Global categories
Nie Tylko Piłka: Miłosz Mleczko
Marcin Olczyk: Gdybyś miał do wyboru tygodniowy kurs gotowania z Gordonem Ramsey’em lub wyjazd na Malediwy, co byś wybrał?
Miłosz Mleczko: Bardzo ciekawe pytanie. Pewnie moja odpowiedź zależałaby od okoliczności, w tym od czasu, w którym miałbym jedną z tych rzeczy zrealizować. Ale Malediwy odłożyłbym chyba na później, bo w pierwszej kolejności chciałbym lepiej poznać Europę. Poza tym jestem człowiekiem, który lubi ciągle coś robić, a nie leżeć bezczynnie. A taki kurs gotowania na pewno pozwoliłby mi się nauczyć wielu nowości. Brzmi naprawdę fajnie.
Zacząłem od takiego pytania, bo wyczytałem, że gotowanie i podróże to twoje największe pasje. Ostatnie miesiące to w związku z tym dla ciebie czas chyba jeszcze trudniejszy, bo spotkania ze znajomymi, którym mogłyby towarzyszyć kulinarne eksperymenty, ograniczyć trzeba do minimum, a podróże są praktycznie niemożliwe. Jak sobie z tym radzisz?
- Rzeczywiście, nie jest łatwo. Za nami pierwsza od kilku lat przerwa zimowa, w czasie której nie można było tak naprawdę opuścić kraju. To na pewno trudny czas dla nas wszystkich. Staram się jednak pozostawać w kontakcie z rodziną i przyjaciółmi. Dlatego ten okres świąteczno-noworoczny spędziłem właśnie z najbliższymi.
Gdzie w takim razie wyruszysz, gdy będzie to już możliwe?
- Mam kilka pomysłów. Dużo zależeć będzie od tego, ile czasu będę mógł poświęcić podróż. Chciałbym zobaczyć coś nowego. Teraz w grudniu planowałem odwiedzić Porto. Kierunek portugalski bardzo mnie interesuje. Marzą mi się też Stany Zjednoczone, ale tam przydałoby się pojechać na dłużej, dlatego na razie nie jest to priorytet. Chciałbym zobaczyć latem Lwów, bo to miasto, które bardzo spodobało mi się zimą. Ciekawi mnie też Belgrad. Mam wielu znajomych, którzy zapewniają, że jest wart zobaczenia. Mam nadzieję, że uda mi się to sprawdzić osobiście.
Skąd w ogóle wzięła się u ciebie pasja do podróżowania?
- Trudno mi wskazać, jak to się zaczęło. Gdy stałem się trochę bardziej dojrzałym człowiekiem, zrozumiałem, że jedną z najpiękniejszych rzeczy w życiu jest właśnie podróżowanie i podziwianie piękna świata. Minionego lata dużo czasu spędziłem na podróżach samochodowych, które też bardzo lubię. Zobaczyłem wtedy Pragę i Drezno, a następnie Budapeszt i Bratysławę.
Którą z dotychczasowych podróży wspominasz najlepiej?
- Na pewno zauroczył mnie Budapeszt. Ale muszę od razu przyznać, że jestem człowiekiem, który rzadko na cokolwiek narzeka. Dobrze wspominam też wypad do Liverpoolu i możliwość obejrzenia na żywo starcia The Reds z Manchesterem United. Pomógł mi w tym Kamil Grabara, z którym znamy się jeszcze z czasów szkoły podstawowej, kiedy graliśmy razem. Byłem pod olbrzymim wrażeniem miasta i meczu.
Za kim byłeś?
- Liverpool wygrał chyba wtedy 3:1, ale mi najbliżej do… Manchesteru City (śmiech). Z racji tego, że „Grabi” jest związany z Liverpoolem to wtedy jednak bardziej kibicowałem gospodarzom.
Wróćmy do gotowania. Skąd u młodego człowieka, w czasach ciągłego niedoczasu i wszechobecności fast-foodów, zamiłowanie do spędzania czasu w kuchni?
- Lubię odkrywać nowe smaki i rozwiązania. Usamodzielniając się, mieszkając samemu, nie miałem innej opcji, jak zadbać o siebie, również w aspekcie kulinarnym. I szybko mi się to spodobało, chociaż lubię oczywiście od czasu do czasu odwiedzić fajną restaurację czy napić się pysznej kawy. Ważne, żeby odpowiednio to zbalansować.
Jakie jest twoje popisowe danie?
- Trudno mi wskazać jedno. Na pewno bardzo lubię kuchnię tajską, np. makaron ryżowy na ostro z tofu.
Gotujesz tylko dla siebie czy lubisz raczyć swoimi daniami innych?
- Lubię gotować dla innych. Myślę, że coś więcej na ten temat może powiedzieć Paweł Tomczyk, który ostatnio tymczasowo ze mną zamieszkał.
Znacie się chyba nie od dziś?
- Zgadza się. Paweł jest starszy ode mnie o rok, ale praktycznie cały czas byliśmy w Lechu w tej samej drużynie. Teraz na pewno w razie potrzeby może na mnie liczyć, chociaż to bardzo otwarty człowiek, który doskonale radzi sobie z aklimatyzacją w nowym środowisku.
Jak spędzasz wolny czas, gdy nie gotujesz i nie planujesz kolejnych podróży?
- Bardzo lubię czytać książki. Netflix też potrafi przykuć moją uwagę, ale nie jestem osobą, która mogłaby bez przerwy oglądać seriale. 1-2 odcinki dziennie to dla mnie zdecydowanie maksimum. Jestem też wielkim fanem kina i teatru, ale teraz niestety nie można ich odwiedzać. Trochę mi tego brakuje. Czekam na możliwość powrotu do sal. Jak już mówiłem, nie lubię tracić czasu na siedzenie bezczynnie. Między innymi dlatego myślę też, by w przyszłości ponownie spróbować swoich sił na studiach. Ale chciałbym robić coś, co będzie sprawiało mi przyjemność i z czego będę mógł później czerpać.
Czego próbowałeś za pierwszym razem?
- Rozpocząłem studia z wychowania fizycznego, ale trudno było je pogodzić z treningami. Miało to zresztą miejsce w roku rozgrywania mistrzostw świata U20, kiedy co miesiąc mieliśmy zgrupowania, a ja nie lubię robić czegoś na 20 czy 50 procent. Jak już za coś się biorę, to chciałbym móc oddać się temu na maksa.
Co zatem planujesz studiować przy drugim podejściu?
- Na razie nie chciałbym o tym mówić. Niech to pozostanie tajemnicą. Teraz skupiam się na piłce nożnej i grze dla Widzewa. To jest dla mnie priorytet.