Wywiady i konferencje
Rezerwy
Piłkarze
Kazimierowicz: Lubię Łódź, a w Widzewie spędziłem najlepsze lata
Wracasz do Widzewa po pięciu latach. U nas zmieniło się sporo, a co w tym czasie wydarzyło się u ciebie?
Maciej Kazimierowicz: Były wzloty i upadki. Bezpośrednio po Widzewie trafiłem do Bałtyku Gdynia, gdzie klub został oszukany przez rzekomego sponsora. O całej sytuacji było głośno, więc nie będę wchodził w szczegóły. Po 3 miesiącach w Bałtyku rozwiązaliśmy umowę za porozumieniem stron i stamtąd trafiłem do Skry Częstochowa. Udało nam się wywalczyć awans do Fortuna 1 ligi, chociaż nikt na to nie stawiał. Mieliśmy fajny, ambitny zespół i zrobiliśmy to.
A jak znalazłeś się w LKS-ie Goczałkowice?
- Łukasz Piszczek sam do mnie zadzwonił i zaprosił do udziału w swoim projekcie. Moja narzeczona pochodzi z Goczałkowic, a w takiej małej miejscowości wszyscy się znają, dlatego zakładam, że o mnie też słyszał. To był bardzo wartościowy okres ze względu na możliwość współpracy z Łukaszem. Poznałem jego spojrzenie na piłkę, słuchałem o tym, czego nauczył się od Jurgena Kloppa czy Thomasa Tuchela. To są rzeczy, których nie wyciągnie się z wywiadów.
Skąd w takim razie decyzja o tym, żeby zamienić Goczałkowice na Widzew?
- Bardzo miło wspominam czas spędzony w Widzewie. Lubię duże miasta, a w Łodzi żyło mi się dobrze. Miałem okazję pograć jeszcze na poziomie centralnym, ale wiele klubów organizacyjnie nie funkcjonuje najlepiej, a ja nie chciałem się w to pakować. Do powrotu do Widzewa nikt nie musiał mnie przekonywać, bo ogrom i znaczenie tego Klubu to coś, z czym chcę się identyfikować. Poza tym mam rodzinę w Warszawie, w tym 99-letniego dziadka. Jest aktywny i zahartowany, ale gdyby potrzebował mojej pomocy, to będę blisko. Ja pochodzę z północy, a moja narzeczona z południa i teraz będziemy mieszkać w centralnej Polsce, więc wszyscy będą zadowoleni.
Oprócz gry w rezerwach, będziesz także asystentem w jednym z bloków klubowej Akademii. Na czym w tym momencie bardziej się koncentrujesz?
- Priorytetem cały czas jest dla mnie gra w piłkę i do Widzewa przychodzę z takim nastawieniem. Celem jest awans do III ligi. Jestem tutaj, żeby w tym pomóc i służyć młodszym kolegom swoim doświadczeniem. Przygodę ze szkoleniem dopiero zaczynam. W Akademii BVB pracowałem z grupą U-8, co polegało w dużej mierze na zabawie. Dopiero pracując w starszych grupach będę mógł stwierdzić, czy to rzeczywiście jest dla mnie.
Chcesz przywitać się z kibicami Widzewa Łódź po 5 latach?
- Życzcie mi zdrowia, a drużynie dobrych wyników, abyśmy na koniec mogli wspólnie cieszyć się z awansu