Global categories
Mecz o punkty to zupełnie inna bajka - rozmowa z Michałem Millerem
Dariusz Cieślak: Córeczki już śpią?
Michał Miller: Tak, tak. Położyłem je spać i możemy spokojnie porozmawiać.
A widziały przepiękną bramkę taty w meczu z KS Kutno?
- (Śmiech) Tak się składa, że tak. Akurat narzeczona oglądała mecz w dużym pokoju. Młodsza pewnie nie za bardzo wie o co chodzi, ale starsza jak leci mecz, zawsze mówi, że tata gra. Coś tam już więc wie i kojarzy.
Tata grał i do tego chyba w tym miejscu, w którym czuje się najlepiej.
- Na pewno gra w ofensywnie jest bliższa mojemu sercu. W środę poczułem powiew takiej dodatkowej energii, bo stęskniłem się za tymi ofensywnymi akcjami. Właśnie dlatego grało mi się z podwójną ochotą. Z początku był mały lęk czy odnajdę się w tym miejscu, ale nie sprawiło mi to większych problemów. Jestem zadowolony z tego występu.
Jak się strzela takie bramki?
- Nie ma na to jakiegoś patentu czy schematu podręcznikowego. W meczu ciężko wykonać takie uderzenie w przemyślany sposób. Decyduje spontaniczna decyzja, którą trzeba podjąć w sekundę. Po prostu zrobiło się trochę miejsca na boisku, zszedłem do środka, piłka akurat dobrze się ułożyła i wpadło.
Czy po meczu rozmawiałeś z trenerem na temat swojej roli w zespole?
- Akurat po meczu trochę się spieszyłem, bo miałem umówioną wizytę u dentysty. Ogólnie trener Smuda na spokojnie podchodzi do takich kwestii, z odpowiednim wyczuciem. Cieszę się, że udało mi się strzelić bramkę. Udowodniłem sam sobie, że nadal nie zapomniałem, jak się gra ofensywie. To było dla mnie bardzo budujące.
Jak ocenisz ten okres przygotowawczy? Czujesz, że stałeś się lepszym piłkarzem?
- W trakcie przygotowań, podobnie jak reszta zespołu, skupiałem się na ciężkiej pracy. Chciałem w momencie startu rozgrywek ligowych czuć się mocny fizycznie, dobrze przygotowany pod względem kondycyjnym. Grałem na kilku pozycjach. Na początku trudno było mi się przestawić na grę w obronie, ale później złapałem to wszystko. Teraz miałem okazję przypomnieć sobie grę ofensywną i też wyglądało to chyba dobrze. Na pewno stałem się dzięki temu bardziej wszechstronnym zawodnikiem.
Od meczu z Victorią Sulejówek dzieli was niewiele. Domyślacie się, jak może wyglądać skład na ten mecz?
- Myślę, że możemy się już pozwolić domyślać. Nawet trener, w którejś wypowiedzi, zasugerował, że ten pierwszy skład, który wyszedł w dwóch ostatnich sparingach jest w dużej mierze tym, który rozpocznie starcie z Victorią Sulejówek. Liga jest jednak długa i nikt łatwo nie zrezygnuje z walki o miejsce w składzie. Ten proces będzie trwał aż do ostatniego meczu rundy wiosennej.
Wracacie po długiej przerwie do Serca Łodzi. Tęskniliście za swoim stadionem?
- Oczywiście, że tak. Zimowy okres przygotowawczy jest długi i ciężki. Dużo czasu poświęca się w nim na przygotowanie fizycznie. Choć było sporo sparingów, to jednak mecz mistrzowski o punkty to zupełnie inna bajka. U nas na stadionie klimat jest wyjątkowy, więc bardzo tęskniliśmy za nim i wypełnionymi po brzegi trybunami.