Mariusz Zawodziński: Spodziewałem się ostrzejszego powitania
Ładowanie...

Global categories

07 May 2016 08:05

Mariusz Zawodziński: Spodziewałem się ostrzejszego powitania

Po pięciu latach na stare śmieci wrócił pomocnik łódzkiego zespołu Mariusz Zawodziński. Popularny "Owca" zanotował kolejne dobre zawody i był kluczową postacią drugiej linii czerwono-biało-czerwonych.
Pierwsze minuty w wykonaniu podopiecznych Marcina Płuski nie wyglądały najlepiej. Bełchatowianie mocno zepchnęli łodzian do defensywy i początkowo nie dali Widzewowi zbliżyć się pod własną bramkę. Cierpliwość czerwono-biało-czerwonych się jednak opłaciła i z czasem to oni przejęli inicjatywę. - Może początkowo nasza gra wyglądała troszeczkę nerwowo, lecz chcieliśmy chwilę przeczekać rywala, żeby zobaczyć jak GKS będzie się prezentował. Gospodarze niczym nas nie zaskoczyli. Może z początku prowadzili grę, ale to my byliśmy skuteczniejsi. Szczególnie mieli problemy z naszą prawą stroną, gdzie głównie rozprowadzaliśmy swoje ataki. W drugiej połowie wiedzieliśmy, że ruszą na nas od pierwszych minut. Grali tylko górne piłki, przeważnie crossy na napastników, lecz to my okazaliśmy się lepsi. Strzeliliśmy najpierw drugą, potem trzecią bramkę i trzy punkty jadą do Łodzi. - skomentował po meczu

Szczególnie po zdobyciu pierwszej bramki dało się zauważyć, że goście śmielej stwarzali sobie sytuacje podbramkowe, co ostatecznie przełożyło się na wysokie zwycięstwo. - Zawsze jak strzela się pierwszą bramkę to ma się ten komfort psychiczny. Ten pierwszy gol z pewnością uspokoił naszą grę w środku pola, mogliśmy lepiej rozgrywać piłkę. - odniósł się

Pomocnik łódzkiej drużyny z Bełchatowem związany jest od małego. Tutaj bowiem stawiał swoje pierwsze kroki jako piłkarz. W ekipie GKS spędził 8 lat. Nic dziwnego zatem, że kibice "Brunatnych" w dość niemiły sposób przywitali swojego wychowanka. - Wiedziałem, że mogę spodziewać się niemiłych słów od kibiców GKS-u. Był to jednak tylko jeden okrzyk. Potem kibice widzieli już moją grę i chyba żałowali swoich słów. Szczerze myślałem, że bełchatowianie troszeczkę ostrzej mniej przywitają. Wiedziałem, jednak po co przyjechałem i wcale mnie to nie deprymowało. Wróciłem do swojego domu, a jak wiadomo u siebie gra się najlepiej i pokazałem to na boisku. - podsumował