Global categories
Andrzej Grębosz: Nie baliśmy się wtedy żadnego rywala
Widzew Łódź, wicemistrz Polski sezonu 1979/1980, opromieniony wyeliminowaniem w poprzedniej rundzie Pucharu UEFA Manchesteru United, w kolejnej fazie rozgrywek mierzył się z jeszcze większym w tamtych czasach piłkarskim gigantem - Juventusem Turyn. Zainteresowanie pierwszym, rozgrywanym w Łodzi meczem było tak duże, że widzewiacy mieli problem z podróżą na stadion przy al. Unii, gdzie odbyć miało się to spotkanie.
- W pewnym momencie zaczęliśmy się obawiać czy zdążymy na mecz, bo mieliśmy olbrzymie trudności z dostaniem się na stadion. Dojazd był tak utrudniony, że policja musiała prowadzić nasz autokar po torach tramwajowych - wspomina wydarzenia z 22 października 1980 roku Andrzej Grębosz, który doskonale pamięta tamten mecz.
Trudno, by było inaczej, skoro to właśnie on otworzył wynik spotkania z Juventusem, pokonując w 30. minucie legendarnego, ale w tej sytuacji absolutnie bezradnego, Dino Zoffa. - Tak się faktycznie ułożyło. Poczułem wtedy olbrzymią radość. Pamiętam tę bramkę doskonale. Jak zamykam oczy, widzę ją dokładnie, jak na wideo - przyznaje nominalny obrońca Widzewa.
- Poszedłem wówczas do przodu jak szalony zając. Cała akcja rozpoczęła się z połowy Widzewa. Z tego, co pamiętam, zobaczyłem z prawej strony przed polem karnym Zbyszka Bońka. Zagrałem do niego z 25-30 metra, on odegrał „klepę” w pole karne, ja tam wpadłem i strzeliłem tak, że Dino Zoff nie miał szans - opisuje dokładnie całą sekwencję wydarzeń.
Chociaż jeszcze przed przerwą stan meczu wyrównał Roberto Bettega, widzewiacy nie dali się wybić z rytmu i w drugiej połowie strzelili Włochom dwie kolejne bramki. Ich autorami byli świętej pamięci Marek Pięta i Włodzimierz Smolarek. - Naszą mocą było to, że zawsze chcieliśmy pokazać na co nas stać. Do tego doszło trochę doświadczenia. Żadnego rywala się wtedy nie baliśmy. Wychodziliśmy i graliśmy swoje. Różnie nam to wychodziło, ale kilka renomowanych zespołów udało się wyeliminować - zaznacza nasz rozmówca.
Skąd brał się fenomen tamtego Widzewa? - Nie chcę zachwalać swojego zespołu, ale na każdej pozycji grali wówczas u nas zawodnicy, którzy wiedzieli o co chodzi. Mam w związku z tym wspaniałe wspomnienia. Mam nadzieję, że Widzew wróci jeszcze na europejskie boiska - mówi z nadzieją w głosie Grębosz, który regularnie ogląda mecze czerwono-biało-czerwonych z trybun stadionu przy al. Piłsudskiego 138.