Wywiady i konferencje
mecze
I Liga
Wypowiedzi po meczu Skra Częstochowa - Widzew Łódź
Janusz Niedźwiedź (trener Widzewa):
Przede wszystkim panuje u nas wszystkich ogromna złość, bo wypuściliśmy zwycięstwo z rąk. Ostatnie kilkadziesiąt sekund spowodowało, że mamy kiepskie nastroje. Ten tydzień był dla nas dobry, wygraliśmy z dwoma wymagającymi przeciwnikami. Liczyliśmy, że ten trzeci mecz także zakończy się zwycięstwem. W samej końcówce za głęboko się cofnęliśmy. Jesteśmy rozczarowani takim obrotem sprawy.
Mieliśmy dziś wystarczająco dużo możliwości, żeby ten mecz zamknąć, nawet w pierwszej połowie. Tylko jedna bramka przewagi to zawsze w pewnym sensie niebezpieczeństwo. Jest wtedy niepewność, trzeba temu przeciwdziałać, tak jak robiliśmy to w Katowicach. Dziś przez pewien czas zastopowaliśmy Skrę, ale w ostatnich sekundach nie uniknęliśmy błędu. W takich sytuacjach trzeba wykazać się totalną determinacją.
Dziękuję kibicom za wspaniały doping. Dziękuje też wszystkim dzieciom, które były dziś na meczu. Atmosfera była fantastyczna, tym bardziej żałujemy, że uciekły nam punkty.
Jakub Dziółka (trener Skry):
Gratuluję mojemu zespołowi gry do końca. Niedawno prowadziliśmy 2:0 z Chrobrym i ostatecznie zremisowaliśmy. Dzisiaj przegrywaliśmy i walczyliśmy do końca. Większość ocenia nas jako zespół broniący się, ale dzisiaj pokazaliśmy, że nie tylko bronimy, ale także potrafimy grać wyżej. Ciężko pracujemy na to, żeby Skra grała dobrze i była pozytywnie oceniana. Przeciwstawiliśmy się tu dzisiaj bardzo dobremu zespołowi. Dopisujemy sobie punkt w tabeli i mamy tydzień, by przygotować się do kolejnego meczu.
Niełatwo jest grać wiecznie na wyjeździe. Teraz gramy w Bełchatowie, logistycznie jest nam na pewno łatwiej. Zrobimy wszystko, by Skra Częstochowa grała w przyszłym sezonie w pierwszej lidze.
Patryk Stępiński:
Straciliśmy w tym spotkaniu dwa cenne punkty pomimo tego, że byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem. Powodem ich straty była przypadkowa sytuacja z 96. minuty. Skra do tego momentu nie stworzyła sobie kompletnie sytuacji, a przypadek zadecydował dziś o tym, że tracimy ważne dwa punkty. Wybita piłka, chaos i odbitki. To zabrało nam zwycięstwo.
Henrich Ravas:
Czuję rozczarowanie i niezadowolenie. W końcówce zabrakło nam chyba koncentracji i dopuściliśmy do szansy naszych dzisiejszych rywali, choć faktycznie niewiele brakło, bym obronił strzał częstochowian. Zdecydowanie nie zaliczymy tego spotkania do udanych. W walce o awans ważne są zwycięstwa, a jeden punkt nikogo nie satysfakcjonuje.
W walce na szczycie ligowej tabeli potrzebne są punkty, a my dziś dwa zgubiliśmy. Najważniejsze będzie teraz dobrze nastawić się do pozostałych spotkań i najlepiej wszystkie je wygrać. Myślę, że taki powinien być nasz plan na resztę sezonu, bo bardzo chcę pomóc Widzewowi w awansie.
Patryk Mucha:
Wiemy, jak ważne dla nas byłoby to zwycięstwo. Straciliśmy gola w ostatniej minucie i jesteśmy bardzo zdenerwowani z tego powodu.
Pracuję po to, by grać jak najwięcej. Wiem, jaka jest moja sytuacja. Staram się pozytywnie do tego podchodzić, nie nakręcać się jakimiś negatywnymi myślami, że nie gram. Robię swoje i czekam na swoje minuty na boisku.
Mateusz Malec (Skra):
Przede wszystkim uważam, że bardzo dobrze zachowaliśmy się jako drużyna. Przy okazji tego spotkania towarzyszyło mi dużo emocji. Kiedy wszedłem na boisko, wiedziałem, że muszę robić swoje, niestety nie miałem ku temu zbyt dużo okazji, ponieważ oddałem tylko jeden strzał. Udało nam się wyrównać w końcówce meczu na 2:2, ale jednak wiedziałem, że w domu nie wypada mi się z tego cieszyć.
Odbierałem ten mecz bardzo osobiście, ponieważ Łódź jest moim domem. To miejsce, w którym się urodziłem i wychowałem. Na Widzewie spędziłem wiele lat. Od dziecka przychodziłem tutaj na stadion i kibicowałem. Cieszę się, że udało mi się zadebiutować właśnie na tym stadionie i mogłem się pokazać. Pozostaje mi teraz tylko dalej pracować.