Biały Anioł, który lubił postrzelać i... pośpiewać
Ładowanie...

Global categories

15 April 2020 17:04

Biały Anioł, który lubił postrzelać i... pośpiewać

30 maja 1973 roku, godzina 20:30, Belgrad. Stadion miejscowego klubu Crvena Zvezda jest wypełniony niemal 90 tysiącami kibiców, którzy czekają na finał Pucharu Mistrzów z udziałem Ajaksu Amsterdam i Juventusu Turyn.

Mistrzowie Włoch, w składzie m.in. z bramkarzem Dino Zoffem, pomocnikiem Fabio Capello i napastnikiem Roberto Bettegą chcą dokonać tego, czego nie udało się rok wcześniej ich krajowym rywalom z Interu Mediolan. Chcą zdetronizować holenderską drużynę, która stoi przed szansą zdobycia trzeciego Pucharu Mistrzów z rzędu.

Ambicje piłkarzy i kibiców Juve są duże, bo wreszcie ich klub stanął przed szansą pokazania piłkarskiej Europie, że Juve należą się największe trofea. Ich marzenia legły jednak w gruzach już w 5. minucie spotkania. Po dośrodkowaniu w pole karne, mimo asysty obrońców, jeden z Holendrów wyskoczył wyżej i strzałem głową przelobował  zaskoczonego Zoffa. Więcej bramek w tym spotkaniu już nie padło i wielki Ajax z liderem Johanem Cruyffem po raz trzeci sięgnął po Puchar Mistrzów.

Jednak to nie Cruyff strzelił gola na wagę triumfu. Zoffa pokonał Johnny Rep, kolejne objawienie wspaniałej generacji holenderskich piłkarzy z lat 70. ubiegłego wieku. Rok później pomarańczowi zaczynają swój start w finałach piłkarskich mistrzostw świata w Niemczech od meczu z Urugwajem. Od tego spotkania wiele zależy, tym bardziej, że rywal jest wymagający. Ale już w 8. minucie holenderscy kibice mieli powody do radości, bo bramkarza Urusów strzałem głową pokonał... Rep. Na trzy minuty przed końcem spotkania dołożył drugiego gola i Holandia zaczęła turniej od zwycięstwa, a skończyła go dopiero w finale, gdzie przegrała 1:2 z gospodarzami.

*Johnny Rep aż 7 z 12 goli w swoich występach w reprezentacji Holandii strzelił podczas finałowych turniejów mistrzostw świata.

Rep z czterema golami na koncie został jednym z czołowych strzelców mundialu. Cztery lata później podczas mistrzostw świata w Argentynie zdobył trzy kolejne bramki dla Holandii, która ponownie dotarła do finału, i ponowie przegrała z gospodarzami imprezy. Długowłosy napastnik miał więc na koncie już dwa wicemistrzostwa świata i 7 goli strzelonych w mundialowych turniejach. Miał za sobą również grę w hiszpańskiej Valencii, do której przeszedł z Ajaksu. W Argentynie grał już jako piłkarz francuskiej Bastii.

Tuż przed rozpoczęciem argentyńskiego mundialu Johnny Rep mógł z kolegami z Bastii sprawić niespodziankę sezonu. Oto drużyna z Korsyki po wyeliminowaniu m.in. Sportingu Lizbona, Newcastle United i AC Torino, dotarła do finałowego dwumeczu Pucharu UEFA, w którym przegrała z PSV Eindhoven. Rep nie znalazł sposobu na rodaków, którzy po drodze po trofeum wyeliminowali wtedy m.in. Widzew.

Ponad rok później już sam Rep, jako zawodnik AS Saint-Etienne, miał okazję sprawdzić się na tle widzewiaków. Holender dopiero od kilku miesięcy był zawodnikiem Zielonych, ale szybko stał się wiodącą postacią w zespole. Gdy francuska drużyna przyjechała na pierwszy mecz do Łodzi, Rep dzieli pokój z innym nowym piłkarzem ekipy ASSE... Michelem Platinim. Przyszła gwiazda reprezentacji Francji i Juventusu była pełna podziwu dla utytułowanego Holendra. - Uśmiechnięty, tonem starszego brata tłumaczy mi: - Grałem już w wielu zespołach. Integracja nie stanowi żadnego problemu pod warunkiem, że nie chowasz się po kątach. Kiedy jesteś "nowy", musisz zawsze zrobić pierwszy krok - wspominał Platini rady Johnny'ego Repa w książce "Moje życie jak mecz".

*Pierwszy mecz Widzewa z AS Saint-Etienne zakończył się porażką 1:2 francuskiej drużyny, ale Johnny Rep był przekonany, że w rewanżu jego zespół odrobi straty i awansuje kosztem łodzian do II rundy Pucharu UEFA.

Te porady Francuz chyba szybko pojął, bo w pierwszym meczu z Widzewem nie unikał gry i nie chował się na boisku po kątach. To właśnie Platini zdobył z rzutu wolnego prowadzenie dla Saint- Etienne. Tuż przed przerwą wynik dla gości mógł podwyższyć Rep, ale zawiedli jego koledzy z drużyny. Po przerwie podrażnieni widzewiacy wzięli się do roboty i ostatecznie wygrali 2:1 po golach Zbigniewa Bońka i Ryszarda Kowenickiego.

- Widzew był dobrym zespołem, zaś Boniek był znakomity, ale nawet po pierwszym meczu uważaliśmy, że kontrolujemy sytuację. W międzyczasie wyleczyłem już kontuzję i w rewanżu zagrałem jeden z moich najlepszych meczów - mówił Rep po latach w książce "Wielki Widzew". Wieczór 3 października 1979 roku na stadionie w Saint Etienne należał właśnie do Holendra, a nie Platiniego, czy Bońka. Najpierw pokonał Stanisława Burzyńskiego strzałem z pierwszej piłki, potem skutecznie wykorzystał rzut karny, a na koniec po indywidualnej akcji definitywnie wybił widzewiakom z głów marzenia o II rundzie Pucharu UEFA.

- Rep, z roześmianą gębą zabłąkanej gwiazdy pop-artu, strzela wszystkie bramki. Jest całkiem... odprężony. Brawo Johnny za ten hat-trick piłkarskiego uniwersytetu! - chwalił kolegę po latach Michel Platini we wspomnianej już książce. Po tym spotkaniu kibice AS St-Etienne nazwali Repa "Białym Aniołem" i stworzyli piosenki na cześć skutecznego Holendra. Ten muzyczny akcent miał swój dalszy ciąg, bo gdy rok później Rep przeżywał kryzys formy i motywacji do gry we francuskim klubie, zaczął próbować różnych rzeczy, w tym kariery... piosenkarza.

Wielkich sukcesów na tym polu nie odniósł, ale w muzyce pozostał. Na jego cześć nazwę nosi zespół grający muzykę indie-pop z Irlandii, a z kolei francuska kapela rockowa Mickey 3D nagrała o Holendrze piosenkę. Sam Johnny Rep został zapamiętany przede wszystkim ze swoich koncertów skuteczności na boisku, o czym przekonali się boleśnie m.in. piłkarze Widzewa.