Global categories
Przed Widzewem jeszcze wiele pracy - rozmowa z Piotrem Grzelczakiem
Adrian Somorowski: Jeszcze niedawno reprezentowałeś barwy Widzewa w Ekstraklasie. Klub obecnie gra w IV lidze. Jakie to uczucie?
Piotr Grzelczak: Nie ma co ukrywać i dla nikogo zapewne nie będzie to zaskoczeniem jeśli powiem, że jest mi bardzo przykro z tego powodu. Z klubem byłem związany od najmłodszych lat. Tutaj stawiałem swoje pierwsze kroki i nie łatwo spogląda się z boku na to co się teraz z tym klubem dzieje. Wierzę w to, że Widzew jest już na dobrej drodze i będzie tylko lepiej.
Swego czasu zainteresowany byłeś kupnem akcji klubu. Jak skomentujesz pomoc łódzkiego środowiska w sprawie ratowania Widzewa? Co stało na przeszkodzie jeszcze w maju czy czerwcu, by klub nie musiał zaczynać od nowa?
- Zgadza się, był taki pomysł zakupu akcji. Zarówno ja, czy też Bartek Kaniecki, byliśmy zainteresowani takim sposobem pomocy. Ostatecznie akcjonariusze poradzili sobie sami, a temat upadł.
Nowe stowarzyszenie powstało bardzo szybko. Jaką przyszłość przewidujesz RTS-owi?
- Atmosfera wokół klubu z pewnością się oczyściła. Klub został odbudowany przez ludzi, którzy mają Widzew w sercu. Wydaje mi się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Widzew stracił już jednak w rozgrywkach IV ligi wiele punktów. Na czele tabeli są m.in drużyna z Paradyża czy też rezerwy PGE GKS Bełchatów. Sądzisz, że stać w tym sezonie łodzian na awans?
- Do końca sezonu, pozostało jeszcze dużo spotkań. Wszystko jest w nogach i głowach zawodników. Bardzo bym chciał, żeby w przyszłym roku widzewiacy biegali już na trzecioligowych boiskach, lecz jest jeszcze przed nimi wiele pracy.
W kadrze znajdują się, między innymi, dobrze Ci znani z boiska, Adrian Budka czy Princewill Okachi. Uważasz, że obecni gracze zagwarantują dobry wynik, czy bez zimowych wzmocnień się nie obejdzie?
- Adriana znam z boiska i wierzę, że swoim doświadczeniem i umiejętnościami da wiele drużynie w tym sezonie. Zespół jest budowany w głównej mierze z młodych zawodników i uważam, że zimą potrzebne będą wzmocnienia, by nie drżeć o awans do ostatniego spotkania.
Swoją drogą, byłeś już na meczu czerwono-biało-czerwonych?
- Niestety nie. Z Białegostoku do Łodzi nie jest tak blisko. Dochodzą dodatkowo treningi czy też inne obowiązki. Mam jednak nadzieję, że jak tylko znajdę chwilę to pojawię się na jednym ze spotkań.
Co sądzisz o nowym trenerze? Szkoleniowiec, jakby nie patrzeć, jest młodszy od Ciebie, a presję na barkach odczuwać będzie ogromną. Podoła temu niezwykle trudnemu zadaniu?
- Będąc trenerem potrzebna jest wiedza i charyzma. Wydaje mi się, że obecny szkoleniowiec Widzewa posiada jedno i drugie.
Jaki okres w Widzewie wspominasz najlepiej? Miałeś może swojego ulubionego szkoleniowca?
- Zdecydowanie był to czas, kiedy Widzew był prowadzony przez trenera Czesława Michniewicza. Do ostatniej kolejki mieliśmy realne szanse na grę nawet w eliminacjach Ligi Europy. Zdobyłem też wtedy najwięcej bramek w jednym sezonie. Ostatecznie zabrakło nam jednak szczęścia. Miło wspominam również współpracę z trenerem Pawłem Janasem, któremu wiele zawdzięczam.
Stadion rośnie jak na drożdżach. Czy jeśli byłaby taka możliwość, powróciłbyś do Widzewa za kilka lat?
- Nie wykluczam takiej sytuacji. Czas pokażę. Z pewnością miło by było pokazać się jeszcze przed łódzką publicznością.
Masz 27 lat, mniej więcej środek kariery za Tobą. Jakie są twoje plany na najbliższe lata?
- Skupiam się nad tym, co jest tu i teraz. Gra się zawsze o najwyższe cele i do tego też dążę.
Jako jeden z niewielu wychowanków osiągnąłeś sukces, grając w najwyższej klasie rozgrywkowej. Co doradzisz młodym zawodnikom Widzewa? W nim bowiem przyszłość klubu.
- Przede wszystkim nie mogą się poddawać. Nawet jak coś nie wychodzi, należy walczyć dalej. My, jako doświadczeni gracze, jesteśmy również od tego by pomagać młodzieży, gdyż właśnie ona kiedyś nas zastąpi.
fot. www.widzewlodz.pl