Christopher Mandiangu: Celem nie jest 10 moich bramek, ale awans Widzewa do I ligi
Ładowanie...

Global categories

22 January 2020 15:01

Christopher Mandiangu: Celem nie jest 10 moich bramek, ale awans Widzewa do I ligi

27-letni zawodnik opowiedział nam jak czuje się w Łodzi, jaka będzie jego przyszłość w klubie oraz czy zaskoczyła go atmosfera w "Sercu Łodzi".

Christopher Mandiangu trafił do Widzewa z zespołu Septemvri Sofia, a w przeszłości występował m.in. w MSK Żilina i FC Eindhoven. Wychowanek Borussi Moenchengladbach rozegrał jesienią 17 spotkań w lidze, w których zanotował 3 bramki i 3 asysty. Na murawie spędził łącznie 531 minut, oglądając w tym czasie jedną żółtą kartkę. Napastnik, który w Widzewie występuje na pozycji skrzydłowego,p się swoimi przemyśleniami na temat minionej rundy oraz swojego pobytu w Łodzi. 

widzew.com: Jesteś zadowolony z powrotu do treningów?

Christopher Mandiangu: Zaczęliśmy bardzo dobrze, treningi nie były dla nas wyjątkowo ciężkie, bo wcześniej mieliśmy indywidualne rozpiski treningowe. Było mi trochę trudniej ze względu na rozstanie z rodziną, ale cieszę się z rozpoczęcia przygotowań.

W grudniu zostałeś ojcem. Było ci ciężko zostawić rodzinę w Niemczech?

- Oczywiście, to było dla mnie trudne, szczególnie odkąd mam małego synka. Taką jednak mam pracę, a moja żona wie z czym się to wiąże. Co do syna, to urodził się zdrowy i wszystko z nim w porządku.

Jak ocenisz sobotni mecz z Unią Janikowo? 

- To był pierwszy sparing podczas tych przygotowań. W minionym tygodniu ćwiczyliśmy określone schematy dotyczące pressingu. Trener przekazał nam pewne instrukcje, które chciał wprowadzić w naszej grze. Chcemy wygrywać w każdym spotkaniu, ale akurat w tym sparingu chodziło o przećwiczenie konkretnych elementów i o to, żeby trener mógł zobaczyć jak idzie nam przyswajanie tych umiejętności. Chyba nie wyszło to źle.

W środę wyjeżdżacie na obóz przygotowawczy do Cetniewa. Jesteś gotowy?

- Tak jest. Mam już 27 lat, wyjechałem na wiele obozów przygotowawczych i wiem z czym się to wiąże. Nie chcę marnować czasu, to nie wyjazd turystyczny, tylko okres wytężonej pracy. Chcę dobrze przepracować ten okres, żeby być gotowym na sto procent w momencie rozpoczęcia rozgrywek.

Opowiedz o twojej sytuacji w drużynie. Jakie są twoje cele na wiosnę? Będziesz starał się wejść do pierwszej jedenastki?

- Jestem w klubie od pół roku i moją ambicją jest grać w każdym meczu od pierwszej minuty. Uważam, że w piłce nożnej brak gry od początku nie oznacza wcale, że jest się gorszym. To zależy od planu trenera i jego wizji. Na początku rozgrywek musieliśmy zobaczyć kto pasuje do danego systemu gry. Gdy trafiłem do Widzewa byłem kontuzjowany, zmieniali się trenerzy, którzy preferowali różne style i ustawienia drużyny. Teraz wiemy, czego oczekuje od nas trener i oczywiście zdaję sobie sprawę, że gram mało i, że muszę poprawić pewne elementy. Czuje się jednak gotowy, chcę walczyć o pierwszy skład. Nie zatraciłem umiejętności ofensywnych, bo dzięki nim tutaj trafiłem. W Polsce mówicie, że do pewnych rzeczy trzeba dochodzić "krok po kroku", dlatego będę starał się pracować i wykorzystać swój czas na boisku.

Jesienią zanotowałeś łącznie 17 występów w lidze, 3 gole oraz 3 asysty. Jak ocenisz swoje pierwsze pół roku w Widzewie?

- Nie będę ukrywał, że początek rozgrywek był dla mnie trudny przez kontuzję. Jednak z każdym dniem, pracując, poznając również ludzi w klubie, język, nabierałem pozytywnej energii. Otrzymałem od trenera sporo zaufania w postaci minut i myślę, że odpłaciłem się bramkami i asystami. Piłka nożna nie polega na pojedynczym meczu, tylko na rozwoju, czasami przez rok, dwa, trzy lata. Widzew to wielki klub, z ogromną rzeszą kibiców, co wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Wydaje mi się, że mój dorobek nie jest zły. Oczywiście nie jestem w pełni zadowolony, ale czuję, że jestem na dobrej drodze.

Koledzy z drużyny podkreślają, że jesteś bardzo pozytywną osobą. To dla ciebie naturalne?

- Jestem pozytywną osobą, sporo przeżyłem w dotychczasowej przygodzie z piłką nożną. Znam swoją wartość bez względu na to, co mówią o mnie ludzie. Pozytywność bierze się również z tego, że futbol to gra zespołowa. Tu nie chodzi o Christophera Mandiangu  czy przykładowo Rafała Wolsztyńskiego, ale o całą drużynę. Jeśli ktoś mnie w niej umieszcza, chcę jej dać pozytywną energię. Potrzebujemy tego, bo mamy duży cel. Tym celem nie jest 10 bramek zdobytych przez Mandiangu, ale obecność Widzewa Łódź w pierwszej lidze. Jestem w dobrej sytuacji życiowej i chcę przekazywać dalej pozytywną energie drużynie. Wierze, że jeśli dajesz coś dobrego z siebie, to później to dobro wraca.

