Global categories
Minęło 13 lat od śmierci Krzysztofa Surlita
W trakcie programu przypomniano osiągnięcia wybitnego zawodnika, który na swoim koncie miał między innymi dwukrotne mistrzostwo Polski i udział w półfinale Pucharu Europy. Historia Surlita rozpoczęła się jednak w Zelowie, gdzie dorastał razem ze swoim bratem Wiesławem, późniejszym mistrzem Polski w barwach Szombierek Bytom. - Razem trenowaliśmy pod naszym blokiem i można powiedzieć, że jako pierwszy starałem się bronić jego mocne strzały. Później zostaliśmy zawodnikami zelowskiego Włókniarza, skąd obaj ostatecznie trafiliśmy, chociaż w różnym okresie, do Widzewa. Stało się to za namową prezesa Ludwika Sobolewskie i kierownika Stefana Wrońskiego. W klubie spotkały się trudne charaktery w postaci mojego brata i trenera Leszka Jezierskiego. Krzysiek był nieustępliwy, przez co czasami dochodziło do konfliktów - wspominał wyraźnie wzruszony Wiesław Surlit, który w trakcie rozmowy z Jakubem Dyktyńskiego opowiadał o okresie narodzin "Wielkiego Widzewa”, a także o relacjach panujących pomiędzy nim z bratem.
- Widzew był dla Krzysztofa bezwzględnie klubem nadrzędnym, najważniejszym. Ten klub był dla niego wszystkim i można powiedzieć, że mógł za niego zginąć - podsumował starszy z braci Surlitów.
Obdarzony charakterystyczną czupryną pomocnik w szybkim czasie stał się ulubieńcem łódzkiej publiczności, łącząc na boisku niesamowitą waleczność z wysoką skutecznością strzelecką. Taki zestaw doceniali również koledzy z drużyny, którzy wiedzieli, że na Surlicie można polegać. - Był niesamowicie ambitny i nie znosił przegrywać. Mogliśmy na niego liczyć w trudnych momentach. W trakcie meczów operowaliśmy na tej samej stronie boiska i często dawał mi znać, że "zajmie się” jednym z rywali, uprzykrzając mu sportowo życie. Gdy podchodził do trenowania swoich rzutów wolnych, nikt z nas nie odważył się stawać w murze, a w meczu, jeśli sędzia podyktował rzut wolny, tylko on podchodził do wykonywania stałego fragmentu. Mimo, że czasami na murawie bywał trudny, to zawsze w szatni się uspokajał, a wszelkie animozje ulatywały. Sam początkowo miałem z nim wiele nieprzyjemnych sytuacji, ale po zakończeniu kariery piłkarskiej wiele lat się przyjaźniliśmy, chodziliśmy oglądać mecze Widzewa - opowiadał Andrzej Możejko, wieloletni kolega z boiska i przyjaciel Surlita.
Gole silnego zawodnika dawały Widzewowi cenne ligowe punkty, zwycięstwa i awanse w europejskich pucharach. Surlit pierwszą bramkę w ekstraklasie zdobył przeciwko Legii Warszawa, trafiał w meczach derbowych, a do historii przeszły jego gole przeciwko Manchesterowi United, Rapidowi Wiedeń i Juventusowi. - Dziś można go porównać do Roberto Carlosa lub Ronalda Koemana. Obok tych zawodników postawiłbym właśnie Surlita, który miał niesamowite uderzenia. Łącznie zdobył dla Widzewa 30 bramek - to teoretycznie niewiele, ale w klasyfikacji strzelców wyprzedził go wtedy tylko Smolarek, Koniarek, Iwanicki, Rozborski i Boniek, a musimy pamiętać, że był pomocnikiem i musiał ciężko "zasuwać” po całym boisku - powiedział Bogusław Kukuć, który z perspektywy loży prasowej śledził losy Surlita i innych piłkarzy "Drużyny z Charakterem”.
Całą audycję poświęconą śp. Krzysztofowi Surlitowi można odsłuchać w klubowym radiu Widzew.FM o godz. 20:00 oraz za pośrednictwem archiwum oficjalnej aplikacji.