Global categories
Radosław Wasiak: Rywalizacja ze starszymi zawsze uczy
Marcin Olczyk: Jak ocenia pan minioną rundę w wykonaniu zespołu juniora starszego?
Radosław Wasiak: To był tak naprawdę mały sezon. Musieliśmy zagrać pełne 14 kolejek w systemie mecz i rewanż, żeby na koniec wyłonić dwie drużyny, które awansują do rozgrywek ligi makroregionalnej juniorów starszych. To z niej w następnym kroku można bezpośrednio awansować do Centralnej Ligi Juniorów, co jest oczywiście naszym celem i marzeniem. Na razie nie udało nam się tego zadania zrealizować. Czas pokazał, że było dużo trudniej niż mogliśmy się spodziewać. W zdecydowanej większości meczów graliśmy praktycznie tylko rocznikiem 2001, który musiał mierzyć się ze starszymi kolegami (kategoria junior starszy obejmuje obecnie piłkarzy urodzonych w latach 2000-2001 - przyp. red.). Jakieś szanse na awans na pewno były, bo cały czas trzymaliśmy się w czołówce ligi, ale o ostatecznym niepowodzeniu decydowały szczegóły. Szkoda głupio straconych punktów, jak w meczu z GKS-em II Bełchatów czy UKS-em SMS-em Łódź. To zaważyło na wyniku końcowym, chociaż jestem pewien, że rocznikowi 2001 te rozgrywki dały bardzo dużo. Rywalizacja ze starszymi zawsze uczy, więc jestem pewien, ze moi piłkarze sporo na tym skorzystali, co zaprocentuje w przyszłości.
Czego przede wszystkim zabrakło do końcowego sukcesu? Szczęścia? Umiejętności? Doświadczenia?
- Zespół był dobrze przygotowany i zrobił progres sportowy. Sezon rozpoczęliśmy bardzo zmotywowani, myśleliśmy, że będzie należeć do nas. Boisko jednak wszystko zweryfikowało. Na pewno mieliśmy trochę pecha, chociażby w pierwszym meczu z Ceramiką Opoczno, kiedy straciliśmy dwie bramki w doliczonym czasie gry. Z kolei w rywalizacji z GKS-em II Bełchatów mecz wypadł w takim terminie, że pierwsza drużyna rywala, występująca w CLJ, akurat nie grała meczu, więc jej zawodnicy, w tym piłkarze znajdujący się w szerokiej kadrze drugoligowej drużyny seniorów, wspomogli „dwójkę”. Nie chciałbym jednak na to zganiać. Myślę, że porwaliśmy się na zbyt trudne w tym momencie zadanie. Ja może trochę za bardzo uwierzyłem w swoje umiejętności trenerskie czy umiejętności piłkarzy w danym momencie.
Co w takim razie dalej? Jest z kim i nad czym pracować czy trzeba szukać nowych zawodników?
- Potencjał sportowy jest tu na pewno duży. Piłkarze potwierdzili to ostatnio w sparingu z czwartoligowymi seniorami Zjednoczonych Stryków, który przegrali 1:2, przy czym bramki stracili tylko po stałych fragmentach gry - rzutach: karnym i rożnym. Mają już sporo przebłysków dobrej gry. Ten ostatni sezon podniósł również zespół mentalnie. Świeża krew na pewno jest jednak potrzebna. Znam zawodników, którzy mogliby do nas dołączyć, ale ostateczne decyzje w tym zakresie podejmować będzie klub. Pewnie trochę inaczej potoczyłby się sezon, gdybyśmy grali też piłkarzami z rocznika 2000, ale ci trafili ostatecznie do rezerw, żeby ogrywać się już z seniorami w lidze okręgowej.
Jaki macie cel w nadchodzącej rundzie? Coś się zmienia?
- Oczywiście celem będzie wygranie ligi, ale nie będzie się to niestety wiązać z możliwością awansu. Dlatego chciałbym wykorzystać ten czas na sprawdzenie pewnych nowych wariantów gry, testując też przydatność do tego zespołu młodszych zawodników - z rocznika 2002. Musimy dobrze przygotować się do mocnego ataku jesienią. Rozgrywki są tak skonstruowane, że wiosną nie ma szans na awans, chociaż można z naszej pierwszej ligi wojewódzkiej spaść. Dopiero później, pod warunkiem, że widzewski rocznik 2002 też się utrzyma, będziemy mogli powalczyć o poziom centralny.
Jakie widzi pan największe pozytywy minionej rundy?
- Na pewno jest nim Jakub Kmita. Zagrał u nas 12 meczów, dojrzał piłkarsko i podpisał profesjonalny kontrakt z klubem. Jest jednak kilku innych zawodników, których warto wyróżnić, jak Daniela Jatczaka, Dawida Telestaka, całą linię obrony. Są takie postaci, które na pewno mogą być z minionej jesieni zadowolone. Myślę, że mamy 7-8 chłopców, którzy mogą w przyszłości grać w piłkę. Jeśli chodzi o konkretne mecze to warto wspomnieć, że jesteśmy jedyną drużyną Akademii, która ani razu nie przegrała z ŁKS-em Łódź.
Czy ma pan rozeznanie w stanie personalnym rocznika 2002? Są tam zawodnicy, którzy faktycznie w najbliższym czasie będą gotowi na rywalizację z nawet dwa lata starszymi juniorami starszymi?
- Miałem ostatnio okazję bliżej przyjrzeć się tej drużynie i myślę, że trzech zawodników od Sebastiana Madery już w tym momencie mogłoby sobie poradzić. Nie chcę zdradzać nazwisk, ale jest w tym zespole ciekawy materiał piłkarski. O szczegółową opinię najlepiej pytać już bezpośrednio trenera Maderę, który zna ten rocznik najlepiej.
Czy warunki stwarzane w Akademii Widzewa sprzyjają rozwojowi młodych zawodników?
- Wszystko na pewno idzie ku lepszemu. Wdrażane są ciekawe pomysły jak Program Talent czy realizowane przez nas na zmianę dodatkowe treningi pozycyjne. To nie może zaszkodzić. Ważne jednak, żebyśmy również my - trenerzy - pracowali nad sobą. Piłkarze zaś muszą chcieć jeszcze ciężej pracować. Na sukces składa się dużo elementów, ale ta ciężka praca to podstawa. Wspomniane nowe inicjatywy powinny do tego zachęcać, bo zarówno do Programu Talent, jak i do dodatkowych treningów, wybieramy najlepszych, ale nie ma też nic stałego. Każdy może brać w tym udział, co powinno stanowić dodatkową motywację dla tych, którzy o graniu w piłkę myślą poważnie.
Umiejętności to jedno, ale czy w przypadku pana drużyny i tych najstarszych roczników, 2000-2001 da się jeszcze wyraźnie poprawić u piłkarzy kwestie motoryczne i fizyczne?
- Staramy się, żeby tak było. Pracujemy też nad tym, żeby wdrożyć w życie pomysł trenera Mroczkowskiego dotyczący dodatkowych treningów dla piłkarzy tych starszych roczników na siłowni na stadionie. Na pewno musimy się w tym elemencie poprawić, bo trafiamy na naprawdę silne fizycznie drużyny i stanowi to dla nas problem. W przyszłym roku powinno być już jednak pod tym względem dużo lepiej.