Global categories
Andrzej Szulc: Widać, że Rafał Wolsztyński ma głód piłki
Szulc jako łodzianin przygodę z piłką zaczynał w klubie MKS Łodzianka. To z niego przeszedł do Widzewa. - Przychodziłem, gdy kończył się ten Wielki Widzew, a odchodziłem, gdy niedługo potem powstała kolejna dobra drużyna. Były po drodze różne przemiany w kraju i pojawiali się różni biznesmeni, którzy zaczęli wspierać sport. Jednak nie zawsze im to wychodziło w Widzewie. Jeszcze przytrafił się nam spadek, między innymi dlatego, że była zmiana pokoleniowa wśród piłkarzy - mówił Szulc na antenie klubowego radia. Widzewiakom udało się wtedy szybko wrócić do ekstraklasy, ale jak wspominał były piłkarz czerwono-biało-czerwonych, łatwo nie było. - Grając przez tyle lat w I lidze, w niższych ligach był inny styl gry. Było mniej finezji na boisku i miejsca do gry, a za to więcej walki.
Niedługo po powrocie z Widzewem do ekstraklasy Andrzej Szulc miał dużą szansę na transfer do Crvenej Zvezdy Belgrad, która wtedy zdobyła europejskich Puchar Mistrzów. Jak sam przyznał, cała sytuacja była dla niego nietypowa. - Tam grali wtedy tacy piłkarze jak Dejan Savicević, Vladimir Jugović, Miodrag Belodedici... Zostałem ostatecznie w Widzewie przez dość prozaiczny problem. Gdy miałem podpisywać kontrakt na początku 1992 roku, wybuchła wojna domowa w Jugosławii. Nałożono embargo na ten kraj i z tego powodu klub z Belgradu nie mógł zapłacić za transfer z konta w Szwajcarii, ale... w dinarach jugosłowiańskich. I temat upadł, bo takie rozliczenie nie opłacało się Widzewowi - wspominał Andrzej Szulc.
Po kilkunastu latach mieszkania i prowadzenia biznesu w Zakopanem, były pomocnik drużyny RTS-u wrócił niedawno do rodzinnej Łodzi i regularnie odwiedza stadion Widzewa podczas meczów oraz śledzi występy drużyny. - Nie dziwię się kibicom, bo jako byli piłkarze jesteśmy też bardzo zawiedzeni postawą młodszych kolegów. Gołym okiem widać, że ta maszyna nie funkcjonuje. Przyczyn tego należy szukać chyba w drużynie, bo klub już od kilku lat działa na poziomie ekstraklasy - powiedział Szulc.
Ma też swoje spostrzeżenia po ostatnich meczach widzewiaków. - Trzeba skupić się na koncentracji przez pełne 90 minut gry. Widać też, że Wolsztyński ma głód piłki. Wypadałoby zagrać bardziej ofensywnie, może z dwójką napastników - mówił na antenie klubowego radia. Zdaniem Szulca dobrze prezentuje się też Adam Radwański, bo widać, że na boisku jest "w gazie". - To przeciwnicy powinni się nas bać, a nasi piłkarze powinni pokazać w meczu z Elaną, że mają jaja - dodał były zawodnik Widzewa.
Całą rozmowę z Andrzejem Szulcem kibice mogą wysłuchać na stronie widzew.com w powtórkach porannej audycji o godzinach 13:00, 16:00 i 20:00 oraz za pośrednictwem widzewskiej aplikacji w telefonie.