Global categories
Marcin Krzywicki: Możemy się umówić na bramkę co połowę
30-letni napastnik, który ma za sobą występy w ekstraklasie, a pod koniec 2008 roku został nawet powołany do reprezentacji Polski przez Leo Beenhakkera, na boisku w Kutnie po raz pierwszy wystąpił z herbem Widzewa na piersi. Do Widzewa przyszedł z PGE GKS Bełchatów, w którym prezentował dobrą formę strzelecką w ostatnich sparingach. - W okresie przygotowawczym czuję się dobrze, nic się nie zmieniło. Starałem się przede wszystkim zaliczyć jednostkę treningową. Fajnie, że udało się ją zakończyć z bramką. Mogły być dwie, ale zostawmy coś na ligę... - mówi z uśmiechem Marcin Krzywicki.
Nowemu napastnikowi Widzewa udało się wykorzystać dobry przerzut Michała Czaplarskiego i ustalić wynik ostatniego meczu kontrolnego łodzian przed startem trzecioligowych rozgrywek. Mógł ustrzelić dublet, ale pięć minut przed końcem spotkania zmarnował rzut karny. - Nie chciałem się wpychać, bo jestem tu dopiero kilka dni. Koledzy jednak kazali strzelać, pomyśleli pewnie "Krzywy, musisz!" i... strzeliłem. Na jakiś dach 200 metrów za stadionem. Mam nauczkę, więcej się nie będę pchał - dodał.
Jeśli jednak nowy snajper czerwono-biało-czerwonych będzie strzelał bramkę co 45 minut, nikt przy al. Piłsudskiego nie powinien kręcić nosem. - Ok, możemy się tak umówić, że w każdej połówce coś ukłuję. Żadnych konkretnych celów sobie jednak nie stawiam. Chcę przede wszystkim grać i robić to dobrze. Będzie dla kogo grać, bo 18 tysięcy na pierwszym i kolejnych meczach robi wrażenie. Tutaj nie będzie możliwości, by przejść obok meczu. Gdy 18 tysięcy ryknie, to nie będziesz miał wyjścia - stwierdził.
Liczbą dnia dla Marcina Krzywickiego z pewnością będzie jedynka. Do pierwszego meczu, pierwszej bramki oraz niestrzelonego karnego napastnik RTS dołożył również po zakończeniu spotkania popularne w mediach społecznościowych selfie. - Jeden z kibiców mnie poprosił, więc poszło pierwsze selfie. Odhaczone - zakończył "Król Twittera".