Wielkanocna rozmowa z widzewskimi obcokrajowcami
Ładowanie...

Global categories

05 April 2021 11:04

Wielkanocna rozmowa z widzewskimi obcokrajowcami

Z występującymi w Widzewie obcokrajowcami i trenerem Enkeleidem Dobim porozmawialiśmy m.in. o obchodach Wielkanocy w ich krajach, o ich prywatnym podejściu do świąt i o tym, jak pamiętają Wielkanoc z czasów dzieciństwa. Zapraszamy do lektury!

Specyfika narodu

Vjaceslavs Kudrjavcevs: Na Łotwie jest wiele wyznań, ale moje rodzinne korzenie są w Rosji, więc jestem prawosławny. Katolickie święta podczas pobytu w Polsce są dla mnie po prostu wolnymi dniami.

Caique: W Brazylii również mamy wiele wyznań, choć nie jest to raczej pierwsze skojarzenie ludzi związane z moją ojczyzną. Jesteśmy bardzo dużym krajem. Zawsze staram się uświadomić kolegom, z którymi gram, że w Brazylii jeden stan jest wielkości Polski, a mamy ich 26. Stąd w wielu aspektach mamy dużą różnorodność.

Marek Hanousek: Między innymi przez lata komunizmu Czesi nie należą do religijnych narodów. Jesteśmy jednym z najbardziej ateistycznych krajów w Europie, a może i na świecie.

Enkeleid Dobi: W Albanii za czasów komunizmu nie mogłeś powiedzieć, że wierzysz w jakiegokolwiek Boga, bo to mogło zagrażać tobie i najbliższym. I my też musieliśmy się z tym ukrywać. Dzisiaj Albania to kraj na równi traktujący wszystkie religie. Dzięki temu mamy chyba najwięcej wolnych dni w Europie, bo z dni wolnych innych religii korzystają również ci, którzy są odmiennego wyznania.

Ta różnorodność powoduje, że zdarzają się też rodziny złożone z wyznawców trzech różnych religii, ale te rodziny przy okazji „swoich” świąt spotykają się i świętują wszyscy razem. Traktuje się to bardziej jako rodzinne spotkanie. Podobnie jest w mojej rodzinie. Ja brałem ślub kościelny już w Polsce, a moja siostra wyszła za muzułmanina. I mimo to spędzamy wszystkie święta wspólnie. Ważne, żeby być rodziną i szanować rodzinę. Możemy pożartować między sobą, ale każdy wie, gdzie przebiega granica. Nie ma w Albanii problemu religijnego. Według mnie każda religia ma część wspólną - by być po prostu dobrym człowiekiem i nie krzywdzić innych.

Petar Mikulić: Chorwacja to zdecydowanie katolicki kraj. Ja również jestem katolikiem.

Dom rodzinny a święta

Slava: W dzieciństwie pamiętam głównie malowanie jajek. Mieliśmy też zawsze taką zabawę w rozbijanie jajek o siebie. Polega to na tym, że dwie osoby uderzają jajkami od góry i od dołu - ten, którego jajko się nie rozbije, zostaje i „gra” z kolejną osobą. U nas jest to dość powszechna praktyka, tak wśród dzieci, jak i dorosłych. Kolejny zwyczaj to szukanie jajek ukrytych przez dorosłych w domu lub ogrodzie.

Petar: Z czasu, gdy byłem dzieckiem, pamiętam święta jako fajną zabawę. Również graliśmy w rozbijanie jajek. Pamiętam, że oszukiwałem i smarowałem jajko olejkiem, żeby nie stłukło się po uderzeniu, tylko ślizgało się o drugie jajko. A to dlatego, że u nas ten, kto przegrywał, musiał wypić to surowe jajko, a ja tego bardzo nie lubiłem. Innym zwyczajem było to, że moja mama chowała czekoladowe jajka w ogrodzie, a że mieliśmy duży ogród, to wstawaliśmy rano i na tym spędzaliśmy czas. Jeśli ktoś znalazł słodycze - dostawał nagrodę.

Marek: Dla nas też był to czas naznaczony zabawą. Mama dekorowała jajka, a dzieciaki dostawały czekoladowe króliczki lub jajka. Ale mamy w Czechach taki zwyczaj - pomlazkę - w poniedziałek wielkanocny młodzi chłopcy plotą gałązki wierzby, ozdobione dodatkowo wstążką na ich czubku i ganiają za dziewczynami, by je tymi gałązkami chłostać. Przy tym odbywa się też zawsze śpiewanie pieśni. Oczywiście nikomu nie dzieje się krzywda, a chłopcy w ten sposób poznają się z dziewczynami. Trochę jak lany poniedziałek w Polsce.

Caique: W rodzinnym domu nie mieliśmy jakichś szczególnych tradycji związanych ze świętami. Był to dla nas wyjątkowy czas, ale trudna codzienność i praca rodziców odbierała trochę wyjątkowości tego momentu. Po narodzinach młodszego brata sytuacja się poprawiła i zaczęły się świąteczne zabawy, np. szukanie jajek w domu po przebudzeniu. Jak się je znalazło, otrzymywało się nagrodę. Po powrocie z kościoła następowała celebracja, zabawa i spotkanie rodzinne. Zawsze staraliśmy się też odwiedzić babcię.

