Wdzięczna Łęczna
Ładowanie...

Global categories

05 March 2020 16:03

Wdzięczna Łęczna

Stefano Napoleoni. Tego piłkarza chyba nadal pamięta wielu kibiców Widzewa. Włoski skrzydłowy słynął z przebojowej gry i efektownych goli, za co był lubiany przez fanów łódzkiej drużyny.

Jako widzewiak debiutował w roli rezerwowego we wrześniu 2006 roku w meczu Pucharu Polski z Cracovią, ale potem niemal miesiąc czekał na premierowy występ w ekstraklasie. Ten wypadł akurat na wyjazdowe spotkanie Widzewa z Górnikiem Łęczna. W dodatku starcie, które po dwóch porażkach w sezonie 2003/2004 zakończyło się dla zespołu z Łodzi pierwszym zwycięstwem w historii rywalizacji z łęcznianami.

Piłkarze trenera Michała Probierza wygrali w Łęcznej aż 5:1, a wspomniany Napoleoni już w 10. minucie zdobył bramkę, podwyższając wynik na 2:0, bo trzy minuty wcześniej Bartłomiej Grzelak jako pierwszy pokonał Przemysława Tytonia. Golkiper Górnika jeszcze dwa razy wyciągał piłkę z siatki po strzałach Grzelaka, a piątego gola dla Widzewa dorzucił Krzysztof Sokalski. To było jedno z najlepszych spotkań, i zarazem najbardziej efektownych, w wykonaniu drużyny trenera Probierza.

W rewanżu Widzew wygrał 3:0 u siebie, a Napoleoni w tym spotkaniu zdobył pierwszą bramkę. Tak rozpoczęła się seria korzystnych wyników widzewiaków w ligowych meczach z rywalem z Łęcznej. Wprawdzie od tego czasu nie zawsze czerwono-biało-czerwoni wygrywali, ale też w żadnym z kolejnych spotkań z Górnikiem nie ponieśli porażki.

W sezonie 2008/2009 w Łęcznej Widzew bezbramkowo zremisował, a u siebie wygrał 2:1. Decydującą bramkę w tym spotkaniu strzałem z rzutu karnego zdobył... Marcin Robak. Działo się to w I lidze, którą łodzianie ostatecznie wygrali pod wodzą trenera Pawła Janasa, ale z powodu decyzji Polskiego Związku Piłki Nożnej i kar nałożonych na klub za udział w aferze korupcyjnej, widzewiacy zostali na zapleczu ekstraklasy na kolejny sezon i ponownie zmierzyli się z Górnikiem.

Tym razem wyprawa do Łęcznej zakończyła się wygraną łodzian 2:0 i znowu z karnego do bramki Górnika trafił Marcin Robak. W Łodzi rywale z Lubelszczyzny potrafili już skutecznie powstrzymać napastnika Widzewa i zremisowali 0:0. Działo się to jesienią 2009 roku, a na kolejne spotkanie obu drużyn trzeba było czekać niemal 10 lat.

Na początku września 2018 roku Górnik przyjechał na stadion przy alei Piłsudskiego na mecz II ligi i przegrał 0:3 po golach Macieja Kazimierowicza, Dario Kristo i Filipa Mihajlevicia. Wiosenny rewanż zakończył się bezbramkowym remisem, a prowadzący zespół Widzewa trener Radosław Mroczkowski nie miał wesołej miny po meczu. - Bardzo trudno prowadziło się nam dziś grę, piłkarze z ostrożnością podchodzili do boiska, na którym można było sobie zrobić krzywdę. Widać było obawy i brak pewności, nie stwarzaliśmy sobie zbyt dużo sytuacji, a jedyny mały pozytyw to fakt, że udało się zagrać na zero z tyłu - mówił po meczu Mroczkowski, który po kolejnym spotkaniu zakończonym wynikiem "na zero z tyłu" (remis 0:0 z Błękitnymi w Stargardzie) nie był już trenerem Widzewa...

Ostatnim akcentem w historii meczów łodzian z drużyną z Łęcznej był mecz rozegrany w sierpniu ubiegłego roku w Sercu Łodzi. Na niespełna kwadrans przed końcem spotkania goście prowadzili 2:0 i byli o krok od historycznego, pierwszego zwycięstwa z Widzewem w ligowym meczu. Ostatecznie do tego nie doszło, bo najpierw gola strzelił Marcin Robak, a chwilę później jeden z piłkarzy Górnika trafił do własnej bramki i widzewiakom udało się uratować remis.

- Straciliśmy dziś bramki, które nie powinny paść. Jeżeli tego nie wyeliminujemy, to będziemy mieli trudności w obecnym sezonie. Zastanawiam się, dlaczego nie możemy grać agresywnie przez 90 minut, skoro potrafimy to robić przez kwadrans. Pozytywnym aspektem jest odwrócenie losów spotkania - mówił po tym spotkaniu Marcin Kaczmarek. Oby po najbliższym meczu z Górnikiem Łęczna komentarz trenera widzewiaków był bardziej pozytywny, co oznaczałoby wygraną łodzian z obecnym wiceliderem II ligi.