Andrzej Pawelec: Ludwik Sobolewski? Mąż opatrznościowy Widzewa
Ładowanie...

Global categories

08 November 2017 15:11

Andrzej Pawelec: Ludwik Sobolewski? Mąż opatrznościowy Widzewa

W sobotę dziewiąta rocznica śmierci twórcy Wielkiego Widzewa. "Andrzejku, musimy kupić najlepszych zawodników, to wtedy nie będziemy musieli się o nic martwić" - wspomina słowa Ludwika Sobolewskiego Andrzej Pawelec.

O prezesa Sobolewskiego zapytaliśmy Andrzeja Pawelca, byłego współwłaściciela Widzewa:

- Czym mnie uwiódł? Widzewem. Osoby, która bardziej kochałaby ten klub, nie znam. Jedynie kibice dorównują mu jako całość. Wtedy dla mnie to była osoba, która chciała dobra Widzewa i powrotu do czasów świetności z przełomu lat 70. i 80. XX wieku.

Poznałem pana Ludwika, a potem już Ludka, bo zaproponował mi przejście na "ty", po tym, jak Widzew wrócił do ekstraklasy w 1991 roku. Długo mnie nie namawiał. To nie były jakieś pertraktacje czy ciągnące się rozmowy. Miał dar przekonywania. Pamiętam, że to było urocze spotkanie głównie dzięki osobowości prezesa. Ciepło biło od niego na odległość. To był człowiek prawy. Kiedy spytałem: "a co będzie, jak będą nas chcieli oszukać?", bo się kompletnie wtedy nie znałem na prowadzeniu klubu, odpowiedział: "Andrzejku, musimy kupić najlepszych zawodników i mieć silną drużynę, to wtedy nie będziemy musieli się o nic martwić".

Kiedy zaproponował, byśmy weszli do klubu, kraj był w trakcie przemian. Wiedział, że potrzebuje ludzi, którzy dobrze orientują się w nowej gospodarce. Skontaktował nas Andrzej Wojciechowski, który kiedyś trochę grał w Widzewie i był moim znajomym. Prezes Ludwik szybko mnie przekonał, a mi udało się namówić kilku kolegów. Pod rządami prezesa szybko wróciliśmy do europejskich pucharów, bo już po pierwszym sezonie w I lidze. Każdy z tych biznesmenów, który wychodził z gabinetu Ludka, był nim zauroczony.

Staliśmy się jedną rodziną i niemal codziennie byliśmy w kontakcie. Potem jak odsunął się trochę na bok, zawsze służył nam radą. Często korzystaliśmy z jego ogromnego rozsądku. Jak było trzeba coś skonsultować, to jechało się do prezesa, on rozsiadał się w fotelu i radziliśmy. Był naszym mężem opatrznościowym.

Mówi się, że miał rękę do ludzi. Potwierdzają to wyniki, które Widzew osiągnął za jego czasów. Nie żałował chyba też, że pałeczkę przekazał w nasze ręce. Był chyba zadowolony, bo udało się zdobyć dwa tytuły mistrza Polski i zagrać w Lidze Mistrzów. Cieszę się, że mogliśmy dzielić się radością z prezesem Ludwikiem.