Global categories
Koncentracja da nam awans - rozmowa z Danielem Mąką
Bartosz Koczorowicz: Widzew kończy rundę na drugim miejscu w tabeli. Nie będzie więc potrzeby sztucznie motywować was przed rozpoczęciem wiosny.
Daniel Mąka: Myślę, że nie. Na początku i w trakcie rundy nie zakładałem, że będziemy mieć jakąkolwiek stratę do lidera. Teraz po fakcie, może nawet lepiej, że nie mamy przewagi, bo od pierwszego meczu w przyszłym roku będziemy musieli być maksymalnie skoncentrowani. Może, gdybyśmy mieli kilka punktów przewagi, to wkradłoby się w nasze szeregi rozluźnienie? Ciężko teraz mówić, co by było gdyby. Na obecną chwilę tracimy do lidera dwa punkty. Bardzo długo będziemy czekać na wiosnę. Przed nami sparingi. Mam nadzieję, że przejdziemy przygotowania bez kontuzji. Koncentracja da nam awans.
Trzy razy obejmowaliście w rundzie jesiennej fotel lidera, żeby po tygodniu go tracić na rzecz Sokoła Aleksandrów Łódzki. Nie można mówić już o przypadku. Skąd się biorą te wahania?
- To są statystyki, a ich się nie oszuka. Coś w tym rzeczywiście jest. Na gorąco jednak ciężko mi stwierdzić, jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy. Od analizy tego jest sztab szkoleniowy, który na pewno wyciągnie z tego wnioski. Liczę na to, że w marcu odzyskamy pierwszą pozycję i jej tym razem nie oddamy.
Zimowa przerwa trwać będzie dłużej niż cała runda jesienna. Czy taka sytuacja jest w jakikolwiek sposób pozytywna dla piłkarza?
- Trzeba to przyjąć. Wiemy, na jakim poziomie rozgrywkowym występujemy. Jeżeli chcemy krótszych przerw, to musimy zwyczajnie piąć się w hierarchii ligowej. W moim przypadku, taka sytuacja powtarza się od najmłodszych lat, więc jestem na to przygotowany. Przerwa jest po to, żeby trochę się poruszać, odpocząć i zregenerować się. Od stycznia zaczyna się ciężka żmudna praca - często przy minusowych temperaturach. Te treningi mają dać efekty wiosną.
Trener Smuda na konferencji prasowej powiedział, że brakowało wykończenia w sytuacjach, gdy piłka przechodziła wzdłuż bramki. A co twoim zdaniem zaważyło na stracie punktów z Sokołem Ostróda?
- Trudno się z trenerem nie zgodzić. Wydaje mi się, że nawet patrząc na uderzenie Michała Millera, przy hipotetycznym prowadzeniu 4:0 - daj Boże, żebyśmy tyle kiedyś prowadzili - ta piłka pewnie spadłaby Danielowi Gołębiewskiemu i byłoby 5:0. Jak nie chce jednak wpaść, to nie chce. Zabrakło skuteczności, podejmowania lepszych wyborów. Piłki były dogrywane, a zawodników ofensywnych nie było w określonych miejscach. Trener Smuda trafił w sedno problemu.
Mija już miesiąc od braku zwycięstwa na własnym boisku. Ostatni raz wygraliście z Pelikanem Łowicz po golu w doliczonym czasie gry. Ostatnia przekonująca wygrana miała miejsce w pierwszej połowie październia (4:0 z Turem Bielsk Podlaski). Może to dobrze, że nadszedł koniec rundy, bo dzięki temu emocje zarówno wśród fanów, jak i w drużynie, opadną?
- To na pewno. Oczywiście, że chcielibyśmy mieć kilkupunktową przewagę i mieć spokojniejszą zimę, ale tak się nie stało. W pewnych meczach mogliśmy dać więcej - mam na myśli zdobycze punktowe. Kilka spotkań powinniśmy byli wygrać. Szkoda, że nie sprostaliśmy zadaniu, bo tak trzeba to nazwać. Miesiąc bez zwycięstwa to zbyt długi okres. Wiemy, czego się od nas oczekuje, w jakiej liczbie kibice stawiają się na stadionie. Nie rozpieszczaliśmy fanów pod względem rezultatów w ostatnich tygodniach.
Presja mocno wpływa na decyzje, które podejmujecie przy rozgrywaniu akcji?
- Na to pytanie każdy z nas musiałby odpowiedzieć indywidualnie. Wydaje mi się jednak, że tak nie jest. Chcemy grać do przodu, chociaż czasem podajemy do stopera i może rzeczywiście rodzić się jakaś frustracja. Wspomniana presja może pojawić się w końcówce spotkania, kiedy wiemy, że różne sposoby nie zdały egzaminu i zaczyna się granie w pole karne na aferę. Nie jest to jednak spowodowane reakcją kibiców, bo oni nam pomagają i, pół żartem, pół serio, razem z nami strzelali bramki w meczach u siebie.
Szkoleniowiec Widzewa przyznał także na konferencji prasowej, że zimą najprawdopodobniej zajdą zmiany kadrowe mające na celu zwiększenie skuteczności w ataku. Może warto pokazać się trenerowi na pozycji napastnika? W zeszłym sezonie miałeś bardziej ofensywne zadania na boisku niż obecnie i strzeliłeś aż 17 bramek.
- Mamy w kadrze napastników, którzy starają się z całych sił, żeby zdobywać bramki. Tamten sezon jest już zamknięty. W obecnym nie mam takich statystyk. Gdybyśmy wygrali z Sokołem Ostróda, to mógłbym wtedy mówić, że mogę nie strzelać, byle byśmy wygrywali. Tak się jednak nie stało. Tracimy dwa punkty do lidera. Nie ma dramatu, ale potrzeba maksymalnego skupienia.