Global categories
Trzymaj się, Darci!
Na stadion przy alei Piłsudskiego trafił latem 2002 roku. W łódzkim klubie był to gorący czas. Ówczesne władze klubu z Mirosławem Czesnym na czele negocjowały wejście do Widzewa możnego sponsora, jakim był koncern medialny ITI. Do drużyny dołączyło wówczas dwóch Argentyńczyków - Paulo Perez i Oscar Vera oraz Serbów - Żelijko Mrvaljević i Miodrag Andjelković. To właśnie ten ostatni grał z Darcim w tureckim Antalyasporze i polecił go do łódzkiego klubu. Trener Dariusz Wdowczyk (na godziny przed ligową inauguracją zastąpił go Franciszek Smuda) zgodził się na transfer napastnika i Brazylijczyk dołączył do teamu w czerwono-biało-czerwonych barwach.
Trzy lata wcześniej, w czerwcu 1999 roku, kadra pod wodzą Janusza Wójcika poleciała na turniej do Tajlandii. W kadrze z "łapanki" znaleźli się zawodnicy z polskiej ligi (m. in. widzewiak Artur Wichniarek). Zmontowana naprędce drużyna narodowa na pierwszy ogień zagrała z reprezentacją Brazylii, która potem okazała się reprezentacją jednego ze stanów. Właśnie w ataku ekipy występującej pod szyldem "Canarinhos" grał Darci. Polacy przegrali 0:2, a przyszły widzewiak strzelił jedną z bramek. Piłkarz przywiózł ze sobą do Łodzi wycinki z gazet potwierdzające grę w tym pojedynku. W Widzewie spotkał się z Maciejem Terleckim, przeciwko któremu grał na stadionie w Bangkoku.
W pierwszym meczu z Odrą Wodzisław trener Smuda wystawił 27-letniego wówczas Darciego w ataku wraz z Andjelkoviciem. Kumple z Turcji bramki nie strzelili, mecz zakończył się remisem 0:0. "Franz" szybko dostrzegł w dobrze wyszkolonym technicznie i szybkim zawodniku kandydata na… lewego obrońcę. To jeden z ulubionych manewrów obecnego szkoleniowca Widzewa. Wcześniej z powodzeniem przekształcił, z napastnika na lewego defensora, Rafała Siadaczkę.
Darci szybko przystosował się do nowych obowiązków na boisku i był pewnym punktem drużyny. Ambitny, wykonujący z uśmiechem i zaangażowaniem wszystkie polecenia szkoleniowca. Fizycznie był podobny do słynnego Ronaldo, który kilka tygodni wcześniej zapewnił Brazylii ostatni do tej pory tytuł mistrza świata.
Bez przesady można napisać, że stał się jednym z ulubieńców kibiców Widzewa. Miał charakter. Podczas meczu z Pogonią Szczecin paskudnie rozbił głowę i lekarz nie dopuścił go do gry. Długo nie mógł sobie darować, że zszedł z boiska już w 22. minucie gry. Trzy dni później w meczu Pucharu Polski z Polarem Wrocław wybiegł na murawę w podstawowym składzie i rozegrał cały mecz...
Przy alei Piłsudskiego spędził jeden sezon. Dla Widzewa zagrał 21 ligowych spotkań i cztery w Pucharze Polski, w którym Widzew dotarł do półfinału, ulegając Wiśle Kraków. Po rozgrywkach wrócił do Brazylii. Przylgnęła do niego łatka obieżyświata. Przed Widzewem grał w Brazylii, Portugalii, USA i Turcji. Po epizodzie w Łodzi los rzucił go do Malezji, Grecji, Libanu i Wenezueli. Gdy zakończył przygodę z piłką został agentem piłkarskim.
Zmarł 3 stycznia na atak serca w swoim domu w Rio de Janeiro. Miał zaledwie 49 lat. Trzymaj się, Darci!