Global categories
Mateusz Michalski: Zrobię wszystko, żeby zagrać z Widzewem w ekstraklasie
Marcin Olczyk: W minionym sezonie wystąpiłeś w każdym z 34 meczów ligowych Widzewa. Czy jedenaście dni przerwy wystarczyło, żeby wypocząć?
Mateusz Michalski: Na pewno ten czas był mi potrzebny. Mogłem spotkać się z rodziną, ale też wyjechać z dziewczyną na urlop za granicę. Wróciliśmy w środę czyli tuż przed wznowieniem treningów. Myślę, że choć przerwa letnia jest bardzo krótka, tego odpoczynku było w sam raz, bo pod koniec już trochę mnie nosiło i coraz mocniej tęskniłem za piłką. W końcu ile można siedzieć w wodzie (śmiech)?
Nie masz problemów fizycznych? Nie czujesz się zmęczony po intensywnej rundzie?
- Nie. Nic z tych rzeczy. Ważne, że udało się odpocząć psychicznie po tym ostatnim meczu, kiedy zeszły już z nas wszystkie emocje i stresy związane z walką o awans oraz towarzyszącą jej presją. Cieszę się, że udało się zrealizować cel, jaki przyświecał nam od samego początku. Ale pora iść dalej.
Czy ten miniony sezon był trudniejszy niż poprzedni?
- Nie da się ich porównać. Zupełnie inaczej układały się one pod względem emocjonalnym. W naszym pierwszym sezonie w trzeciej lidze awans zaprzepaszczony został tak naprawdę już w rundzie jesiennej. Mieliśmy do odrobienia dwanaście punktów, więc - choć walczyliśmy z całych sił - czekało nas zadanie bardzo trudne do wykonania. W kolejnym sezonie nikt już nie dopuszczał do siebie myśli o trzecim roku na tym samym poziomie rozgrywkowym. Ładunek emocjonalny był już znacznie cięższy i rozkładał się na cały sezon. Najważniejsze, że ostatecznie sięgnęliśmy po awans.
Miałeś w tym spory udział, zostając nie tylko najlepszym strzelcem drużyny, ale też notując najwięcej asyst. Mogło być lepiej?
- Oczywiście, że tak. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Teraz jesteśmy już jednak w nowej rzeczywistości. Staram się nie rozpamiętywać przeszłości tylko skupiać na tym, co przede mną i drużyną. Czeka nas gra w II lidze, zupełnie nowy rozdział dla całego klubu. A ja zamierzam niezmiennie dawać z siebie wszystko. Nigdy nie można zadowalać się tym, co było. Jestem ambitnym człowiekiem i dołożę wszelkich starań, żeby dalej było dużo lepiej.
Czy któraś bramka lub jakiś inny moment w minionym sezonie dały ci szczególną satysfakcję?
- Każdy gol jest dla mnie jednakowo ważny, ale na pewno wyjątkowo smakowała bramka strzelona wiosną Legii na 1:0 (zdobyta już w 3. minucie - przyp. red.). Było to już kolejne, czwarte trafienie w czwartym z rzędu spotkaniu z rezerwami mistrza Polski, więc w pamięci na pewno pozostanie na dłużej.
W Widzewie pojawił się nowy sztab szkoleniowy. Swoją wartość udowadniać trzeba więc od początku.
- Będzie to na pewno korzystne dla każdego z nas i dla całej drużyny. Przyczyni się do podnoszenia umiejętności. W klubie pojawiają się nowe osoby - kolejni rywale do miejsca w składzie. Nic w tym dziwnego, bo każdy trener ma swoją wizję i pomysł na prowadzenie zespołu. Im większa rywalizacja, tym więcej sposobności do rozwoju zawodników. To przekłada się z kolei na poziom całej drużyny. W ten sposób razem wznosimy się na wyżyny swoich umiejętności. Nie może być jednak inaczej, skoro awansowaliśmy poziom wyżej i czekają nas kolejne bardzo trudne mecze.
