Global categories
Marcin Broniszewski: Losy sztabu szkoleniowego determinuje wynik
Marcin Olczyk: Jak sztab szkoleniowy ocenia okres przygotowawczy do rundy wiosennej sezonu 2017/2018?
Marcin Broniszewski: Z całości przygotowań jesteśmy bardzo zadowoleni. W ostatnim czasie pogoda może nie pokrzyżowała nam planów, ale w jakimś stopniu na pewno utrudniła pracę, bo jednak stałe przebywanie na tak dużym mrozie jest po prostu mało przyjemne. Daliśmy sobie jednak z tym radę.
Czy udało się zrealizować wszystkie założenia na ten okres?
- Absolutnie tak. Zdarzały się bieżące korekty, wynikające z aktualnej sytuacji czy doraźnych potrzeb, ale nie zaburzały one całego wcześniej przygotowanego planu. Poszczególne zmiany nie miały jednak wpływu na całokształt.
Piłkarze zgodnie twierdzą, że treningi były ciężkie, ale obyło się niemal bez urazów. Większość kontuzji, które ostatnio dotknęły zespół, to efekt starć z rywalami w sparingach. Jak ocenia pan okres przygotowawczy pod względem pracy fizycznej wykonanej przez zespół?
- Wszyscy piłkarze w proces treningowy byli bardzo mocno, nawet ponadprzeciętnie zaangażowani. To, że mówili gdzieś tam w tle, że jest ciężko, co w takiej sytuacji jest normalne, absolutnie nie wpłynęło na atmosferę i jakość pracy. Obciążenia dobierane były pod kątem możliwości, co też na bieżąco analizowaliśmy. Nie da się oczywiście jeden do jednego przenieść na ten zespół najlepszych rozwiązań wynikających z olbrzymiego doświadczenia trenera Smudy, ale z czasem powinniśmy dochodzić do tego najwyższego, w pełni zawodowego poziomu. Na ten moment plan pracy był tak dobrany, żeby osiągnąć możliwie najlepszy efekt z posiadanymi zawodnikami.
Czy w takim razie do tego najwyższego poziomu pracy piłkarskiej dużo Widzewowi brakuje?
- Materiał, jak wszyscy na pewno zauważyli, zimą uległ zmianie. Zawodnicy, którzy nie spełniali oczekiwań, pożegnali się z klubem. W zamian pozyskaliśmy tych, którzy w stu procentach je spełniają. W tym kierunku będziemy dalej pracować, więc i obciążenia będą z czasem rosnąć, aby jakość tego zespołu była jeszcze lepsza.
Czyli ze wzmocnień zespołu jesteście w pełni zadowoleni?
- Zgadza się. Stosunkowo szybko udało nam się połączyć dwa czynniki - pozyskać doświadczonych, gotowych do gry zawodników i utalentowaną młodzież, dającą dużo szersze pole manewru wynikające z konieczności gry przynajmniej dwoma młodzieżowcami w lidze. Wzbogaciliśmy się o rutynę i doświadczenie, a przy tym młodość i talent. Środowisko, które udało nam się stworzyć, będzie bez wątpienia służyć rozwojowi tych najlepiej rokujących zawodników. Będą oni mieli od kogo się uczyć na boisku. Będziemy nad tym czuwać, żeby klub i kibice mieli z nich jak najwięcej pożytku i satysfakcji.
Dzięki transferom doszła przede wszystkim spora dawka jakości i talentu czy również możliwości i wariantów taktycznych?
- To drugie na pewno też, bo dochodzą kartki, kontuzje czy chwilowe spadki formy. To są rzeczy, które piłkarzom towarzyszą od lat. Nie da się utrzymać najlepszej dyspozycji przez cały sezon. Przychodzą słabsze momenty i powinniśmy sobie z tym poradzić. Musimy mieć kilka gotowych wariantów i pomysłów na grę. Szersza kadra na pewno nam w tym pomoże.
W jednym z wywiadów wspominał pan, że nie jest fanem indywidualizacji treningów, ponieważ docelowo wszyscy piłkarze grają w tym samym meczu, z tym samym rywalem. Jak to pogodzić z trenowaniem kadry, w której znajdują się nastolatkowie i piłkarze mający ponad 30 lat na karku?
- Nie są to łatwe rzeczy, ale cały sztab szkoleniowy ma w tym obszarze swoje doświadczenia i ostatecznie udało nam się z tym problemem poradzić. Piłkarzom, którzy nie byli przygotowani na te największe obciążenia, w pewnych momentach po prostu odpuszczaliśmy. Nie było w tym żadnej wyjątkowej filozofii. Doświadczeni zawodnicy mają bardziej wytrenowane organizmy i im nie trzeba było nic zmieniać.
