Global categories
Karne w Ozimku, strzelanina w Jadownikach i… wpadka w Sieradzu
Dość powiedzieć, że gdy w 1952 roku Widzewiacy w Pucharze Polski zagrali u siebie z Odrą Opole, to po raz kolejny na własnym terenie zaczynali sezon w krajowym Pucharze… pół wieku później, w 2001 roku z Polonią Warszawa.
Z dotychczasowych 45. startów na szczeblu centralnym Pucharu Polski Widzew 39 z nich zaczynał na boiskach rywali. Przeważnie, bo aż 28 razy, to czerwono-biało-czerwoni okazywali się lepsi i przechodzili do kolejnej rundy.
Jednak nie zawsze awans przychodził łatwo. Tak było m.in. 20 sierpnia 1977 roku na stadionie w Ozimku. Z zespołem Widzewa, który słabo zaczął sezon, a w perspektywie miał swój debiut w europejskich pucharach z Manchesterem City, pożegnał się trener Paweł Kowalski. Zastąpił go Bronisław Waligóra i jego debiut w roli szkoleniowca przypadł właśnie na wyjazdowe spotkanie 1/16 finału PP z Małapanew Ozimek.
Zespół z Opolszczyzny okazał się wymagającym rywalem dla wicemistrzów Polski. Przez 120 minut na boisku w Ozimku nie padła ani jedna bramka i kibice obejrzeli serię rzutów karnych, która zakończyła się szczęśliwie dla Widzewiaków i ich nowego trenera. Łodzianie wygrali w konkursie jedenastek 7-6 i awansowali do kolejnej rundy.
Kilka lat później (1981) pucharowy los wysłał Widzewa do… Rzeszowa, tyle że nie na mecz z Resovią, ale jej lokalnym rywalem - Stalą. Zespół RTS-u okazał się wyraźnie lepszy od rzeszowian, wygrywając 4:1. Jednego z goli dla łodzian strzelił wtedy Janusz Lisiak, wychowanek Widzewa, który dzięki raptem kilku występom w lidze znalazł się później w gronie piłkarzy mogących pochwalić tytułem mistrza Polski. Swoją jedyną bramkę w pierwszym zespole zdobył właśnie podczas pucharowej wizyty w Rzeszowie.
Wtedy łodzianie strzelili Stali trzy gole w raptem 10 minut, ale jeszcze szybszą skutecznością w wyjazdowym meczu Pucharu Polski Widzewiacy popisali się w premierze sezonu 1984/1985. Wtedy czerwono-biało-czerwoni zawitali na stadion Ludowego Klubu Sportowego Jadowniczanka ze wsi Jadowniki położonej w Małopolsce, nieopodal Brzeska.
Miejscowi piłkarze przed meczem zapowiadali walkę na całego z Wielkim Widzewem. Jednym z nich był znany później ligowiec Janusz Bodzioch, wtedy obrońca Jadowniczanki. - Będę krył Dziekanowskiego. Nie boję się go. On ma dwie nogi, ale i ja mam dwie - zapowiadał Bodzioch... i Dziekanowski (na zdjęciu) w ciągu pierwszych dziewięciu minut strzelił gospodarzom 3 gole. Zajęło to napastnikowi Widzewa 5 minut, a mecz zakończył się wynikiem 7:1 dla czerwono-biało-czerwonych.
Jednak nie zawsze łodzianie wywiązywali się dobrze z roli faworyta w wyjazdowych premierach sezonów Pucharu Polski. Polar Wrocław, Flota Świnoujście, Stal Sanok - nazwy tych klubów nie kojarzą się kibicom Widzewa pozytywnie w kontekście startów ich drużyny w turnieju tysiąca drużyn. Podobnie jak Warta Sieradz, z którą zespół RTS zaliczył jedną ze swoich największych pucharowych wpadek.
Do Sieradza Widzewiacy przyjechali jako liderzy zaplecza ekstraklasy po dwóch pierwszych kolejkach sezonu. Ich pucharowym rywalem był zespół grający w IV lidze i wydawało się, że łodzianie łatwo poradzą sobie z gospodarzami. Tymczasem "utonęli" na boisku Warty, niespodziewanie przegrywając 2:3 i to mimo tego, że wtedy zespół trenera Stefana Majewskiego dwukrotnie obejmował prowadzenie po golach Davora Marasa. Dzisiaj już mało kto pamięta tego napastnika rodem z Czarnogóry, który jesienią 2005 roku nie potrafił zdobyć chociaż jednej bramki w jedenastu występach w II lidze. Skończyło się tylko na dwóch trafieniach w meczu Pucharu Polski, o którym w Widzewie chciano jak najszybciej zapomnieć.
Jutro, po ponad 40 latach, Widzewiaków czeka kolejna pucharowa premiera sezonu w Rzeszowie. Oby była podobna do tej wspomnianej z marca 1980 roku. Tak jak wtedy, również teraz łodzianie zagrają na stadionie Stali.