Jerzy Pabich: W Widzewie spędziłem całą swoją młodość
Ładowanie...

Global categories

11 June 2020 19:06

Jerzy Pabich: W Widzewie spędziłem całą swoją młodość

Gościem Arkadiusza Stolarka w czwartkowym “Widzewskim Poranku” był Jerzy Pabich, dawny bokser Robotniczego Towarzystwa Sportowego.

Głównym tematem audycji były wspomnienia Pabicha, dotyczące historycznych początków klubu. - Stadion Widzewa był mi bardzo bliski, ponieważ spędziłem tam całą swoją młodość. Obiekt ten był miejscem spotkań lokalnych społeczności. Młodzież robiła tu swoje pierwsze kroki w kierunku boksu czy piłki nożnej. Gdy ja zacząłem uczęszczać na treningi trenerem był Stanisław Jaskuła, spod jego ręki wyszli między innymi zawodnicy tacy jak Józef Reszpondek czy Wiesław Rutkowski - opowiadał były zawodnik Widzewa.

Trudnym momentem dla całej sekcji bokserskiej było rozebranie starej, drewnianej hali, która znajdowała się tuż obok stadionu przy al. Piłsudskiego 138. - Hala ta była największą i najlepszą w Łodzi. Przyjeżdzali tu  koszykarze ŁKS-u, by móc trenować, dlatego nigdy nie stała pusta i zawsze się coś działo. Zawody, które odbywały się na starej hali były biletowane jak i nie. Ciężko było z niej od razu zrezygnować i dlatego czekaliśmy, aż wybuduje się Pałac Sportowy, dopiero wtedy część imprez została tam przenoszona. Boisko było zasłonięte przez hale, lecz wejścia były zawsze otwarte. Była możliwość wejścia i oglądania treningów jak również potrenowania samemu w godzinach wolnych. Widzew żył tym boiskiem i to było dla nas bardzo ważne - dodał były bokser. 

Jerzy Pabich wspominał również o zawodnikach, których szczególnie zapamiętał z czasów swojej młodości - Piłkarz bardzo lubiany przez całą publikę Widzewa, nazywał się Korejwo. Chłopak bardzo szybki, który potrafił przegonić wszystkich obrońców. Zapamiętałem również Nowickiego, który grał w piłkę od dziecka w klubie. Jeśli chodzi o legendy boksu to zdecydowanie był to Czesław Wiśniewski. Wychowywał się bez rodziców, dlatego mówiono o nim dziecko Widzewa - wszyscy go znali. Był bardzo ambitny, ponieważ gdy złapał zawodnika w ringu to już go nie wypuścił. 

Gość Arkadiusza Stolarka wspominał również czasy, kiedy codziennością były mecze bokserskie w ramach ogólnokrajowej ligi. - Gdy rozgrywano zawody drużynowe, ludzie chodzili na mecze, ponieważ drużyny walczyły pomiędzy sobą. Gdy stało się to sportem indywidualnym nie każdy miał swojego faworyta, więc nie miał komu kibicować, przez co boks amatorski i zawodowy zdecydowanie stracił na znaczeniu - przyznał Pabich. 

Były zawodnik Widzewa opowiedział również o słynnej kawiarni prowadzonej w klubie. - To pomieszczenie to było serce klubu, nie było ważne kto z jakiej sekcji pochodzi. Przychodziło się tam po to by spędzić miło czas, nawet z ludźmi z zewnątrz. Kawiarnia była zawsze pełna i każdy był przyjmowany z wielkim uśmiechem.

Na koniec audycji Jerzy Pabich przyznał, że był zawodnik z którym ciężko było mu wygrać - W łódzkim boksie nie przegrałem żadnej walki i byłem dominatorem, jednak na Mistrzostwach Polski trafiałem zawsze na tego samego zawodnika -  Jerzy Wichman z Gwardii Warszawa, który bardzo dobrze boksował i potrafił mnie zatrzymywać. Traf chciał, że zawsze w pierwszych walkach z nim walczyłem.