Global categories
Byliśmy lepszą drużyną - rozmowa ze Sławomirem Kraską
Bartłomiej Stańdo: Za wami pewne, trzybramkowe zwycięstwo z bezpośrednim rywalem w walce o awans do Centralnej Ligi Juniorów. Rozmawiałem z zawodnikami Ceramiki przed meczem i oni mówili jasno: to my jesteśmy faworytem tego spotkania, nie przegraliśmy z Widzewem od dawna. Trochę się pomylili...
Sławomir Kraska: - Przed tym pojedynkiem trudno było znaleźć faworyta. Obydwie drużyny miały niemal komplet punktów, wygrały bowiem wszystko za wyjątkiem bezpośredniego starcia, w którym padł remis. W związku z tym nie można było mówić o przewadze jednej bądź drugiej drużyny, ale w tym spotkaniu pokazaliśmy, że to my byliśmy zespołem lepszym.
Szybko wyszliście na prowadzenie, bo już w trzeciej minucie. Atak od pierwszego gwizdka i podjęcie ryzyka, które w końcowym rozrachunku się opłaciło - taki był plan na to spotkanie?
- Trudno powiedzieć, raczej chcieliśmy poczekać na to, co zaprezentuje Ceramika: czy zaatakuje od początku, czy schowa się za podwójną gardą. Zagrała odważnie, ale to nam udało się szybko ustawić to spotkanie. Przepiękna bramka Salińskiego, któremu dograł Pieńkowski. Gol ustawił mecz, ale nasza gra w pierwszej połowie nie zachwycała. Można nawet powiedzieć, że wyglądała słabo, ale udało nam się stworzyć jedną sytuację i strzelić bramkę. Taka skuteczność cieszy.
Czy Ceramika dzisiaj czymś was zaskoczyła?
- Chyba nie. Spodziewaliśmy się tego, że to będzie ciężkie spotkanie - w końcu mierzył się lider z wiceliderem, a w meczu o sześć punktów nikt nie odpuszcza. Chociaż Ceramika niczym nas szczególnie nie zaskoczyła. Cieszyć należy się, co powoli staje się tradycją, z drugiej części meczu w naszym wykonaniu. W drugich połowach zjadamy przeciwnika i to się potwierdziło także dziś.
Czyli w przerwie "suszarka trenera Kraski" i na drugą część gry piłkarze wychodzą odmienieni. Co pan mówi w przerwie swoim piłkarzom, że ich gra po zmianie stron wygląda zupełnie inaczej?
- Kiedyś rzeczywiście mocno reagowałem w przerwie, teraz nauczyłem się od swoich zawodników tego, że warto spokojnie porozmawiać. Zmotywować, ale nie krzycząc bez sensu, a starając się wytłumaczyć pewne rzeczy. To zdaje egzamin, bo chłopcy wyszli na drugą połowę zmotywowani i strzelili dwie bramki. Nie ulegało wątpliwości, kto był lepszy w tym spotkaniu.
Marcin Pieńkowski, chociaż bramki w tym meczu nie zdobył, to przy dwóch z nich popisał się ładną asystą. Ogólnie rozegrał bardzo dobre zawody, co nie było normą w tej rundzie. Dzisiejszy mecz to przebudzenie tego utalentowanego zawodnika?
- Miejmy nadzieję. W kilku meczach nie zawsze mu wszystko wychodziło, bo - kolokwialnie mówiąc - za bardzo chciał. Przez to zbyt często trzymał piłkę przy nodze, ale dzisiaj zagrał dobre zawody. Być może przebudzenie to zbyt duże słowo, bo to bardzo dobry zawodnik i wszyscy znamy jego wartość. To był pozytywny występ zarówno jego, jak i reszty zawodników z pierwszej drużyny, czyli Chorosia, Kralkowskiego i Dudały.
Damian Dudała zastąpił kontuzjowanego Kamila Wielgusa w nietypowej dla siebie roli - defensywnego pomocnika.
- Przed tym meczem miałem spory ból głowy, bo Kamil był bardzo ważnym elementem tej układanki, która ma dać Centralną Ligę Juniorów. Potrafił się fajnie ustawić i dobrze rozgrywać piłkę w ataku pozycyjnym. Po kontuzji Kamila mieliśmy więc niemały problem z tym, kto zagra na jego pozycji. Wybór padł na Damiana Dudałę i myślę, że to była dobra decyzja. Wypadł pozytywnie: kilka dobrych obiorów, potrafił rzucić kilka ładnych crossów, a wygrane pojedynki główkowe to jego wizytówka.
Dobrą zmianę dał Mateusz Miasopust. Najpierw oddał groźny strzał, a w końcówce meczu ustalił wynik spotkania.
- Mamy kilku zawodników, którzy wchodzą jako zmiennicy i dają pozytywnego kopa całej drużynie. Jednym z tych zawodników jest Miasopust, który wchodząc na ostatnie pół godziny robi różnicę. Cieszę się z tego, że wchodzący z ławki zawodnicy nie są słabsi od piłkarzy podstawowej jedenastki. Dzisiaj Mateusz w końcu trafił do siatki i dobrze się stało, bo ta bramka się temu chłopakowi po prostu należała.
W meczu z Mechanikiem wykartkował się Sebastian Mucha. Pauzował w meczu z GKS Ksawerów, który wygraliście dość łatwo, właśnie po to by wystąpić w dzisiejszym meczu z Ceramiką. Opłacało się, bo to on podwyższył wynik meczu i potwierdził waszą przewagę w drugiej połowie.
- To był swego rodzaju zabieg szkoleniowy. Na takie detale sztab szkoleniowy musi zwracać uwagę, bo one mogą mieć wpływ na następne spotkania. W Ksawerowie Sebastian miał wolne, dzięki czemu nie musieliśmy obawiać się o jego ewentualną absencję w dzisiejszym meczu. Dzisiaj potwierdził swoją wartość. Może podbudowało go to, że w końcu tata przyszedł na mecz? W każdym razie strzelił bramkę, która dała niezwykle dużo całej drużynie.
Wszyscy dzisiaj są zachwyceni wynikiem. I słusznie, bo pewnie i zasłużenie wygraliście jeden z najważniejszych meczów w sezonie. Jest jednak coś, co należy poprawić przed zbliżającym się starciem z Wartą Sieradz? Ten mecz już w środę, a Warta pokazała w tym sezonie, że może napsuć dużo krwi faworytom.
- Myślę, że jeśli na to środowe spotkanie wyjdziemy tak samo mocno skoncentrowani i zmotywowani, jak na mecz z Ceramiką, to wszystko ułoży sie po naszej myśli. Zrobiliśmy milowy krok w stronę awansu, bo pokonując drużynę z Opoczna odskoczyliśmy im na trzy punkty i mamy lepszy bilans bezpośrednich spotkań. W środę czeka nas trudny mecz, w którym musimy zrobić następny krok zbliżający nas do Centralnej Ligi Juniorów.