Global categories
Remisy już w ubiegłym sezonie były dla nas porażką - rozmowa z Mateuszem Michalskim
Dariusz Cieślak: W ubiegłym sezonie trudno było wyobrazić sobie drużynę bez Mateusza Michalskiego. Teraz doszło kilku zawodników do środka pola, ale twoja rola może podobno jeszcze wzrosnąć.
Mateusz Michalski: Trochę narcystyczne pytanie (śmiech). Mam nadzieję, że tak będzie. Robię wszystko, żeby być najważniejszą częścią drużyny. Chcę jak najwięcej pracować, żeby jak najwięcej dać z siebie drużynie. Jestem tutaj po to, żeby pracować dla Widzewa. Po to przedłużam kontrakt, żeby z sezonu na sezon dawać z siebie coraz więcej i pomagać drużynie. Cel jest jasny i nie mamy miejsca na jakiekolwiek potknięcia. Dlatego nie tylko ja, ale i każdy musi dawać z siebie sto procent. Mamy szeroką kadrę i taką zdrową rywalizację. Jestem bardzo optymistycznie nastawiony i już nie mogę się doczekać startu ligi.
Czyli jesień zapowiada się bezkompromisowo. W każdym meczu wychodzicie i rozstrzygnięcia mogą być tylko dwa, albo zwycięstwo, albo…
- Nie, nie - porażka w ogóle nie wchodzi w grę. Remisy już w ubiegłym sezonie były dla nas swoistą porażką i to one w pewnym stopniu sprawiły, że zabrakło punktów do awansu. Oczywiście, liga i życie wszystko zweryfikują, ale my musimy robić co w naszej mocy, żeby kompletować zwycięstwa i jak najszybciej zagwarantować sobie miejsce premiowane awansem. Bez oglądania się na innych czy niepewności do ostatnich meczów ligowych.
Najważniejsze będzie dobrze zacząć…
- Tak. Solidnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Trochę pracy jeszcze przed nami. Grunt to wejść w sezon zwycięstwami, pokazać swoją siłę, a dalej to już się to wszystko będzie samo napędzać. W taki sposób, żebyśmy zarówno rundę w listopadzie, jak i sezon w czerwcu kończyli w bardzo dobrych nastrojach.
Jest trochę nowych twarzy w zespole. Jak się czujecie jako drużyna, stworzyliście już taki zgrany kolektyw, czy jeszcze trochę czasu potrzebujecie na „dotarcie”?
- Wygląda dobrze, ale myślę, że jeszcze trochę pracy przed nami. Ta pierwsza część przygotowań to przede wszystkim ciężkie, bardzo siłowe zajęcia. Teraz w rzeczywistości przyjdzie czas na pracę nad zgraniem i techniką. Myślę, że dużo pokaże nam ostatni mecz kontrolny, który będzie swoistą próbą generalną i pokaże nam, jak wyglądamy tuż przed startem ligi.
Było zwycięstwo z Ruchem, a kilka dni później porażka z rezerwami Lecha, po niezbyt atrakcyjnym widowisku. Skąd taka sinusoida?
- Od razu zaznaczam, że nie chcę nas usprawiedliwiać, ale jednak to były dwa różne mecze i dwa różne cele do zrealizowania. Poza tym, wycieczka do Wronek nie należała do najłatwiejszych. Dzień wcześniej mieliśmy ciężki trening siłowy, a dzień później odbyliśmy długą podróż, pięć godzin w autokarze przy wysokiej temperaturze. Podsumowując, zostało jeszcze kilka dni, sparingi są po to, żeby trenować i testować. Swoją wartość udowodnimy w meczach o punkty.
Czyli to zwycięstwo z Ruchem nie namieszało wam w głowach?
- W żadnym wypadku. My musimy być bardzo skoncentrowani i skupieni. Nasza liga jest bardzo specyficzna i można spodziewać się ciężkiego meczu zarówno z drużyną z pierwszego miejsca, jak i z ostatniego.