Zdziwiony Niemiec, czyli lata 90. na stadionie Widzewa
Ładowanie...

Global categories

25 March 2020 15:03

Zdziwiony Niemiec, czyli lata 90. na stadionie Widzewa

Gdy w sierpniu 1996 roku piłkarze Widzewa po dramatycznym meczu wyeliminowali duńskie Broendby IF i awansowali do Ligi Mistrzów, nie tylko drużynę trenera Franciszka Smudy czekały wyzwania związane z grą w tych elitarnych rozgrywkach.

Również ówcześni klubowi włodarze musieli szybko sprostać wymaganiom związanym z grą Widzewa w Champions League. To wprawdzie była druga połowa lat 90. ubiegłego wieku i UEFA wtedy jeszcze nie podniosła poprzeczki tak jak obecnie, jeśli chodzi o standardy stadionów mających gościć rozgrywki europejskich pucharów, ale nawet w tamtych czasach stadion Widzewa wyglądał na mocno zacofany na tle obiektów pozostałych uczestników Ligi Mistrzów.

Po raz ostatni większa modernizacja na stadionie RTS-u miała miejsce w pierwszej połowie lat 80., gdy podwyższono trybuny i zamontowano sztuczne oświetlenie. Teraz trzeba było bardzo szybko przygotować obiekt na pierwszy domowy mecz fazy grupowej LM z Atletico Madryt. Terminarz nieco pomógł działaczom Widzewa, bo najpierw łodzianie mieli zagrać z Borussią Dortmund na wyjeździe, a mistrzów Hiszpanii gościć dopiero 25 września.

Mimo tego energiczne prace na stadionie trwały nawet do późnych godzin nocnych w przeddzień spotkania z Atletico. Chodziło przede wszystkim o dostosowanie trybuny głównej, na której mieli zasiąść oficjele UEFA oraz zagraniczni dziennikarze. To właśnie wtedy po raz pierwszy zaczęły znikać ze stadionu Widzewa drewniane ławki, na których dotąd siedzieli kibice. Na ich miejsce, na początek na sześciu sektorach głównej trybuny, zamontowano wtedy plastikowe krzesełka.

Ponadto przygotowano wtedy nowe, betonowe podejścia na trybunę główną do tych sektorów, wykonano specjalne podjazdy dla wózków inwalidzkich oraz zamontowano sześć specjalnych kabin dla dziennikarzy z radia i telewizji. I tak trzeba było improwizować odnośnie obsługi mediów, dla których powstał specjalny namiot obok głównej trybuny. Chodziło o to, że w ówczesnym klubowym budynku nie było tyle miejsca, żeby pomieścić wszystkich przedstawicieli mediów.

Gdy w drugim domowym meczu u siebie w Lidze Mistrzów Widzew podejmował Steauę Bukareszt, doszło do małego zgrzytu spowodowanego komentarzem słynnego Franza Beckenbauera w studio jednej z niemieckich stacji telewizyjnych. Były mistrz świata widząc puste sektory z drewnianymi ławkami na trybunie C stadionu Widzewa miał powiedzieć, że takie kluby jak Widzew nie powinny grać w Lidze Mistrzów. To wywołało małą burzę w polskich mediach.

Minęły trzy tygodnie i to właśnie mistrzowie Niemiec (drużyna Borussii Dortmund) pojawili się na stadionie przy alei Piłsudskiego, by rozegrać grupowy mecz z widzewiakami. Emocjonujące spotkanie zakończyło się remisem 2:2, a niektórzy polscy dziennikarze dogryzali w komentarzach Beckenbauerowi, że przynajmniej przekonał się, że Widzew nie jest outsiderem w tej stawce. W zespole z Dortmundu zagrał wtedy m.in. reprezentant Niemiec Jörg Heinrich.

Gdy trzy lata później przyjechał na stadion Widzewa już jako piłkarz włoskiej AC Fiorentiny na mecz eliminacji Ligi Mistrzów, zdziwiony zadał pytanie: - Za każdym razem, gdy tu jestem, trwa remont stadionu. O co chodzi? Wtedy dla odmiany wzięto się za remont trybuny prostej (C), na której zdemontowano drewniane ławki oraz betonowe podesty. Roboty ruszyły jednak późno i gdy przyszło grać eliminacyjne mecze LM z Liteksem Łowecz i Fiorentiną ta trybuna wyglądała jak... gruzowisko. Częściowo przykrywano ją na czas spotkań wielką sektorową flagą, ale to nie mogło przesłonić wrażenia, że trwa tutaj ciągły remont.

Potem na tym sektorze pojawiły się krzesełka, a na nich czerwony napis Widzew, ale wtedy już żaden Niemiec na stadion przy alei Piłsudskiego nie zaglądał...