Global categories
Przekonały mnie konkrety - rozmowa z Bartłomiejem Niedzielą
Bartosz Koczorowicz: Przychodzisz do Widzewa z pierwszoligowej Chojniczanki Chojnice. Co przekonało cię do tego, żeby spróbować sił dwa szczeble niżej?
Bartłomiej Niedziela: W ostatnich dniach dużo czasu spędzałem na telefonie. Miałem oferty z różnych klubów. Przyszła jednak w pewnej chwili propozycja z Widzewa. Porozmawiałem z prezesem i doszedłem do wniosku, że warto spróbować swoich sił w Widzewie. Wprawdzie jesteśmy w trzeciej lidze, to jednak stadion oraz kibice to istna ekstraklasa. Decyzja nie była łatwa z uwagi na propozycje z pierwszej i drugiej ligi, ale przekonały mnie konkrety, jakie usłyszałem od prezesa. I tak oto znalazłem się w Widzewie, z czego bardzo się cieszę.
Biorąc pod uwagę stan sprzed lata, a także wzmocnienia, jakie klub poczynił, wygląda na to, że w drugiej linii wyjściowego składu zrobi się bardzo ciasno. Aleksander Kwiek, Maciej Kazimierowicz, Dawid Kamiński, Daniel Mąka, Mateusz Michalski - wszyscy, podobnie jak ty, mają w swoim dorobku grę na wyższych poziomach rozgrywkowych.
- Znalazłem się w gronie bardzo dobrych zawodników. Z Danielem Mąką spotkałem się nawet na boisku. Nikomu nie trzeba go przedstawiać. To grono było mocne już przed letnimi wzmocniemiami. Po to jednak przyszliśmy do Widzewa z Olkiem Kwiekiem, żeby zespół miał jeszcze większy pożytek z nas wszystkich. Przed nami długi sezon, a rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła, tylko zazwyczaj wychodziła na dobre. Każdemu zależy na wspólnym sukcesie, a dzięki konkurencji wierzę, że będziemy osiągać bardzo dobre wyniki. Wszystko jednak powinno się odbywać na zasadach koleżeństwa, bez złośliwości. Wówczas sądzę, że kibice będą mieli wyłącznie powody do zadowolenia.
Jakim atutem możesz wyróżnić się spośród wymienionego grona?
- To nie czas na wymienianie swoich dobrych stron. Po prostu pokażę je na boisku. Mam nadzieję, że jeżeli tylko zdrowie pozwoli, a forma będzie odpowiednia, to kibice będą cieszyć się z tego, że w ich drużynie znalazł się taki piłkarz, jak ja.
Po podpisaniu kontraktu od razu udałeś się na trening ze swoim nowym zespołem. Jak wrażenia?
- Pozytywne. Co prawda, dzisiaj na pierwszym treningu mieliśmy zajęcia na siłowni, gdzie pracowaliśmy nad aspektami fizycznymi i szybkościowymi, więc jeszcze nie widziałem, jak to wygląda od strony piłkarskiej, ale już zdążyłem zauważyć, że wszystko jest przygotowane na odpowiednim poziomie. Niczego do treningu zespołowi nie brakuje, więc nic tylko pracować.
Wspomniałeś wcześniej o Danielu Mące, przeciwko któremu zdarzyło ci się zagrać. Znasz jeszcze kogoś z obecnej kadry Widzewa?
- Znam Olka Kwieka oraz Marcina Krzywickiego.
Kontaktowałeś się z nimi przed podpisaniem kontraktu?
- Tak, wykonałem telefon do obu i usłyszałem z ich strony wiele dobrego o klubie. To dodatkowo przekonało mnie do przyjechania do Łodzi i podjęcia decyzji o pozostaniu widzewiakiem.
Oprócz długiej historii pierwszoligowej, masz w swoim dorobku mecze na poziomie ekstraklasy w barwach Jagiellonii. W 2008 roku do Białegostoku przyszedł trener Michał Probierz i pół roku od tego momentu pożegnałeś się z najwyższym szczeblem rozgrywek, odchodząc z klubu.
- Do Jagiellonii przychodziłem w wieku 22 lat z Pilicy Białobrzegi, czyli z miejsca, gdzie się wychowywałem. Pierwszy mój sezon w Białymstoku uważam za udany - zarówno patrząc na moje występy, jak i na ogólną grę całego zespołu. Kiedy do klubu przyszedł trener Probierz, sytuacja trochę się zmieniła. Początkowo współpraca układała się dobrze, ale później trener zaczął stawiać na innych zawodników. Nigdy nie miałem jednak o to pretensji. Tak po prostu potoczyły się moje losy. Zostałem wypożyczony do pierwszej ligi, żebym grał regularnie. Poszedłem do Górnika Łęczna i okazało się później, że w Jagiellonii już nie byłem potrzebny. W taki sposób zostałem w pierwszej lidze aż do zeszłego sezonu.
Drugi rok z rzędu będziesz walczył o awans, tyle że z innym klubem. W zeszłym sezonie Chojniczanka przez długi okres była wymieniana w gronie drużyn walczących o awans do ekstraklasy. Byliście nawet liderem jesieni.
- Można powiedzieć, że niewiele zabrakło nam w Chojnicach do osiągnięcia sukcesu. Sporą niespodzianką dla wielu był fakt, że znajdowaliśmy się w czołówce przez długi czas. Moim zdaniem, dobre wyniki były to efekt dobrej atmosfery w drużynie. Stworzyliśmy fajny zespół.
Łódzcy kibice nie będą postrzegać pierwszego miejsca za niespodziankę, a wręcz za obowiązek. Zwłaszcza po wzmocnieniach, jakie dokonał klub.
- Cel jest określony jasno. Nie ma co się czarować. Każdy oczekuje od nas awansu. Zdaję sobie doskonale z tego sprawę. Myślę, że osiągniemy ten cel poprzez naszą dobrą postawę na boisku.