Global categories
Mateusz Dróżdż: Najważniejszy jest dla mnie rozwój Akademii i struktur
Panie Prezesie, czuje Pan złość po meczu z Tychami?
Mateusz Dróżdż: - Nie, na wynik generalnie nie jestem zły. Mam natomiast swoje uwagi na temat tego, że drugi mecz z rzędu tracimy bramkę w 90. minucie. W mojej ocenie niepotrzebnie cofnęliśmy się po strzeleniu gola i musimy z takich sytuacji wyciągać wnioski. Jednakże to nie jest złość, która każe wyciągać konsekwencje, bo najważniejsze dla mnie jest tzw. "trzymanie ciśnienia". Cieszę się głównie z gry w pierwszej połowie i ten remis nie przysłania mi tego, co dobre w naszej drużynie. Mówię oczywiście o złości sportowej, ale temat GKS-u zamykamy, wyciągamy wnioski i szykujemy się na kolejne mecze.
Uciekł nam lider.
- Chciałbym prosić wszystkich, aby tak do tego nie podchodzić. Proszę sprawdzić, gdzie jest lider po 11 kolejkach z zeszłego sezonu i jakie ma problemy organizacyjne. Pamiętajmy, że Widzew dopiero odbudowujemy, potrzebujemy trochę czasu. Nie odchodźmy od tego, co sobie obiecaliśmy na początku mojej pracy w Widzewie. Nie budujemy naszego klubu w oparciu o osiągnięcie wyniku za wszelką cenę. Naszym celem jest zbudowanie profesjonalnej organizacji. Jeżeli klub będzie dopiero po ostatniej kolejce liderem, będę się bardzo cieszył. Jednak dziś najważniejszy jest kolejny mecz i rozwój drużyny, a nie sam fotel lidera Fortuna 1 ligi. Powtórzę też jeszcze raz, chociaż będzie to kontrowersyjne, ale nie jesteśmy jeszcze gotowi na ekstraklasę.
Dlaczego?
- Trzeba to jasno powiedzieć - nie mamy w klubie struktur, które byłyby w stanie już teraz "udźwignąć" ekstraklasę. Nas, pracowników, jest po prostu za mało. Oczywiście możemy awansować i tworzyć klub wyłącznie w oparciu o pierwszą drużynę i jej wyniki. Co jednak w przypadku braku sukcesu sportowego? Znów zarządzenie pod hasłem: "musimy się utrzymać za wszelką cenę i robimy wszystko na kredyt"? A potem odbudowa Widzewa od czwartej ligi? Na to nie ma i nie będzie mojej zgody.
Czyli hasło "awans za wszelką cenę" jest nieaktualne?
- Tak. Chcę widzieć drużynę mądrze grającą, rozwijającą się i taką, dla której ludzie będą przychodzić z radością na stadion. Póki co, to widzę. Jednak dla mnie najważniejszy jest też aspekt rozwoju Akademii Widzewa i struktur klubu. Chcemy poprawić kwestie sprzedażowe, obsługi kibica jako konsumenta, uporządkować wiele spraw. Wprowadzamy szereg procedur na wzór klubów ekstraklasy. Samymi transferami i "ciśnieniem na wynik" tego nie osiągniemy.
Czy to oznacza, że w zimę nie powinniśmy spodziewać się wielu ruchów kadrowych?
- Rozegraliśmy dopiero 9. kolejek. Zobaczymy w jakiej sytuacji będziemy w grudniu. Mam swoje przemyślenia, ale dla mnie najważniejszy jest rozwój tych zawodników, których mamy. Nie chcę w Widzewie kolejnej rewolucji, ale ewolucji. Jestem przeciwnikiem kupowania kolejnych zawodników w zimę, jeżeli nie będzie to konieczne. Wolę te pieniądze wydać na lepsze warunki podczas zimowego obozu, mocniejszych sparingpartnerów, czy zainwestować np. w sprzęt do odnowy biologicznej, niż dokładać kolejne pieniądze na wynagrodzenia zawodników. Na tym etapie, na jakim jest Widzew, uzależnianie klubu tylko od transferów to droga donikąd.
Ważnym obszarem w rozwoju klubu jest również infrastruktura. Czy klub zajął się już tym tematem?
