Global categories
Mateusz Michalski: Musieliśmy szybko zmazać plamę
Mateusz Michalski sobotnie spotkanie rozpoczął na ławce rezerwowych. Na boisku pojawił się w 68. minucie. - Nie będę kwestionował decyzji trenera. Wie, co robi. Wygrywaliśmy do przerwy, a koledzy, którzy wyszli do gry w pierwszym składzie naprawdę dali z siebie wszystko i dobrze wywiązywali się z zadań. To cieszy. Jesteśmy drużyną, więc razem przegrywamy, ale i wygrywamy. Najważniejsze, że wygraliśmy ten mecz, a to, kto gra czy kto strzela, schodzi na drugi plan - powiedział tuż po ostatnim gwizdku sędziego.
Skrzydłowy Widzewa Łódź przyznał, że zespół cieszy się z osiągniętego rezultatu, zarówno pod względem strzelonych bramek, jak i wypracowanych sytuacji strzeleckich. - Cieszy nas to, że stworzyliśmy sobie dużo sytuacji bramkowych i nie straciliśmy żadnego gola. Tym bardziej, że sami zdobyliśmy trzy i w końcu nie był to taki nerwowy mecz, gdzie prowadzimy jedną bramką i do końca musimy drżeć o wynik - przyznał.
Michalski nie ukrywał, że do widzewiaków dotarł korzystny dla nich wynik meczu Sokoła Aleksandrów Łódzki, który przegrał z Olimpią Zambrów. W tamtym momencie był on dla nich jednak sprawą drugorzędną. - Bez względu na wynik Sokoła, to było arcyważne spotkanie dla nas. Musieliśmy szybko zmazać plamę. Przez feralne cztery dni zdobyliśmy tylko jeden punkt i trzeba było wrócić na właściwą drogę - stwierdził.
Skrzydłowy pojawił się na placu gry przy jednobramkowym prowadzeniu łodzian i miał duży udział przy dwóch kolejnych trafieniach. W 83. minucie jego dośrodkowanie strzałem głową wykończył Robert Demjan. W doliczonym czasie gry wynik meczu ustalił sam Michalski, który popisał się precyzyjnym strzałem w długi róg. - Daniel fajnie prowadził piłkę, zauważył, że schodzę na wolne pole i świetnie obsłużył mnie podaniem. Byłem w takiej pozycji, że już nic więcej nie było trzeba. Fajnie, że udało się zakończyć to bramką i przypieczętować to zwycięstwo - podsumował.