Global categories
Michał Choroś: Czuliśmy obecność kibiców
Przed meczem nie było pewności, że Michał Choroś wystąpi w 63. derbach Łodzi od pierwszej minuty. W trakcie meczu z Jagiellonią II Białystok doznał urazu, który wyeliminował go z pucharowej potyczki w środku tygodnia z Zawiszą Rzgów. Na szczęście podstawowy bramkarz RTS zdołał się wyleczyć na derbowy pojedynek, a jego dalekie wznowienia gry przyniosły korzyść w postaci bramek Daniela Mąki i Mateusza Michalskiego.
- Przy pierwszej bramce wyszedłem do dośrodkowania, futbolówka odbiła mi się od rąk i trafiła - jak się później okazało, choć wtedy tego oczywiście nie widziałem - w rękę piłkarza ŁKS. Nie widziałem już później, co się działo. Gdybym zdecydował się zostać na linii, to rywal stanąłby ze mną oko w oko, więc nie sądzę, że zawaliłem. W drugiej części gry zaliczyłem asystę i asystę drugiego stopnia, z czego się cieszę, bo to pokazało, że moje wykopy były skuteczne. Na nic się jednak one zdały, bo w ostatnich minutach piłkarz ŁKS oddał strzał, był tam po drodze jeszcze jakiś rykoszet i niestety mecz skończył się remisem. Bardzo szkoda tych dwóch punktów - powiedział golkiper Widzewa.
Przed wyjazdem na to spotkanie piłkarzy Marcina Płuski motywowała i żegnała kilkusetosobowa grupa kibiców RTS, potwierdzając tym samym wysoką rangę tego meczu. - Motywacja była niesamowita. To, co zrobili kibice przed meczem, było nieprawdopodobne. Chciałbym im z tego miejsca serdecznie za to podziękować. Mimo że nie było ich na stadionie, to czuliśmy ich obecność. Wiedzieliśmy, że są z nami. Mam nadzieję, że wiosną zgotują piłkarzom ŁKS jeszcze większe piekło od tego, jakie my mieliśmy w niedzielę na boisku - komplementował fanów Widzewa bramkarz czerwono-biało-czerwonych.
- Nie chcę mówić o tym, czy w szatni panowała grobowa cisza po meczu. Na pewno nie było fajnie, bo tracimy punkty w ostatnich sekundach. W dodatku drugi raz z rzędu. Wiadomo, że nikt nie był zadowolony. Nie dało się do tego meczu podejść inaczej, niż na sto procent. To musiało być wielkie widowisko, na takie spotkanie kibice w Łodzi czekali kilka lat. Ta otoczka, atmosfera... Długo nie mogłem w niedzielę zasnąć - zakończył Choroś.