- Największe wyzwanie, jakie moim zdaniem stoi przed Widzewem, tak aby mógł on funkcjonować w przyszłości, to budowa własnego ośrodka treningowego. Stadion formalnie nie jest nasz, ośrodek przy ul. Małachowskiego również. Musimy to zmienić i w przypadku wejścia do ekstraklasy przeznaczyć część pieniędzy na budowę własnej bazy. Dziś jej brak to olbrzymi problem w funkcjonowaniu klubu. Właśnie wróciłem z oględzin murawy po meczu rugby, który był rozgrywany w Sercu Łodzi w ubiegły weekend i - będąc zupełnie szczerym - to jej stan po tym spotkaniu jest fatalny. Murawa jest tak zniszczona, że przed MAKIS-em ciężka praca, abyśmy w czwartek mogli spokojnie odbyć trening. Cenię każdy sport i wiem, jak trudne jest prowadzenie innych klubów, ale to co zobaczyłem dzisiaj, daje mi kolejny jasny sygnał, że Widzew musi zainwestować w infrastrukturę. Wiem już teraz, że ze względu na dostępność Łodzianki musimy znaleźć plac treningowy przynajmniej dla jednej z drużyn. Mamy tam też problemy np. z wjazdem na teren ośrodka, ale one nie wynikają z relacji z MOSIR-em, ale z pewnego stanu prawnego i uwarunkowań, gdzie ten obiekt się znajduje. Nie możemy też wejść na boisko naturalne dopiero w kwietniu, jak to miało miejsce w zeszłym roku. Współpraca z MAKiS-em, czy MOSiR-em układa się bardzo dobrze, więc wierzę, że i z tym sobie poradzimy. Jednakże problem infrastruktury, czyli podstawowej rzeczy w funkcjonowaniu klubu sportowego, to w chwili obecnej największe wyzwanie dla Widzewa.
Skoro rozmawiamy o dostępności stadionu, to nie można pominąć tematu najbliższych derbów Łodzi. W weekend media obiegła informacja, że mecz derbowy ma zostać rozegrany w sobotę lub niedzielę (23-24 października) o 12:40, w związku z planowanym na 3 dni wcześniej meczem reprezentacji Polski kobiet z Norwegią.
- Tutaj chcę także zaznaczyć, że jako Widzew nie zarabiamy w żaden sposób na meczach reprezentacji, co więcej, musimy wtedy opuścić nasz stadion, w tym szatnie. Chociaż jest to dla nas uciążliwe, rozumiemy i akceptujemy ten fakt. Uważam, że stadion Widzewa powinien być dostępny dla wszystkich drużyn narodowych piłki nożnej. Jednakże ustalenie meczu reprezentacji kobiet z Norwegią na czwartek, tuż przed planowanym meczem z ŁKS-em, uważam za pewnego rodzaju nieporozumienie. Od półtora miesiąca prowadzimy rozmowy z PZPN-em i Pierwszą Ligą, aby mecz derbowy był w piątek o 20.30. Alternatywnymi terminami były sobota lub niedziela o 12:40, jednak wysłaliśmy do PZPN-u pisma z prośbą o utrzymanie piątkowego terminu. I można powiedzieć, że pewne porozumienie osiągnęliśmy. Niestety w zeszły piątek dowiedziałem się, że mecz reprezentacji będzie na naszym stadionie już w czwartek, 21 października. Od razu wyraziłem swoje niezadowolenie. Nie dlatego, że coś nam się należy, tylko dlatego, że to dla nas olbrzymi problem organizacyjny, a my - jako Widzew - dochowaliśmy należytej staranności, żeby odpowiedni termin "zarezerwować". Tu nie chodzi tylko o nasz interes, ale o promocję całej Fortuna 1 Ligi. Mam jednak nadzieję, że wciąż uda się osiągnąć kompromis. Powtórzę jeszcze raz - jesteśmy otwarci na współpracę z PZPN-em i innymi podmiotami, ale liczymy na profesjonalizm i zrozumienie każdej ze stron.
Czy mając na uwadze problem z wyznaczeniem dogodnej daty rozegrania mecz derbowego, wezmą w nim udział kibice ŁKS-u?
- Dla mnie ważne jest przyjmowanie kibiców każdej drużyny na stadionie Widzewa. Po pierwsze uważam, że tylko takie spotkania mają prawdziwą atmosferę meczu piłkarskiego. Byłem jednak na meczu w Tychach i przecierałem oczy ze zdumienia, widząc co dzieje się na części sektorów zajmowanych przez kibiców "gospodarzy". Uważam, że odpowiedzialność zbiorowa nie jest rozwiązaniem, ale jestem też prawnikiem, który specjalizuje się w organizacji imprez masowych i wiem, jak trudne jest zabezpieczenie wydarzeń kwalifikowanych jako imprezy podwyższonego ryzyka. Chciałbym, aby kibice ŁKS-u weszli na stadion, ale po meczu z Tychami mogę stwierdzić, że podporządkujemy się każdej decyzji Policji, czy władz lokalnych, co do obecności kibiców gości na derbach.