Kacper Karasek
Wywiady i konferencje
Piłkarze
Kacper Karasek: Chcę cały czas podnosić swoje umiejętności
W zasadzie w ciągu trzech tygodni przyjechałeś do Widzewa na testy, pojechałeś z zespołem na zgrupowanie, zagrałeś w kilku sparingach i podpisałeś z Klubem kontrakt. To sporo zmian jak na 19-letniego chłopaka…
- Faktycznie to był trochę zwariowany okres, ale najważniejsze jest to, że przekonałem do siebie sztab, że porozumiały się kluby i zakończyło się to podpisaniem umowy z Widzewem. Przyjeżdżałem na testy z myślą, by pokazać się z jak najlepszej strony i bardzo się cieszę, że miałem okazję od początku pracować z zespołem i z trenerem Niedźwiedziem, wdrażać się w jego system i filozofię gry.
Jakie wrażenia masz po obozie w Woli Chorzelowskiej? Jesteś zadowolony z pracy, którą tam wykonałeś?
- To był mój taki pierwszy prawdziwy obóz przygotowawczy z seniorską drużyną. Mieliśmy w Woli Chorzelowskiej do wykonania kawał ciężkiej pracy i nie będę ukrywać, że ostatniego dnia czułem ją trochę w nogach, choć teraz, po tym krótkim odpoczynku, czuję się już w pełni gotowy do kolejnych treningów. Mieliśmy na zgrupowaniu doskonałe warunki, świetnie przygotowane boiska i wszystko, co trzeba do pracy.
Urodziłeś się w Łowiczu, ale większość swojego życia spędziłeś w Skierniewicach. Wiesz, że Widzew ma tam prężnie działający fanklub?
- Oczywiście, w Skierniewicach na każdym kroku widać, że to widzewskie miasto. Jako zawodnik Unii miałem okazję grać przeciwko Widzewowi w ubiegłym roku w meczu I rundy Pucharu Polski i mimo że mecz rozgrywaliśmy u siebie, to kibice ze Skierniewic bardziej chyba kibicowali Widzewowi niż nam. Z jednej strony był to dowód na to, jaką sympatią cieszy się Widzew w Skierniewicach, ale dla nas - jako dla zawodników Unii - było to bardzo dziwne uczucie (śmiech).
A jak to się w ogóle stało, że zacząłeś grać w piłkę?
- Chodziłem jeszcze do przedszkola, kiedy jeden z trenerów Widoku Skierniewice przyniósł dzieciom zaproszenia na treningi dla najmłodszych. Poszedłem na jedne zajęcia, potem drugie i tak już zostało. Mój tata grał kiedyś trochę w piłkę, ale bardzo mocno do pracy motywował mnie zawsze mój starszy brat. Czasami nie miałem już siły na kopanie, ale on zawsze wyciągał mnie na boisko i graliśmy razem.
W Unii występowałeś razem z byłym widzewiakiem Marcinem Pieńkowskim. Opowiadał ci o swoich doświadczeniach z okresu gry przy al. Piłsudskiego?
- Mam z Marcinem bardzo dobry kontakt, rozmawiałem z nim niedawno, jeszcze przed podpisaniem kontraktu, ale i wcześniej wielokrotnie opowiadał o Widzewie i zawsze wypowiadał się o klubie, kibicach i całej atmosferze w samych superlatywach. Teraz już sam na własne oczy widzę, że jest tu wszystko, co potrzebne do rozwoju i gry. Chcę się jak najwięcej uczyć i cały czas podnosić swoje umiejętności pod okiem trenera Niedźwiedzia. A jeśli tylko dostanę od niego szansę gry, zrobię wszystko, by ją wykorzystać.
Jak przyjęli cię koledzy w szatni?
- Miałem pewne obawy, bo czasem trudno jest się przyjąć w szatni w wyższej lidze, ale tutaj wszystko przebiega bardzo pozytywnie. Chłopaki pomagają mi, podpowiadają na każdym treningu i nie mam jak na razie żadnych problemów z aklimatyzacją.