Petar: My przede wszystkim chodziliśmy do kościoła rano, by pobłogosławić świąteczne jedzenie. Szliśmy całą rodziną, modliliśmy się, a później wspólnie jedliśmy.

Enkeleid: Mam z dzieciństwa takie wspomnienie, jak moja babcia śpiewała mi pieśni religijne, gdy leżałem jako mały chłopiec, trzymając głowę na jej kolanach. Myślę, że to jakoś „weszło” do środka mnie, że ten jej śpiew zaszczepił we mnie wiarę i może w sposób nieświadomy chłonąłem to wszystko jej słowami. Tak jak mówiłem, żyliśmy w czasach, gdy nie można było publicznie okazywać wiary w Boga, więc tych tradycji nie wyrobiliśmy. To było rodzinne spotkanie ze świadomością, że jest świąteczny czas.

Świąteczne jedzenie

Slava: Nasza świąteczna potrawa to kulicz - jest to tradycyjne pieczywo wielkanocne polane słodką polewą z posypką. Pamiętam, że mieliśmy to zawsze na świątecznym stole.

Enkeleid: Boże Narodzenie to był u nas indyk, a Wielkanoc nie wyróżniała się kulinarnie. W Polsce poznałem smak białej kiełbasy z chrzanem na święta. Z tym chrzanem nie było łatwo, ale się przyzwyczaiłem. Dzisiaj mogę powiedzieć, że zawsze robię wszystko, by Boże Narodzenie i Wielkanoc spędzać „po polsku”. Byłem w 6 różnych krajach i widziałem, jak wygląda czas obu świąt w tych miejscach i mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że polska tradycja jest najpiękniejsza.

Petar: Ja zdecydowanie nie lubię chrzanu, jest dla mnie zbyt ostry. Natomiast nie przypominam sobie jakichś specjalnych potraw na Wielkanoc. Na Boże Narodzenie - jak najbardziej.

Caique: W Brazylii nie mieliśmy specjalnych potraw na Wielkanoc.

Marek: Czekolada i malowane jajka. To są dwie rzeczy, które kojarzą mi się z jedzeniem w Wielkanoc.

Wielkanoc dla mnie to…

Slava: Wiem, czym są Święta Wielkanocne, ale traktuję je głównie jako rodzinny czas, a tylko trochę jak duchowe przeżycie. Dawniej babcia prowadziła mnie do cerkwi, teraz bywam w niej dużo rzadziej. Wielkanoc budzi we mnie właśnie te rodzinne skojarzenia, związane z zabawą i spotkaniami.

Enkeleid: Jestem bardzo rodzinny. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, a święta kojarzą mi się właśnie z nią. To jest największy plus świąt według mnie. A największy minus? To, że „trzeba” ciągle jeść (śmiech).

Petar: Dla mnie jest to bardziej kwestia duchowego przeżycia tego czasu. Nie przeszkadza mi kultura zajączka i jajka, ale to tylko dodatek. Chodzi o zmartwychwstanie Jezusa. W końcu to jedno z dwóch najważniejszych świąt dla katolików.

Caique: Dla mnie w Wielkanoc jest czas na duchowe przeżycia, jak i czas na zabawę. My, Brazylijczycy, świętujemy właściwie wszystko. Wszystko może być okazją do zabawy. Urodziny, wypadnięcie zęba dziecku - w Brazylii świętujesz tak samo. Dla mnie jest miejsce i na zajączka, i na zabawę, i na obecność Boga w tym czasie.

Marek: Z racji na to, co mówiłem o bardzo małym odsetku katolików w Czechach, również i dla mnie Wielkanoc jest bardziej czasem związanym z całą kulturą jajek i zajączków niż świętem religijnym.

Plany na tegoroczne święta

Petar: W tym roku spędzę świąteczny czas z bliskimi tylko telefonicznie. Będę dużo rozmawiał z rodziną i przyjaciółmi. To chyba dopiero drugi raz, gdy będę poza domem w Święta Wielkanocne. Jestem piłkarzem, więc liczyłem się z tym, że może tak być.

Enkeleid: Święta spędzę wraz z rodziną na Dolnym Śląsku.

Marek: Dopiero po meczu w Sosnowcu zdecyduję, jak spędzimy wolne dni.

Caique: Jeszcze nie wiem co będę robił w święta. Może spotkamy się w tym gronie obcokrajowców wspólnie - jest taki pomysł. Gdy jesteś sam, to nie myślisz o świętowaniu. Opuściłem dom rodzinny, gdy miałem 14 lat. Czasem nawet bywało, że zapominałem o tym, że zbliża się czas Wielkanocy. Zawsze wracam do Brazylii na święta Bożego Narodzenia, lecz na Wielkanoc rzadko. Na przykład w ostatnie Boże Narodzenie przygotowywałem się w Brazylii na wyjazd do Polski. Dzisiaj jestem tutaj.

Slava: Okres świąt spędzę w Łodzi.