Niektórych młodych piłkarzy musieliście chyba jednak siłą zmuszać do odpuszczania. Czy nie tak właśnie było z Kubą Jasińskim w Uniejowie?
- Zgadza się. Wynika to z rywalizacji i ambicji zawodników. "Jasinka" faktycznie był mocno zdeterminowany, ale wiemy, że duże obciążenia mogą zaszkodzić w jego rozwoju. Młodość rządzi się swoimi prawami. On nie jest jeszcze w pełni ukształtowany z somatycznego punktu widzenia, dlatego z pełną świadomością dozowaliśmy mu ćwiczenia. Ambicja na pewno go rozpiera, co jest dobrym objawem w kontekście jego przyszłości.
Zimą rozegraliście dziesięć sparingów, z rywalami od pierwszej do czwartej ligi. Czy któryś z tych gier kontrolnych okazała się być dla sztabu szkoleniowego cenniejsza niż inne?
- Do wszystkich sparingów przywiązywaliśmy wagę. Mieliśmy pod ich kątem wytyczane konkretne założenia do realizacji. Do każdego rywala podchodziliśmy z pełnym zaangażowaniem i szacunkiem. Te gry służyły rozwojowi oraz sprawdzeniu pewnych możliwości i okoliczności, które pojawić mogą się w rozgrywkach ligowych. Chcieliśmy też widzieć, jak zawodnicy reagują na permanentną rywalizację. Wszyscy znosili to godnie, a nie jest łatwo działać bez przerwy pod presją.
Remis z KKS-em Kalisz i tylko jednobramkowe zwycięstwo z czwartoligową Bronią Radom mogą martwić?
- Przede wszystkim mieliśmy w tych meczach do czynienia z sytuacjami, które spotkają nas w lidze. Może się zdarzyć, że będziemy musieli gonić wynik. Sport jest w końcu nieprzewidywalny. Może być i tak, jak w rywalizacji z Bronią, że będziemy mieć multum sytuacji i nic nie będzie wpadać do bramki. Bywało tak przecież jesienią. Dobrze, że dzieje się to w sparingach. Jesteśmy przekonani, że zadziała to na chłopaków mobilizująco, dzięki czemu każdą sytuację do podwyższenia wyniku w lidze będą traktować bardzo poważnie. Podobnie jak sytuacje, po których możemy stracić bramkę, jak miało to miejsce w Kaliszu. Dlatego konieczna będzie koncentracja przez pełne 90 minut i więcej, a nie tylko w wybranych fazach meczu.
Czy po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym przed rundą wiosenną czegoś się obawiacie?
- Trudno mówić o konkretnych obawach. Wszyscy doskonale wiemy, że sport uczy pokory. Składanie wielkich deklaracji przed ligą może być zgubne. Ja w tego typu tematach jestem zawsze bardzo ostrożny. Szanujemy rywalizację i przeciwników. Mamy jednak swoją ambicję i skupiamy się na realizacji celu.
Kibice pobili kolejny karnetowy rekord, wykupując ich ponad 16 tysięcy. Jakie ma to znaczenie dla sztabu szkoleniowego?
- Na pewno motywuje to nas do dalszej ciężkiej pracy w dążeniu do realizacji naszego wspólnego celu, jakim jest awans. Z drugiej strony to wielka odpowiedzialność społeczna, bo widzimy jak wielkim zainteresowaniem cieszy się klub. Kibice pokazują, jak ważne jednak dla nich, żeby ich ukochany klub wrócił na właściwe miejsce, czyli do piłkarskiej ekstraklasy. Jestem pewien, że niezależnie od tego, kto prowadziłby Widzew, kibice kochający ten klub oddaliby za niego wszystko i dalej chodzili tak licznie na mecze i wykupowali wszystkie bilety.
Czy pan, widząc to wszystko i biorąc w tym udział, chciałby związać swoją trenerską przyszłość z Widzewem?
- Na pewno tak, ale losy sztabu szkoleniowego determinuje wynik sportowy. Jeśli jego nie ma to wszystko wygląda inaczej. Atmosfera w samym klubie i klimat do pracy są bardzo sprzyjające. Warunki bardzo mi odpowiadają, ale jak nie będzie wyniku to potrzebne będą zmiany. Dlatego robię wszystko, by wywiązać się jak najlepiej z moich obowiązków i wierzę, że przysłuży się to Widzewowi.