Global categories
To dla mnie nowe wyzwanie - rozmowa ze Zbigniewem Wyciszkiewiczem
Adrian Somorowski: Dość niespodziewanie doszło do zmiany szkoleniowca w drużynie rezerw. Kiedy właściwie dostał pan telefon z propozycją objęcia tej funkcji?
Zbigniew Wyciszkiewicz: O chęci zatrudnienia nowego trenera rezerw dowiedziałem się od dyrektora sportowego Widzewa, Andrzeja Kretka, około dwóch tygodni temu, a propozycję pracy dostałem tydzień temu.
Jak długo trwało podjęcie decyzji? Była chwila zastanowienia?
- Przed podjęciem decyzji musiałem się chwilę zastanowić. Rozważałem argumenty za i przeciw. Trochę się wahałem, ze względu na ograniczenia czasowe. Widzew to jednak klub, z którym łączy mnie wiele dobrych wspomnień. Chciałbym przekazać młodszym kolegom wszystko to, czego nauczyłem się jako zawodnik. Może uda mi się dołożyć drobną cegiełkę do odbudowania świetności Widzewa.
O ile się nie mylę, to będzie dla pana debiut w roli pierwszego, samodzielnego trenera drużyny seniorskiej.
- Byłem grającym trenerem Zawiszy Rzgów ze Sławkiem Chałaśkiewiczem, gdzie nie było podziału na pierwszego i drugiego trenera. W późniejszym czasie prowadziłem grupy młodzieżowe.
Przeglądając komentarze, zaraz po informacji na temat przejęcia przez pana drużyny rezerw, widać, że wśród kibiców ma pan duży szacunek.
- Cieszę się ż kibice wciąż o mnie pamiętają. Ja również bardzo dobrze ich wspominam. W trudnych chwilach na boisku zawsze można było na nich liczyć. Byli z piłkarzami na dobre i na złe.
Fani szczególnie pamiętają pana waleczność i oddanie. Takie wartości będzie pan też chciał wpoić swoim podopiecznym?
- Rola trenera polega nie tylko na przekazywaniu techniki piłkarskiej. Należy pracować także nad odpowiednim podejściem do wykonywanej pracy. Umiejętności stanowią jedynie część sukcesu. Bardzo istotna jest przede wszystkim uczciwa praca i ciągłe doskonalenie. Zawsze byłem wymagający wobec siebie. Liczę na to, że drugi zespół również będzie chciał ciężko i na serio trenować.
Za czasów gry w piłkę występował pan zarówno w Widzewie, jak i w ŁKS-ie. Spodziewał się pan, że po zakończeniu swojej przygody jako piłkarz, wróci pan jeszcze do klubu z al. Piłsudskiego w trochę innej roli?
- Kończąc karierę zawodnika nie do końca widziałem, czym będę się dalej zajmował. Raczej nie myślałem o trenerce. Dopiero z czasem przekonałem się, że to bardzo interesujące i rozwijające zajęcie.
Prowadzenie rezerw to dobra droga, jeśli chodzi o zgłębianie tajników trenerskiej wiedzy?
- Tak. To dla mnie kolejne doświadczenie i nowe wyzwanie.
W swojej karierze zdobył pan trzy tytuły mistrza Polski oraz zagrał kilka spotkań w reprezentacji. Te sukcesy mogą w pewnym sensie panu pomóc? Głównie pod względem autorytetu wśród pana podopiecznych?
- Taka przygoda z piłką oczywiście może pomóc. Trener, który potrafi nie tylko teoretycznie, ale i praktycznie zademonstrować jakieś zagranie, ma szanse uzyskać lepsze rezultaty. Dzięki temu, szczególnie młodzi piłkarze, mogą chętniej współpracować z osobą znającą wszystkie tajniki „od kuchni”.
Jak właściwie będzie wyglądać zaplecze pierwszego zespołu w zbliżającym się sezonie? Zamierza pan pozostawić w drużynie większość graczy, którzy wywalczyli awans do klasy okręgowej?
- Na to pytanie nie mogę dziś odpowiedzieć, ponieważ nie wiem z jakim materiałem ludzkim będę współpracował. To już zależeć będzie od samych piłkarzy i od ich umiejętności. Z tego co mi wiadomo, będzie to mieszanka juniorów, zawodników którzy wywalczyli awans, oraz piłkarzy schodzących z pierwszego zespołu. Moja w tym rola, aby poukładać wszystkie klocki.
Prowadzenie rezerw znacząco różni się od trenowania pierwszej drużyny. Z tygodnia na tydzień w kadrze meczowej mogą pojawiać się inni zawodnicy. Nie obawa się pan tego?
- Na wstępie należy ustalić zasady, że priorytetem jest pierwszy zespół, pod którego zawodników wszystko będzie ustawiane, a co się z tym wiąże, kadra drugiej drużyny nie może być za duża. Jak zejdzie spora liczba piłkarzy z pierwszego zespołu, to miejsc w pierwszym składzie będzie naprawdę niewiele.
Klasa okręgowa to idealna szansa na ogranie młodych zawodników. Jakieś nazwiska, może z drużyny, która walczyła o awans do Centralnej Ligi Juniorów, mogą pojawić się w drużynie?
- Oczywiście, że tak. Będę wnikliwie przyglądał się młodym zawodnikom i jeśli ich umiejętności będą na odpowiednim poziomie, to na pewno będą brani pod uwagę przy ustalaniu składu. Warto inwestować w wychowanków.
W lidze znajduje się kilka drużyn z którymi pierwszy zespół grał jeszcze w IV lidze. Rywalizować z wami będą również m.in rezerwy ŁKS-u czy Sokoła Aleksandrów Łódzki. Jaki cel ma pan postawiony przez zarząd? Awans jest istotny?
- Na pewno taki mecz jak z ŁKS-em wyzwoli u piłkarzy odpowiedni poziom adrenaliny, bo to mecz derbowy, a celem jest jak najwyższa lokata zespołu. Awans? Dlaczego nie, jak będzie taka możliwość?
Odchodząc jeszcze od tematu samych rezerw. Oba łódzkie kluby swego czasu "sięgnęły dna" i sukcesywnie próbują powrócić do elity. Jak oceniłby pan proces odbudowy zarówno w ŁKS-ie, jak i Widzewie?
- Niestety. Budowanie drużyny, czy wyszkolenie piłkarzy, to procesy długotrwałe. Muszą iść za nimi odpowiednie środki finansowe. Bez nich o awansie do elity piłkarskiej, czy wzmocnieniu zespołu, nie ma co marzyć.
Odwiedził pan nowy stadion na meczu otwarcia z Motorem Lubawa w marcu. Jak wrażenia? Marzy się panu poprowadzić drugi zespół chociażby w pojedynku derbowym na tym obiekcie?
- Oczywiście, że tak. Stadion Widzewa robi wrażenie. Miasto stworzyło odpowiednie warunki dla piłkarzy i kibiców. Teraz pozostaje tylko dobrze grać.