego transferem już od dłuższego czasu, oprócz pionu sportowego, pracował były piłkarz czerwono-biało-czerwonych.

Christopher Mandiangu nie ukrywa, że jego głównym zadaniem w Widzewie powinno być zdobywanie bramek. W tym jest dobry i na tym skupia się, będąc na boisku. - Większość ludzi mówi na mnie Massambinho, bo na drugie imię mam Massamba i mój styl gry może przypominać brazylijski futbol. Lubię drybling, mam dobrą technikę. Uwielbiam grać jeden na jeden i strzelać gole. Stojąc naprzeciwko bramki myślę tylko o tym, żeby do niej trafić, nieważne którą nogą, chociaż karnego strzelałbym pewnie lewą - przyznał w rozmowie z Arkadiuszem Stolarkiem przed kamerą WidzewTV. - Moja pozycja na boisku zależy od systemu jakim gra drużyna. Jeśli jest to 4-3-3, mogę być skrzydłowym po obu stronach, w klasycznym 4-4-2 z kolei najlepiej czuję się jako drugi napastnik, mający więcej swobody w ustawieniu - dodał.

W Widzewie niemiecki zawodnik znalazł się dzięki zaangażowaniu w transfer nie tylko przedstawicieli widzewskiego pionu sportowego, ale również przy wsparciu byłego piłkarza łódzkiego klubu, Paula Grischoka. Pomocnik łodzian w sezonie 2010/2011 darzy Widzew dużym sentymentem, a po zakończenu kariery zawodniczej próbuje swoich sił w pracy agenta piłkarskiego. - Historia mojego transferu zaczęła się od osoby mojego agenta. Jest mi Paul Grischok, który grał w przeszłości w Widzewie. Paul skontaktował się ze mną w sprawie przenosin do tego klubu kilka tygodni temu - zdradził 27-letni snajper.

Decyzja o grze na trzecim szczeblu rozgrywkowym nie przyszła mu łatwo, ale fenomen Widzewa sprawił, że Mandiangu zaryzykował. - Na początku, słysząc o grze na trzecim poziomie rozgrywkowym, nie byłem zbyt zainteresowany. Potem jednak, gdy dowiedziałem się więcej o Widzewie i jego historii, zrozumiałem, że nie dzieją się w nim rzeczy charakterystyczne dla tej ligi. Wiem, że to duży klub z ambicjami, za którym stoi piękna przeszłość. Dlatego chcę być częścią tego projektu i pomóc wrócić Widzewowi na należne mu miejsce - podkreślił. - Słyszałem, że na domowe mecze przychodzi prawie 20 tysięcy kibiców. Wiąże się to oczywiście z dużą presją, ale każdy od dziecka grając w piłkę, marzy, by kiedyś grać właśnie dla takiej publiczności. Dla mnie taka presja jest pozytywna - zaznaczył.

Massambinho poważną karierę rozpoczynał w jednym z bardziej utytułowanych niemieckich klubów - Borussi Moenchengladbach. Grywał również w młodzieżowych reprezentacjach kraju. Później występował jednak w mniej znanych klubach. - W przeszłości moim problemem mogło być to, że za szybko zadowalałem się tym, co osiągałem. Tak było, gdy jako nastolatek znalazłem się w Borussi Moechengladbach. To było coś wielkiego, a ja nie byłem zbyt głodny sukcesu, by zrobić więcej - przyznał.

Mandiangu wierzy jednak, że przenosiny do Widzewa to dobry ruch i ma nadzieję, że razem z nowym klubem będzie w stanie osiągać sukcesy, w tym kolejne awansy sportowe. Zdaje sobie bowiem sprawę, że zarówno on, jak i jego obecna drużyna, nie pasują do trzeciego poziomu rozgrywkowego. - Mam żonę, a w grudniu spodziewam się potomka. Teraz byliśmy na urlopie i moja żona ciągle miała do mnie pretensje, że cały czas siedzę w telefonie. Każdą wolną chwilę poświęcałem na sprawdzanie wszystkiego, co się da, na temat Widzewa. Nie mogłem zrozumieć, że tak wspaniały klub gra na tak niskim poziomie. Jestem tu po to, żeby to zmienić.

Co ważne, Chris zdecydował się podpisać umowę z Widzewem, mimo że pierwotnie trafić miał do klubu na wyższym szczeblu rozgrywkowym. - Temat Widzewa pojawił się, gdy łodzianie byli jeszcze na pierwszym miejscu w tabeli, więc nie zawracałem sobie głowy jego kolejnymi wynikami, zwłaszcza że sam w tym czasie grałem. I 3-4 tygodnie później zadzwoniłem do menedżera z pytaniem: „Hej, co się stało z Widzewem? Nie wygrywa już od dłuższego czasu”. Odpowiedział, że nie wie, co się dzieje, ale chyba jest jakiś problem. Śledziłem kolejne wyniki, widziałem niewykorzystane karne, również w doliczonym czasie gry i doszedłem do wniosku, że faktycznie musiało dziać się źle. Nie znam drużyny, ale może presja okazała się dla niektórych zawodników zbyt duża. Wierzę jednak, że pomoże to zespołowi w tym sezonie i wspólnie, również z nowymi zawodnikami, osiągniemy cel, którym jest awans - wyjaśnił w rozmowie z Arkadiuszem Stolarkiem.

Cały wywiad i pierwsze ujęcia z treningów oraz testów fizycznych Mandiangu w łódzkim klubie obejrzeć można w materiale klubowej telewizji na kanale WidzewTV w serwisie YouTube.