Rafał Wolsztyński: Dobrze było wreszcie zobaczyć się z całą drużyną
Ładowanie...

Global categories

28 April 2020 21:04

Rafał Wolsztyński: Dobrze było wreszcie zobaczyć się z całą drużyną

Piłkarze Widzewa nadal indywidualnie trenują w swoich domach, w dodatku od pewnego czasu muszą również przestrzegać warunków izolacji zarządzonej w związku z możliwym powrotem do treningów na boisku. O tym, jak sobie z tym radzą widzewiacy rozmawialiśmy z Rafałem Wolsztyńskim.

widzew.com: We wtorek do południa mieliście dość specyficzny trening...

Rafał Wolsztyński: Dotychczas każdy trenował sam w domu według indywidualnej rozpiski przygotowanej przez trenerów. Teraz też każdy był u siebie, ale był to trening z kamerkami, więc przynajmniej wirtualnie mogliśmy się spotkać. Dobrze było wreszcie zobaczyć się z całą drużyną.

Rozpoznałeś wszystkich kolegów z drużyny? Kilku z nich pewnie powinno wybrać się do fryzjera?

- Nie, aż tak źle nikt nie wyglądał, chociaż w przypadku jednego z nas zmiana była duża. Adam Radwański faktycznie wyglądał inaczej po tym, jak postanowił skrócić sobie fryzurę. Pośmialiśmy się z tego trochę i pożartowaliśmy, bo wszyscy spotkaliśmy się przed kamerkami telefonów czy laptopów. To o wiele lepsze, taka rozmowa na żywo, jak kogoś widzisz, niż tylko pisanie wiadomości.

Na czym polegał ten wasz wspólny trening?

- Trener Migdał nam wszystko wcześniej rozpisał i przesłał linka do grupy, gdzie mogliśmy się spotkać w ten sposób. To był taki trening-rozgrzewka przed naszymi głównymi ćwiczeniami indywidualnymi, już bez połączenia z innymi. Najpierw były zajęcia z gumami, a potem nasza fizjoterapeutka Ewelina Bućko zaserwowała nam trening typu cardio. Sztab szkoleniowy chciał nam urozmaicić tę monotonię samotnych treningów.

Dodatkowo doszły wam jeszcze wymogi związane z izolacją.

- To akurat ma służyć temu, żebyśmy jak najszybciej mogli zacząć trenować w grupach, na boisku. Zostaliśmy ponistruowani przez doktora co mamy robić. Dwa razy dziennie mierzymy sobie temperaturę i w godzinach 18-20 wypełniamy ankiety dotyczące naszego samopoczucia, temperatury i ewentualnych objawów. Na razie u mnie wszystko jest w porządku. Jeszcze trzeba trochę przesiedzieć w domu, żeby potem można było zacząć ćwiczyć w małych grupach. Liczę na to bardzo, bo takie bieganie samemu po lesie czy ćwiczenia w domu, to coś zupełnie innego niż zajęcia z piłką na boisku. To zupełnie inne uczucie, gdy trafiasz piłką do bramki podczas treningu na świeżym powietrzu, niż gdy masz taki trening "na sucho".

W przeciwieństwie do większości piłkarzy Widzewa, ty już miałeś w przeszłości taki przymusowy rozbrat z piłką, ale z powodu kontuzji. Można w ogóle porównywać te dwie sytuacje ze sobą?

- Wiadomo, że inaczej się trenuje w takich momentach, gdy nic ci nie dolega, a inaczej gdy jesteś całkowicie wyłączony z gry i treningów, bo musisz jeździć do lekarzy. Ta kontuzja wtedy w Górniku na długo mnie wykluczyła i cieszę się, że jest to już daleko za mną. Teraz przynajmniej mogę ćwiczyć i starać się być "pod parą", żeby potem być w formie i mieć siły w nogach.

Nie obawiasz się tego, że gdyby znowu ruszyła liga, forma twoja, kolegów, ale też rywali z innych drużyn, może być wielką niewiadomą?

- Nie jestem wielkim fanem pojęcia okres przygotowawczy. Piłkarz powinien być w formie przez cały rok. Wiadomo, że są momenty, gdy mamy wolne również od ligi, ale wtedy też trenuje się indywidualnie, żeby zachować kondycję i uniknąć kontuzji. Gdyby ta przerwa od treningów i gry trwała o wiele dłużej, to można byłoby się nad tym zastanawiać. Dwa tygodnie wspólnych zajęć i treningów to moim zdaniem dobry czas, żeby spokojnie wrócić do gry i być przygotowanym na występy w meczach ligowych.

Ta przymusowa domowa kwarantanna ma swoje minusy, ale i plusy. Nadrabiasz rodzinne obowiązki jako rodzic?

- Jeśli chodzi o aspekt rodzinny, to na pewno jest coś pozytywnego w tym czasie, zwłaszcza jeśli ktoś ma dzieci. Możemy spędzić o wiele więcej czasu razem z żoną i córkami, bo tak to człowiek albo jeździ na treningi, albo na mecze lub na zgrupowania i obozy. Tego czasu wolnego jest wtedy o wiele mniej. Pół roku temu urodziła mi się druga córka i widzę, że poświęcam jej o wiele więcej czasu i uwagi, niż to było w przypadku mojej starszej córki. Jednocześnie również jej mogę zrekompensować to, że wtedy tak często nie było mnie w domu.

A kiedy ostatnio widziałeś się z bratem?

- Oj, to było już dawno, bo najpierw ruszyła liga, a potem zaczęła się epidemia i nigdzie nie jeździłem. Ale jakoś dajemy sobie radę z bratem. Zawsze potrafiliśmy się porozumieć, więc teraz komunikujemy się przez telefon lub rozmowy wideo, tak jak teraz na treningu z drużyną. Mamy też założoną na Whatsappie grupę dla naszej rodziny, więc moi rodzice mogą zobaczyć wnuczki, porozmawiać z moją żoną, a ja ze szwagierką.

Czy u brata w Górniku Zabrze te indywidualne zajęcia treningowe wyglądają inaczej niż w Widzewie?

- Rozmawiałem o tym z bratem i nie ma wielkich różnic. Też są teraz na podobnym etapie, co my w Widzewie. Mają rozpisane indywidualne zajęcia w domu i wszyscy czekają na decyzję odnośnie wspólnych treningów, a potem grania.

Czas zawieszenia rozgrywek ligowych to również czas trudnych decyzji. Jak wyglądała sprawa obniżenia wynagrodzeń w drużynie Widzewa?

- Najpierw rada drużyny spotkała się i porozmawiała z panią prezes. Potem koledzy przedstawili nam warunki zaproponowanych obniżek. Każdy zdaje sobie sytuację, że w takiej sytuacji są argumenty za i przeciw, ale u nas w zespole była rzeczowa, spokojna rozmowa na ten temat. Potem mieliśmy już indywidualne rozmowy z przedstawicielami klubu odnośnie obniżek naszych wynagrodzeń.