Kornel Kordas: Konkurencja w zespole jest i nie można odpuszczać
Ładowanie...

Global categories

09 June 2020 17:06

Kornel Kordas: Konkurencja w zespole jest i nie można odpuszczać

Dla Kornela Kordasa ostatni mecz w Rzeszowie ze Stalą miał szczególne znaczenie. To właśnie w klubie ze stolicy Podkarpacia obrońca startował do kariery w dorosłej piłce, o czym opowiedział na łamach widzew.com.

widzew.com: Wróciły wspomnienia, gdy zawitałeś z drużyną Widzewa na stadion w Rzeszowie?

Kornel Kordas: Dobrze było wrócić w rodzinne strony. To właśnie w Rzeszowie chodziłem do szkoły - gimnazjum. Szkoda, że mecz nie mógł być rozegrany w obecności kibiców, bo na pewno na trybunach pojawiłaby się moja rodzina oraz znajomi. Dla mnie był to pierwszy mecz, jaki rozegrałem na Stadionie Miejskim w Rzeszowie.

Zaglądając w twój piłkarski biogram, jako pierwszy klub widinieje JKS Jarosław...

- W rodzinnym Jarosławiu grałem od dziecka, ale to była bardziej taka zabawa z piłką. Jak miałem 13 lat, to już byłem w Rzeszowie, gdzie w Stali zacząłem na poważnie trenować i zajmować się grą w piłkę.

Trenerzy w Stali od początku widzieli w tobie bocznego obrońcę?

- Od razu tak nie było. Najpierw grałem na boku pomocy, potem w środku, a z wiekiem przesunięto mnie do obrony.

Jesienią debiutowałeś w Widzewie w oficjalnym meczu właśnie w spotkaniu ze Stalą. Pamiętasz ten moment?

- Akurat tak to się ładnie złożyło, ale nie zagrałem wtedy długo, bo to była zmiana pod koniec meczu. To było takie symboliczne, że w nowych barwach debiutowałem w spotkaniu z klubem, w którym się wychowałem.

Teraz w Rzeszowie wyszedłeś już w pierwszym składzie Widzewa. Spotkałeś na boisku jakichś starych znajomych ze Stali?

- Wprawdzie minęło tylko kilka lat, ale zmiany w zespole Stali są duże. Z czasów, gdy byłem w Rzeszowie, zostali jedynie Sławek Szeliga, zresztą były widzewiak, i Wojtek Reiman. Z nimi miałem okazję grać razem w Stali. W ekipie niedzielnych rywali było też kilku chłopaków, których kojarzyłem jako przeciwników z innych zespołów, gdy grałęm w niższych ligach na Podkarpaciu.

Jak czułeś się fizycznie w tym meczu i we wcześniejszym ze Skrą? Pytam, bo zimą straciłeś trochę czasu z powodu urazu i przerwy w treningach.

- Byłem wtedy zdenerwowany całą tą sytuacją i tym, że okres przygotowań częściowo uciekł mi przez tę kontuzję. Potem był początek rundy i znowu przerwa. Trenowałem indywidualnie i starałem się cały czas być w ruchu, żeby robić treningi motoryczne zaplanowane przez sztab trenerów. Dzięki temu teraz jestem przygotowany na dobrym poziomie.

Nie brakuje ci konkurencji na lewej stronie obrony? Marcel Pięczek wypadł ze składu z powodu kontuzji...

- Marcelowi przytrafił się drobny uraz i już niedługo wróci do gry. Konkurencja w zespole jest i nie można odpuszczać, bo cały czas w drużynie jest walka o grę w pierwszej jedenastce. Przecież trenuje też z nami Filip Becht, który również może zagrać na tej pozycji.

Jak tobie grało się w meczu w Rzeszowie?

- Na swojej stronie miałem Damiana Michalika, który kolejkę wcześniej strzelił trzy gole Elanie. Stal próbowała dobrze rozgrywać piłkę. Mecz był moim zdaniem wyrównany, bo momentami to rywale byli częściej przy piłce, ale potem to my mieliśmy swoje okazje i mogliśmy coś strzelić. Mogło to zakończyć się ze wskazaniem na obie strony, ale ostatecznie podzieliliśmy się punktami.

Ligę po przerwie zaczęliście od porażki i remisu. Jak będzie w kolejnych meczach?

- Musimy zagrać lepiej i po prostu wygrywać. Można powiedzieć, że remis w Rzeszowie jest wynikiem do zaakceptowania, po meczu z takim rywalem. Tylko jeżeli zremisowaliśmy ze Stalą, to nie możemy przegrywać wcześniej takich spotkań, jak ze Skrą. W tym meczu zwyczajnie daliśmy ciała i trzeba jak najszybciej to naprawić.