Może kawą ktoś mnie poczęstuje - rozmowa z Kamilem Tlagą
Ładowanie...

Global categories

12 January 2018 08:01

Może kawą ktoś mnie poczęstuje - rozmowa z Kamilem Tlagą

Kamil Tlaga rozwiązał kontrakt z Widzewem Łódź za porozumieniem stron. Choć zmienia barwy klubowe, sentyment do czerwono-biało-czerwonych będzie miał już zawsze.

Dariusz Cieślak: Łezka w oku chyba się dzisiaj zakręciła?

Kamil Tlaga: Oj tak. Spędziłem w Łodzi piękne chwile. Przeżyłem wspaniałą przygodę i zżyłem się z tym miejscem do tego stopnia, że zostałem kibicem Widzewa. Nie żałuję ani chwili spędzonej tutaj, ale czasem trzeba po prostu przyjąć to, co los dla nas przygotował. Nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Nawet prezes Klementowski podkreślił podczas naszej ostatniej rozmowy, że wszystko ma jakiś cel. Czasu spędzonego w Łodzi nie zapomnę, bo po to się trenuje, by grać w takim klubie, jak Widzew - i dla takich kibiców. Nie wykluczam w przyszłości powrotu na al. Piłsudskiego.

Pokochałeś ten klub, a w zamian za to jego kibice obdarzyli cię dużym szacunkiem.

- Cieszę się, że miałem takie dobre stosunki z kibicami. Nawet dzisiaj miło się czyta te wszystkie komentarze z podziękowaniami. Myślę, że wszyscy związani z klubem, czy to działacze, czy koledzy z drużyny, czy kibice widzieli, że bez względu na wszystko zawsze dawałem z siebie sto procent - czy byłem zawodnikiem pierwszego składu, czy rezerwowym lub nawet zawodnikiem II drużyny. Wnosiłem do gry całe swoje serce, bo inaczej nie potrafię.

I to okazało się chyba kluczem do serca kibiców.

- Pewnie w dużej mierze tak było. Nasi kibice są na ekstraklasowym poziomie i nie jest łatwo wypracować sobie uznanie w ich oczach. Tym bardziej jestem im wdzięczny za zaufanie, którym mnie obdarzyli. Dziękuję im za wszystko, co wspólnie przeżyliśmy przez te niespełna trzy sezony.

Nie jest tajemnicą, że opuszczasz klub, żeby grać regularnie. Zastanawiałeś się czasem czego zabrakło, żeby przebić się do podstawowego składu pierwszej drużyny?

- Trudno mi to oceniać. Wydaje mi się, że dawałem Widzewowi wszystko to, co miałem najlepszego do zaoferowania. Nigdy nie stosowałem taryfy ulgowej. Od pewnego czasu zacząłem jednak przegrywać rywalizację z "Cinkiem", który był po prostu w nieco lepszej dyspozycji. Rozmawiałem o tej sytuacji z prezesem i trenerem. Jeśli zdecydowałbym się, żeby wypełnić kontrakt do końca, to byli na to otwarci. Natomiast to jest dla mnie odpowiedni moment, żeby powalczyć o większą pulę minutową. Mam nadzieję, że uda mi się to zrealizować.

Gdzie więc powalczysz o te minuty w rundzie wiosennej?

- W Lechii Tomaszów Mazowiecki. Już wcześniej klub wyrażał zainteresowanie moją osobą. Były jakieś wstępne rozmowy. To ja musiałem zadecydować o mojej przyszłości. Przechodzę z jednego czołowego zespołu ligi do innego.

Lechia cały czas liczy się w walce o awans. Zmieniasz więc klub, ale cel pozostaje dla ciebie taki sam. Nie boisz się trochę meczu w Łodzi?

- W żadnym wypadku. Pokochałem to miejsce i z przyjemnością do niego wrócę. Oczywiście w trakcie meczu zachowam się jak profesjonalista. Nogi nie będę odstawiał i zrobię wszystko, żeby zejść z boiska zwycięsko, ale nie spodziewam się też jakiegoś negatywnego przyjęcia. Wszyscy związani z Widzewem wiedzą, że odchodzę na jasnych warunkach. Zresztą nie tylko wtedy odwiedzę "Serce Łodzi". Jeśli czas pozwoli, będę chciał odwiedzać to miejsce, klub, pracowników, kolegów z drużyny. Kto wie, może i nawet ktoś mnie kawą poczęstuje (śmiech).

Czego będzie ci brakować najbardziej po odejściu z Łodzi?

- Tej całej otoczki. Choć to III liga, to wielu piłkarzy nie zagra nigdy przy takich trybunach i takich kibicach. Nie ma niczego piękniejszego niż strzelenie bramki przy prawie osiemnastu tysiącach fanów i słuchanie potem, jak kibice skandują twoje nazwisko. Nawet teraz ciarki mnie przechodzą, jak to wspominam. Łezka w oku też się kręci.