Global categories
Argentyńskie debiuty biało-czerwonych widzewiaków
Na to spotkanie selekcjoner Kazimierz Górski powołał do kadry biało-czerwonych trzech wyróżniających się piłkarzy z drużyny nadspodziewanie dobrze radzącego sobie w rozgrywkach ekstraklasy beniaminka, którym był Widzew. Słynny trener postanowił sprawdzić w meczu z mocnym rywalem jak prezentują się bramkarz Stanisław Burzyński, obrońca Paweł Janas oraz ofensywny pomocnik Zbigniew Boniek.
Burzyński i Boniek wyszli w pierwszej jedenastce na mecz z Albiceleste, i tym samym zostali pierwszymi widzewiakami, którzy zagrali w reprezentacji Polski. I to u boku takich graczy jak Jerzy Gorgoń, Władysław Żmuda, Kazimierz Deyna, Grzegorz Lato i Andrzej Szarmach. Na ostatnie 15 minut na boisku pojawił się również Janas. W ten sposób od razu w biało-czerwonych barwach zadebiutowało trzech zawodników RTS-u.
Tamto spotkanie Polacy przegrali z Argentyńczykami, mimo że najpierw prowadzili po golu strzelonym przez Kazimierza Kmiecika z... rzutu rożnego! Jednak później bramkarz Widzewa musiał dwa razy skapitulować przy strzałach rywali z Ameryki Południowej, którzy ostatecznie wygrali 2:1. Dla łódzkiego klubu był to jeden z symbolicznych, ważnych momentów w jego historii. Oto zespół, który jeszcze kilka lat wcześniej grał w niższych ligach, teraz daje do reprezentacji Polski trzech swoich czołowych piłkarzy.
Zdjęcie nr 2: Reprezentacja Polski przed meczem z Argentyną w Chorzowie w 1976 roku w składzie z dwoma debiutantami-widzewiakami. Drugi od lewej stoi Stanisław Burzyński, szósty - Zbigniew Boniek
Tak rozpoczęła się biało-czerwona historia widzewiaków, która w pierwszych latach była naznaczona argentyńskimi akcentami. Bo już dwa lata później właśnie w tym kraju rozgrywano finały piłkarskich mistrzostw świata, na które Polska jechała jako jeden z faworytów, mając w kadrze Zbigniewa Bońka. 1 czerwca 1978 roku, na inaugurację mundialu, Polacy grali z Niemcami, wtedy broniącymi tytułu mistrzów świata. "Zibi" mecz zaczął na ławce, ale w 79. minucie wszedł na boisko zmieniając Włodzimierza Lubańskiego. Tym samym właśnie w Argentynie, na Estadio Monumental w Buenos Aires, został pierwszym piłkarzem w historii Widzewa, który zagrał w finałach MŚ.
Boniek wystąpił tam we wszystkich sześciu spotkaniach biało-czerwonych, od trzeciego będąc już piłkarzem pierwszej jedenastki. To właśnie w meczu z Meksykiem (3:1) po raz pierwszy strzelił dwa gole w jednym spotkaniu, zapewniając Polsce awans do kolejnej rundy turnieju. Chociaż ostatecznie drużyna trenera Jacka Gmocha nie znalazła się w najlepszej czwórce turnieju, to Zbigniew Boniek został przez ekspertów i dziennikarzy uznany za jedno z objawień turnieju wśród najmłodszych piłkarzy. Więcej o argentyńskich występach i wspomnieniach Bońka pisaliśmy na początku czerwca, o czym możecie przeczytać w tekście pod tym linkiem.
Zdjęcie nr 3: Zbigniew Boniek został pierwszym widzewiakiem, który strzelił gola dla reprezentacji Polski, zadebiutował w finałach mistrzostw świata i zdobył w nich bramkę
Tuż po mundialu w Argentynie, jeszcze gdy kadrę prowadził Jacek Gmoch, w reprezentacji Polski jesienią 1978 roku zadebiutował kolejny widzewiak - Tadeusz Błachno. Wystąpił tylko w dwóch meczach, towarzyskim z Finlandią oraz z Islandią na początek eliminacji Mistrzostw Europy. Na dłużej w narodowej kadrze nie zagościł, ale mógł się pochwalić grą w dwóch zwycięskich spotkaniach.
W 1980 roku lista reprezentantów Polski z Widzewa powiększyła się o kolejne trzy nazwiska, chociaż w przypadku bramkarza Józefa Młynarczyka oraz doświadczonego obrońcy Władysława Żmudy nie były to jednocześnie debiuty w koszulkach z białym orłem. Za to dla Włodzimierza Smolarka już tak. Został on piątym widzewiakiem, który premierowy występ w reprezentacji Polski zaliczył będąc piłkarzem RTS-u.
I znowu był to debiut związany z... Argentyną. W październiku 1980 roku biało-czerwoni polecieli na towarzyski mecz z kadrą Albiceleste do Buenos Aires i właśnie tam, w spotkaniu z gospodarzami, zadebiutował w polskiej reprezentacji "Smolar". Napastnik Widzewa wyszedł w pierwszym składzie, a towarzyszył mu klubowy kolega, wspomniany Władysław Żmuda, który właśnie w tym meczu zaliczył swój debiut w roli kapitana narodowej drużyny (tytułowe zdjęcie).
Zdjęcie nr 4: Władysław Żmuda przychodził do Widzewa jako doświadczony reprezentant Polski, ale dopiero jako widzewiak zadebiutował w roli kapitana biało-czerwonych
Jego odpowiednik w argentyńskiej drużynie, słynny Daniel Passarella, otworzył wynik tego spotkania strzałem z rzutu karnego w 15. minucie. Sześć minut po przerwie Polacy wyrównali również strzałem z 11. metra, a celnie przymierzył Włodzimierz Ciołek, pomocnik Stali Mielec. Jednak biało-czerwoni długo z remisu się nie cieszyli, bo w 59. minucie bramkę na 2:1 z rzutu wolnego strzelił... Diego Maradona. "Boski Diego" wtedy dopiero startował do wielkiej kariery, ale już był uznawany za młodą gwiazdę argentyńskiej piłki. Gol strzelony Polsce był jednym z siedmiu, jakie w 1980 roku zdobył w meczach Argentyny.
Jak widać, w pierwszych latach gry widzewiaków w reprezentacji Polski nie brakowało argentyńskich akcentów. Miesiąc po meczu w Buenos Aires, biało-czerwoni zagrali w Barcelonie z Hiszpanią, gospodarzami najbliższych mistrzostw świata, i pokonali ich 2:1. W tym spotkaniu po raz pierwszych w historii reprezentacji, w wyjściowym składzie znalazło się czterech piłkarzy Widzewa (Młynarczyk, Żmuda, Boniek, Smolarek).
To był znak, że widzewiacy zaczęli odgrywać wiodącą rolę w drużynie narodowej, również poza boiskiem, o czym wkrótce przekonała się cała piłkarska Polska za sprawą głośnej "Afery na Okęciu". Ale to już temat na oddzielną opowieść...