Global categories
Widzew na frekwencyjnym podium przedwojennej Łodzi
Od początku swojego istnienia w 1910 roku TMRF Widzew przyciągał na zawody ze swoim udziałem spore grupy widzów. Nie inaczej sprawy miały się po wznowieniu działalności klubu ze wschodniej części miasta po Wielkiej Wojnie, już pod nazwą RTS Widzew Łódź.
Trzeba pamiętać, że "proletariusze", bo takim przydomkiem ochrzczono widzewiaków, przez długi czas od utworzenia klubu musieli błąkać się po całej Łodzi, wynajmując boiska i place od innych zrzeszeń sportowych. Park 3 Maja czy boisko przy ulicy Wodnej to tylko niektóre miejsca, w których rozgrywali mecze w roli gospodarza. Więcej o perypetiach związanych z poszukiwaniem własnej piłkarskiego domu pisaliśmy w osobnym artykule, do przeczytania którego zachęcamy. Mimo braku stałego placu do gry, RTS cieszył się sporą popularnością, a pierwsze wzmianki o fanach "robociarzy" po I wojnie światowej pochodzą już z 1922 roku.
Wszystko zmieniło się w 1928 roku, kiedy magistrat wyznaczył łodzianom plac przy ulic Rokicińskiej 28b, gdzie dwa lata później, po okresie wytężonej pracy całej społeczności zrzeszonej wokół klubu, odbyła się uroczystość otwarcia nowego sportowego domu Widzewa. Już jedno z pierwszych spotkań ligowych, przeciwko Hakoachowi, cieszyło się sporym zainteresowaniem, ale jak zauważyli ówcześni dziennikarze, większość stanowili sympatycy drużyny gości, reprezentujący mniejszość żydowską. Ostatecznie, drugi ligowy mecz na nowym boisku RTS-u, rozegrany 12 kwietnia 1930 roku przyciągnął od 2 do 3 tysięcy widzów.
Relacje z kolejnych spotkań udowadniają, że widzewska publiczność, wywodząca się głównie z klasy robotniczej, była bardzo żywiołowa. Fani "robociarzy" potrafili znieść z boiska swoich idoli na rękach (jak po wygranym meczu z WKS-em), ale i wtargnąć na murawę niezadowoleni z wyroków sędziego (co zdarzało im się całkiem często).
Doping widzewskich kibiców potrafił zdziałać również cuda i nieść do zwycięstwa zawodników z wschodniej części Łodzi, tak jak podczas starcia z Klubem Turystów Łódź. Jak relacjonował dziennikarz "Ilustrowanej Republiki" rozentuzjazmowani zwolennicy Widzewa dopingowali swoją drużynę, która grała z niezwykłym poświeceniem. Łodzianie w jednym ze swoich najbardziej szalonych spotkań w całym XX-leciu międzywojennym wygrali z gospodarzami 5:4, mimo że przegrywali już 0:4!
Wracając jednak do liczb, mecze Widzewa cieszyły się przyzwoitą frekwencją, jak na skromne sukcesy klubu. Musimy pamiętać, że relacje sportowe w ówczesnej prasie były często mniej niż oszczędne, ale i tak udało się znaleźć kilka ciekawych faktów. Mecz z Turystami w 1933, z ŁTSG w 1934 czy spotkanie o awans do A-klasy przeciwko Lechii Tomaszów Mazowiecki, potrafiły przyciągnąć na trybuny ponad 1000 kibiców.
Co ciekawe, po podliczeniu zbiorczej frekwencji na meczach domowych w 1931 roku w łódzkiej A-klasie, ówczesny Widzew był trzecią siłą w Łodzi. Biało-czerwoni zbierając we wskazanym sezonie łącznie 6060 kibiców, ustępowali jedynie ŁTSG (7767 widzów) oraz Hakoahowi Łódź (11 925 fanów).
W dzisiejszych czasach stadiony, by na siebie zarabiać, muszą "żyć" również poza dniem meczowym. Nie inaczej było w przypadku przedwojennego placu przy ulicy Rokicińskiej 28b. Zysk z wejściówek stanowił na pewno ważny procent budżetu klubu, jednak RTS zarabiał również na wynajmie swojego boiska innym zespołom. W przeciągu prawie 10 lat od otwarcia swojego obiektu, widzewiacy wynajmowali go innym drużynom ponad 200 razy! Jak widać, władze Robotniczego Towarzystwa Sportowego były przedsiębiorcze i gościnne, osiągając tak imponujący wynik.
Jeśli jesteście zainteresowani swoimi przedwojennymi poprzednikami, danymi dotyczącymi frekwencji czy przydomków, posiadaną wiedzę poszerzyć będziecie mogli dzięki lekturze książki ”Widzew Łódź. Dzieje Międzywojenne”. Dzieło braci Tomasza i Włodzimierza Gawrońskich, z którego czerpano informacje na potrzeby niniejszego tekstu, jest do kupienia w oficjalnym sklepie Widzewa Łódź. W roku jubileuszu 110-lecia to pozycja obowiązkowa dla każdego kibica czerwono-biało-czerwonych.