Przemysław Cecherz: Nie możemy pozwolić sobie na momenty dekoncentracji
Ładowanie...

Global categories

29 July 2017 17:07

Przemysław Cecherz: Nie możemy pozwolić sobie na momenty dekoncentracji

Trener Widzewa po remisie w Toruniu nie ukrywał zdenerwowania momentami dekoncentracji jego zespołu w II połowie, ale przyznał też, że stracone w końcówce bramki nieco rozmywają cały obraz spotkania.

Marcin Olczyk: Panie trenerze, jak podsumuje pan dzisiejszy mecz kontrolny z Elaną? Z przebiegu gry to pana zespół dominował przez całą I połowę i przynajmniej część II, ale końcowy wynik na pewno nie może być zadowalający.

Przemysław Cecherz: Przed meczem umówiliśmy się z zawodnikami, że traktujemy go tak, jak pojedynek ligowy, więc nie możemy pozwolić sobie na momenty dekoncentracji, a nawet głupoty, szczególnie w końcówce. Niektóre zachowania Adama Radwańskiego, Patryka Wolańskiego czy Sebastiana Zielenieckiego w ostatnich fragmentach gry wprowadziły niepotrzebną nerwowość w naszej grze, a przeciwnika dodatkowo napędziły i niestety się na nas zemściły. Dwie stracone w końcówce bramki nieco rozmywają jednak całościowy obraz tego meczu. To raczej my dominowaliśmy i stwarzaliśmy sobie więcej sytuacji podbramkowych, zwłaszcza w pierwszej połowie, ale w naszych poczynaniach pojawiło się za dużo bałaganu po zmianach. O to mam pretensje do zawodników, którzy wchodzili na boisko w II połowie.

Trzeba jednak podkreślić, że część zmian była wymuszona urazami zawodników z wyjściowej jedenastki. Kontuzje zgłosili przecież Marcin Kozłowski i Damian Kostkowski.

Na pewno nie można mieć większych pretensji do zastępującego Damiana Kostkowskiego Radka Sylwestrzaka, bo nie zawinił przy żadnej ze straconych bramek. Ogólnie jednak po zmianach zawodnicy, którzy weszli na plac gry nie do końca odnaleźli się w grze, którą zespół prowadził do tej pory. I o to mam pretensje.

Tak jak pan wspomniał, w I połowie to Widzew prowadził grę i był stroną przeważającą. Można śmiało założyć, że tak właśnie będzie wyglądała większość pojedynków ligowych - to pana zespół będzie dłużej utrzymywać się przy piłce, a rywale będą nastawiać się na grę z kontry.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że niewiele drużyn będzie chciało grać z nami otwartą piłkę, więc musimy być gotowi na atak pozycyjny przez pełne 90 minut meczu. Dzisiaj długimi fragmentami wyglądało to w naszym wykonaniu całkiem nieźle, zadowolony jestem zwłaszcza z faktu, że po stracie piłki bardzo szybko udawało nam się ją odzyskiwać i wracać do konstruowania ataków. Wzięły się z tego dwie doskonałe okazje Michała Millera, jedna sytuacja Daniela Mąki i Daniela Świderskiego, a także strzały z dystansu Olka Kwieka i Maćka Kazimierowicza. Opcji w ataku jest więc wiele, choć szwankuje jeszcze skuteczność.

Jak oceni pan dzisiejszy występ Aleksandra Kwieka, który przez długi czas był de facto drugim napastnikiem tuż za plecami Michała Millera?

Olek jest zawodnikiem, który będzie w stanie świetnie radzić sobie na tej pozycji i jestem o tym w zupełności przekonany. Chcieliśmy dziś znów przetestować dwa ustawienia: jedno, w którym Miller gra z przodu z Kwiekiem oraz drugie, w którym Millerowi towarzyszy Świderski. Jednak ze względu na infekcję, z którą borykał się Daniel w tym tygodniu czas, który spędził na boisku po prostu nie mógł być większy. Widać, że Michał i Daniel w niektórych momentach jeszcze nie do końca się rozumieją, a gra Michała z Olkiem była dziś bardziej uporządkowana - Miller jest zawodnikiem, który uwielbia wybiegać do prostopadłych podań, a Kwiek potrafi takie piłki świetnie dograć. W tym momencie, ze względu na uraz i niepełne przygotowania Olka w trakcie letniej przerwy, takie ustawienie wydaje się dla niego najbardziej optymalne.