Gdy trafiłeś do Łodzi zaskoczyła cię atmosfera na stadionie?

- Szczerze mówiąc byłem bardzo zaskoczony. Zdarzało mi się występować w Borussi Moenchengladbach przy 50 tysiącach ludzi tworzących bardzo dobrą atmosferę w Bundeslidze, a następnie grałem w wielu różnych klubach. Teraz trafiłem do Widzewa, gdzie na trybunach zasiada 20 tysięcy bardzo fanatycznych kibiców. To dla mnie coś niesamowitego, bo Widzew to klub z ogromnymi tradycjami i być może dziadkowie obecnych kibiców wspierali te drużynę. Gdy poruszam się po mieście wszędzie widzę odniesienia nawiązujące do Widzewa. To bardzo specyficzne uczucie, ale również pozytywna presja.

Czy możesz porównać zaplecze klubowe, które zastałeś w Widzewie z tym, które widziałeś w twoich poprzednich klubach?

- Gdy jesteś spoza Polski, nie masz pojęcia o tej całej infrastrukturze, szczególnie gdy wcześniej grałeś w Bundeslidze. Nie wiem jak wygląda zaplecze w polskiej ekstraklasie lub I lidze, ale trudno sobie wyobrazić lepsze warunki niż w Widzewie, bo wszystko jest tu na najwyższym poziomie. Wszystko jest na miejscu, wszystko załatwiane jest błyskawicznie i widać, że wszyscy jak najszybciej chcą być w wyższej lidze. Na to potrzeba tylko czasu. Myślę, że dobre zaplecze jest jednym z powodów, dla których piłkarze, na przykład ja, przechodzą do tego klubu. 

Czujesz się dobrze w Łodzi?

- Szczerze mówiąc, w mieście czuję się bardzo dobrze. Ludzie są otwarci, jedzenie jest smaczne. Nie ma na co narzekać. Nie miałem problemów na ulicy, czy to z powodu mojego pochodzenia, czy gry dla Widzewa. Wierzę, że wszystko jest procesem. Pierwszego dnia wszystko jest obce, potrzebujesz czasu na adaptację, ale jestem otwartą osobą i teraz czuję się tu dobrze. Byłem szcześliwy, mogąc tu przyjechać po urlopie. Wiem, że w futbolu jest wiele zmiennych i jutro mogę być gdzieś indziej, ale mam dobry kontakt z trenerem. Odbyliśmy bardzo otwartą rozmowę na temat opcji dotyczących mojej przyszłości. Doniesienia medialne w tej kwestii były nieprawdą. Jestem szcześliwy, że mogę tu być.

Zwiedzałeś już miasto?

- Nie było na to czasu. Spędzamy dużo czasu w klubie, w wolnym czasie staram się kontaktować z rodziną. Dodatkowo przez swój wiek potrzebuję nieco więcej czasu na regenerację niż młodsi koledzy. Byłem za to w Warszawie, gdzie mieszka mój menadżer. Byłem również oglądać moich przyjaciół grających w innych klubach. W domu, w wolnym czasie lubię obejrzeć jakiś mecz, a czasami film. 

Z którymi piłkarzy z innych klubów się przyjaźnisz?

- Alvarez, który właśnie podpisał kontrakt z Cracovią oraz Felico Brown Forbes w Rakowie Częstochowa. Miałem okazję obejrzeć kilka meczów ekstraklasy na żywo. 

I jak ocenisz poziom tej ligi?

- Wydaje mi się, że w Polsce jest wszystko, żeby liga była na najwyższym poziomie. Jednak dom należy budować od fundamentów, a nie od dachu. Zaplecze w Polsce nie jest gorsze niż w Holandii, czy Belgii. Nie wiem jak to dokładnie wygląda w kwestii młodzieży i nie chcę tego oceniać, ale w Niemczech był czas, kiedy padały zarzuty, że w zespołach jest zbyt mało wychowanków, młodych, utalentowanych zawodników. Zaczęto pracować u podstaw. Możesz mieć świetną otoczkę, ale braku sukcesów tam, gdzie to najważniejsze, nie da się przeskoczyć. Jeśli drużyny młodzieżowe będą na najwyższym poziomie, reszta jest kwestią czasu.  

Przeglądając twoją aktywność na Instagramie można zauważyć, że masz przyjaciół na całym świecie. Utrzymujesz z nimi wszystkimi kontakt?

- Grałem w wielu klubach, młodzieżowej reprezentacji Niemiec. Mam dużo przyjaciół, którzy osiagnęli spore sukcesy. Nie zastanawiam się jednak, dlaczego oni osiągnęli więcej niż ja. Uważam, że piłka nożna to podróż, a nie rywalizacja. Każdy ma swoją drogę do przebycia. Wszystko ma swoje miejsce i czas. Podążam swoją ścieżką i cieszę się ze swojego życia, a duża liczba przyjaciół sprawia, że jestem szczęśliwy.

Co chciałbyś przekazać kibicom Widzewa?

- Chciałbym ich bardzo pozdrowić i podziękować za to jak nas wspierali i dopingowali w złych oraz dobrych momentach. Początek rozgrywek nie był łatwy, ale myślę, że musieliśmy lepiej się w drużynie poznać. Mamy duży potencjał i w dobrych nastrojach szykujemy się do drugiej rundy.