Czy po dwóch sezonach w Widzewie i pracy z bardzo różnymi szkoleniowcami czujesz, że jesteś lepszym piłkarzem?
- Przede wszystkim jestem bardziej doświadczony. Rozwój w pewnych aspektach gry musiał się też w tym czasie pojawiać, chociażby dlatego, że każdy trener preferował inny styl gry. Coraz lepiej rozumiemy się też z kolegami, którzy w Widzewie są od dłuższego czasu. Ciężko mi jednak obiektywnie ocenić moje własne postępy. Najlepiej pytać o to trenerów. Na pewno jednak z pracy z każdym z nich potrafiłem wyciągnąć sporo dobrego dla siebie. Jestem im za to wdzięczny, podobnie jak za konstruktywną krytykę i wskazywanie błędów, których eliminowanie pozwalało mi iść naprzód.
Czasu do rozpoczęcia ligi zostało bardzo niewiele. Wystarczy, żebyście odpowiednio przygotowali się do długiej jesieni?
- Damy radę. Okres letni jest krótki, ale wolę go dużo bardziej niż ten zimowy, kiedy czekanie na mecze ligowe trwa w nieskończoność. Teraz czeka nas konkretna praca, a koncentracja na każdym treningu musi być stuprocentowa.
Zmienia się otoczenie ligowe, ale oczekiwania kibiców i środowiska pozostają bez zmian: liczy się tylko awans. Nie masz z tym problemu?
- Wręcz przeciwnie. Dla mnie jest to mega motywujące. Bardzo się cieszę, że jestem w takim właśnie klubie. Mam już za sobą występy w zespole, który zadowalał się miejscem w środku tabeli. Dzisiaj nie wyobrażam sobie gry w drużynie, która o nic nie walczy. Zrobimy wszystko, żeby spełnić pokładane w nas nadzieje.
Nie zaskakuje cię, że szaleństwo na trybunach Serca Łodzi trwa nieprzerwanie i entuzjazm kibiców z miesiąca na miesiąc, a nawet z rundy na rundę, absolutnie nie słabnie?
- To jest dla mnie ewenement na skalę światową. Taka rzesza fanów na poziomach rozgrywkowych, na których w minionych latach graliśmy to coś niesamowitego. Jest wiele klubów w Polsce grających w wyższych ligach, które w przypadku problemów, jak te Widzewa sprzed kilku lat, mogłoby tylko pomarzyć o choć jednej dziesiątej kibiców, którzy regularnie uczęszczają na nasze mecze. Nie gramy jeszcze w ekstraklasie, ale czujemy, że to jest prawdziwy top. Coś pięknego.
Nigdy nie miałeś wątpliwości, że Widzew to dla ciebie dobry wybór?
- Nie, od początku byłem pewien, że to miejsca dla mnie, nawet gdy w pierwszych kolejkach po podpisaniu kontraktu nie byłem podstawowym wyborem trenera. Wiedziałem, że jak dostanę swoją szansę to muszę zrobić wszystko, żeby ją wykorzystać, więc walczyłem z całych sił o miejsce w pierwszym składzie i w końcu dopiąłem swego. Nie przestawałem przy tym nigdy ciężko pracować i teraz jestem dumny, że mogę być częścią odradzającego się Widzewa.
Rozumiem w związku z tym, że dobrze ci w obecnym klubie. Czy to może być twoje miejsce na lata?
- Bardzo bym tego chciał. Postaram się pomóc w kolejnych awansach, poczynając od tego do pierwszej ligi. Widzew i jego kibice absolutnie na to zasługują. Wierzę, że przy tym będą w stanie spełnić się sportowo, bo w końcu każdy piłkarz marzy o tym, żeby grać w najwyższej możliwej klasie rozgrywkowej. Miałem krótki epizod w ekstraklasie, ale było tego zdecydowanie za mało, dlatego mam nadzieję, że zaległości nadrobię właśnie z Widzewem. Zrobię wszystko, żeby tak się stało.