Pan Turek, czyli kontrowersyjny showman
Ładowanie...

Global categories

31 August 2020 08:08

Pan Turek, czyli kontrowersyjny showman

"No dlaczego pan nie gwiżdże?! Panie Turek, niech pan tu kończy to spotkanie" - te słynne słowa redaktora Tomasza Zimocha kierowane pod adresem sędziego Ahmeta Cakara podczas radiowej relacji z meczu Broendby - Widzew kojarzy chyba każdy kibic RTS-u.

Była końcówka spotkania, wielkie emocje i nerwy, więc redaktor Zimoch krzyczał "Turku, kończ ten mecz!". To były jedyne uzasadnione pretensje pod adresem tego arbitra. "Pomimo wcześniejszych obaw, prowadził mecz zgodnie z przepisami. Dużo widział i dlatego jak najsłuszniej aż trzech widzewiaków ukarał żółtymi kartkami. Także prawidłowo uznał drugiego gola dla gości, choć Duńczycy protestowali" - tak postawę Ahmeta Cakara ocenił w relacji z meczu w Kopenhadze Janusz Atlas na łamach tygodnika "Piłka Nożna". Trudno temu zaprzeczyć, bo turecki sędzia mógł wtedy równie dobrze odgwizdać pozycję spaloną jednego z widzewiaków i... całej legendy Ligi Mistrzów by dzisiaj nie było.

Cakar był już wtedy doświadczonym arbitrem. Od 1992 roku figurował na liście międzynarodowych sędziów FIFA. Rok później prowadził już finał mundialu do lat 20., w którym Brazylia pokonała 2:1 Ghanę. Doświadczenie zdobywał też w europejskich pucharach. Na przykład jesienią 1994 roku sędziował mecz Bayer Leverkusen - GKS Katowice w 1/8 finału Pucharu UEFA. Wiosną 1995 był z kolei głównym arbitrem w półfinale Ligi Mistrzów Bayern Monachium - Ajax Amsterdam. W następnym roku został jednym z sędziów wybranych przez UEFA do prowadzenia meczów w finałach mistrzostw Europy w Anglii. W tym turnieju Cakar rozstrzygał jako główny arbiter w spotkaniu Rumunia - Hiszpania. Działo się to dwa miesiące przed meczem Widzewa w Kopenhadze.

"Pan Turek" pozostał aktywnym, międzynarodowym sędzią do 1999 roku. Gdy zakończył karierę na boiskach, szybko odnalazł się w nowej roli w piłkarskim środowisku. Został telewizyjnym ekspertem i komentatorem, który szybko zaczął słynąć z kontrowersyjnych wypowiedzi i zachowań. Jego dobrze zapowiadającą się karierę mogło tragicznie przerwać wydarzenie z lutego 2004 roku, gdy wysiadając ze swojego auta w zatłoczonej dzielnicy Stambułu został postrzelony pięć razy w pachwinę i brzuch przez nieznanego sprawcę! Lekarzom na szczęście udało się uratować kolegę po fachu, bo Cakar z wykształcenia jest... doktorem medycyny.

Jednak jak pokazują ostatnie lata, o wiele lepiej jeden z bohaterów meczu Widzew - Broendby radzi sobie w telewizyjnym studio. Trzeba przyznać, że przy tureckich programach piłkarskich z udziałem Cakara nasze rodzime produkcje mogą wyglądać jak spotkania przy herbatce pensjonariuszy domu spokojnej starości. Z pewnością wpływ na to ma turecki temperament, ale Ahmet Cakar czasami w tych programach robi show jednego aktora. A to rzuca przedmiotami, głośno kłóci się z innymi uczestnikami programu, a niedawno podarł przed kamerami, jako były sędzia, oficjalne przepisy Tureckiego Związku Piłki Nożnej dotyczące rozgrywek i... sędziowania.

Do legendy przeszedł też jego komentarz z marca 2013 roku, gdy na antenie tv stwierdził przy okazji losowania ćwierćfinałów Lig Mistrzów i Europy, że UEFA nimi manipuluje, montując małe metalowe, wibrujące przedmioty w kulkach z nazwami klubów. Ot, taka turecka wersja "zimnych i ciepłych kulek" ze spiskowych teorii polskich kibiców. I jak tu nie lubić "Pana Turka" z meczu Widzew - Broendby?