Maciek walczy z guzem mózgu. Widzewiacy, pomagamy!
Ładowanie...

Global categories

09 October 2018 07:10

Maciek walczy z guzem mózgu. Widzewiacy, pomagamy!

10-letni Maciek potrzebuje widzewskiego wsparcia. W sobotę piłkarze wzięli udział w pikniku charytatywnym, a w internecie trwa zbiórka pieniędzy.

Choroba postępuje błyskawicznie, dlatego pomoc jest potrzebna natychmiast, tym bardziej że dotychczasowe leczenie - chemio- i radioterapia - nie przynoszą spodziewanych efektów, a stan chłopca się pogarsza. Szansą jest leczenie w Czechach lub Stanach Zjednoczonych, co wiąże się z kosztami (ponad 200 tys. złotych).

Do akcji pomocy włączył się Widzew. Delegacja klubu - z piłkarzami Damianem Paszlińskim i Kacprem Falonem - wzięła udział w sobotniej imprezie. Przekazaliśmy na licytację koszulkę meczową z podpisami całej drużyny. Zawodnicy zrobili mnóstwo zdjęć z młodymi fanami, rozdali setki autografów, a przy okazji zbierali do puszek pieniądze na leczenie Maćka.

Widzewiacy wzięli udział także w kilku meczach z uczniami SP 81 na orliku. Na zakończenie stanęli do wspólnego zdjęcia. W ciągu kilku godzin przez piknik przewinęło się około półtora tysiąca osób. Piłkarze Widzewa zadeklarowali też, że jak najszybciej odwiedzą chorego chłopca w szpitalu przy ul. Spornej.

Maćkowi można pomóc także poprzez zbiórkę internetową: https://zrzutka.pl/maciek81

List Magdaleny, mamy Maćka:

„Jestem mamą Maćka – 10-latka z guzem pnia mózgu. Diagnozę postawiono pod koniec lipca 2018 roku, zaledwie po dwóch miesiącach od pierwszych dolegliwości… Maciek od urodzenia jest bardzo energicznym chłopcem. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Jego świat zaczął się chwiać, kiedy gra w piłkę zaczęła go męczyć, a jazda na rolkach, deskorolce i rowerze kończyła się upadkami.

W lipcu 2018 wyjechał na pierwsze kolonie w Sudety. To wtedy po raz pierwszy pojawił się ból głowy, którego nie poprzedziło urwisowanie. Telefon do domu z informacją, że nie ma już siły grać w piłkę obudził czujność. To zdanie zabrzmiało niewiarygodnie, bo Maciek na aktywność fizyczną zawsze miał siły. Po powrocie z kolonii zaczęły się problemy z prawą nogą. Nie były jednak na tyle kłopotliwe, by powstrzymać synka przed wyjazdem nad jezioro. Niestety, wakacyjną radość zburzyły kolejne dolegliwości. Kilka dni później Maciuś był już podejrzanie słaby, kulał i zaczęły się problemy z prawą ręką. Gdy pojawiły się wymioty i przestał używać prawej ręki było jasne, że dzieje się coś bardzo złego...

25 lipca doktor przekazała mi informacje - syn ma guza pnia mózgu. Z dnia na dzień było już tylko gorzej. Doszła senność, zmęczenie, ciężki oddech i szybkie bicie serduszka. Prawa nóżka komplikuje poruszanie się, a prawa ręka jest zupełnie niesprawna. Każdy poranek zaczyna się wymiotami, które z dnia na dzień przedłużają się do godzin popołudniowych. Mój synek przestaje jeść i podnosić główkę w obawie przed kolejnymi wymiotami. Udaje się nad tym zapanować dopiero w szpitalu. Maciek rozpoczyna terapię sterydową i przeciwobrzękową. Jego buźka puchnie i zaczyna się krztusić podczas przełykania. Okazuje się, że guz mimo kolejnego cyklu chemioterapii zaczyna rosnąć. Dziś ma wielkość mandarynki. Ucisk na nerwy powoduje kolejne fale dolegliwości.

Obecnie jest po drugim cyklu chemioterapii. 26 września rozpoczęliśmy cykl 30 dawek radioterapii. Choroba bardzo szybko się rozwija i ogranicza funkcjonowanie Maćka. W tej chwili porusza się na tymczasowo udostępnionym wózku inwalidzkim, jego mowa jest niezrozumiała nawet dla najbliższych, ma problemy z przełykaniem, płytki oddech i niesprawną prawą rączkę. Moje słoneczko wymaga już stałej opieki. Moja obecność przy synku jest dla niego cudownym lekarstwem, niestety niewystarczającym. Opieka pozbawia mnie możliwości wykonywania pracy, a codzienność nie ma skrupułów. Koszty lekarstw, środki pielęgnacji, konsultacje lekarskie, rehabilitacja i dojazdy kosztują. Nie poddajemy się. Walczymy, by móc wykorzystać najmniejszą szansę na wygraną. Stawką jest życie, na które Maciuś ma tak wiele pomysłów.

Proszę - jako mama - pomóżcie nam w tej walce. Wierzę, że mój syn wróci do domu. Wierzę, bo jest silny! Pragnę, aby mógł znowu wyjść na podwórko, poganiać za piłką, pobawić się ze stęsknionym psem i cieszyć się dzieciństwem jak jego rówieśnicy. Będę wdzięczna za każdą okazaną pomoc i wsparcie za podarowanie mojemu synkowi kolejnego dnia. Mamy nadzieję, że kiedyś Maciek sam będzie mógł powiedzieć  - dziękuję.”