34. rocznica wielkiego zwycięstwa nad Liverpoolem
Ładowanie...

Global categories

02 March 2017 20:03

34. rocznica wielkiego zwycięstwa nad Liverpoolem

Najpierw filigranowemu Wiesławowi Wradze głowę pogłaskał Jan Paweł II, a dwa tygodnie później fantastycznym strzałem tą samą głową Wraga ustalił wynik meczu Widzewa z Liverpoolem na 2:0.

Graeme Souness, Kenny Dalglish, Bruce Grobbelar czy Ian Rush prowadzeni przez Boba Paysleya mogli tylko patrzeć z uznaniem, jak najmniejszy na boisku Wiesław Wraga przyczynia się do wyeliminowania potentata europejskiej piłki ówczesnych czasów, niedawnego i przyszłego zdobywcy tytułu najlepszej drużyny Europy, czyli angielski Liverpool FC. Od pamiętnego meczu, w którym drużyna z Łodzi zszokowała cały piłkarski świat, mijają właśnie 34 lata.

Dziś wielkim sukcesem, odbijającym się szerokim echem w wielu europejskich gazetach i portalach, jest przekroczenie granicy 11 tysięcy sprzedanych karnetów na rundę wiosenną. Zapotrzebowanie na mecz z Liverpoolem, który wtedy był jedną z najsilniejszych, o ile nie najsilniejszą drużyną w Europie, wynosiło około 200 tysięcy biletów. Ostatecznie spotkanie zobaczyło 45 tysięcy fanów. Z samego Stargardu Szczecińskiego, który znajduje się pół tysiąca kilometrów od Łodzi, przyjechało do miasta włókniarzy 600 kibiców. Nie żałowali, bowiem zobaczyli wtedy nie tylko Wielki Widzew w najlepszym wydaniu, ale ”swojego” Wiesława Wragę strzelającego bramkę głową z 16 metrów. Legendarną, bo sam piłkarz mierzył 167 centymetrów, a oszukał bardzo wysokich i potężnie zbudowanych angielskich defensorów.

- Właśnie dzięki takim meczom jak ten z Liverpoolem, Widzew ma dziś tylu kibiców, a licznik karnetów bije w szalonym tempie - mówi jeden z bohaterów tamtego spotkania, Wiesław Wraga. - Cały kraj tym żył, wszyscy nam kibicowali. Na 1:0 strzelił Mirek Tłokiński, który wykorzystał błąd Grobbelara. Później wszedłem z ławki, Andrzej Grębosz - jak się śmiejemy do dziś - jedyny raz w życiu dobrze kopnął piłkę lewą nogą, a ja… po prostu uderzyłem głową. Dobrze, że trafiłem, bo z tyłu nadbiegał Zdzisiek Rozborski. Krzyczał, żebym mu tę piłkę zostawił, ale wyszło jak wyszło. Po meczu powiedział, że gdybym nie strzelił, to by mnie po meczu w szatni zabił - wspomina ze uśmiechem.

W rewanżu widzewiacy na Anfield wygrywali już 2:1, a Liverpool przy takim obrocie spraw musiał zdobyć cztery bramki, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Zdobył tylko dwie, a Widzew po kapitalnym dwumeczu złotymi literami zapisał się w historii polskiej piłki. Dzięki temu zwycięstwu czerwono-biało-czerwoni awansowali do grona czterech najlepszych drużyn w Europie. 

2 marca 1983 r., ćwierćfinał Pucharu Europy
RTS Widzew Łódź - Liverpool FC 2:0 (0:0)

1:0 - Mirosław Tłokiński 49’
2:0 - Wiesław Wraga 80’

Widzew: Młynarczyk - Świątek, Grębosz, Wójcicki, Kamiński - Filipczak (72' Wraga), Rozborski, Romke, Surlit - Tłokiński, Smolarek.

fot. materiały archiwalne Wiesława Wragi