Global categories
Janusz Niedźwiedź: Nie możemy sobie pozwalać nawet na chwile dekoncentracji
Za Widzewiakami intensywne dni. Po ligowym starciu w Rzeszowie, we wtorek łodzianie grali w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski z GKS-em 1962 Jastrzębie. Po dobrym spotkaniu Widzew wygrał 4:1 i awansował do kolejnej rundy rozgrywek pucharowych.
- Było widać polot i dużo dynamiki w naszych akcjach. Udawało nam się wychodzić spod pressingu większą liczbą podań, dość płynnie i stąd brały się późniejsze rozwinięcia ataków, które przyniosły piękne bramki. Wszystkie mi się podobały i ciężko byłoby mi wybrać, która najbardziej. W akcji, w której trafił Mattia Montini, wymieniliśmy wcześniej 6-7 podań, podobnie jak w akcji, po której padł pierwszy gol - była kapitalna i chciałbym, żebyśmy tak właśnie strzelali bramki. Trzecie trafienie to piękne podanie górą Montiniego do Dominika Kuna i jego strzał z woleja - cieszy mnie ta bramka, bo Dominik bardzo długo na nią czekał, zasługiwał na nią i ciągle coś stawało na przeszkodzie, natomiast w końcu się udało i teraz liczę, że Dominik pójdzie za ciosem i do tych asyst, które ma, dołoży jeszcze kolejne gole. Ostatecznie najważniejsze jest jednak zwycięstwo i awans do kolejnej rundy - mówił Janusz Niedźwiedź.
Według trenera, na uwagę zasługuje jednak nie tylko skuteczna gra zawodników ofensywnych. - Dobra, ofensywna i odważna była w tym meczu gra środkowych obrońców. I Daniel Tanżyna, i Patryk Stępiński wprowadzali piłkę dość wysoko, Daniel raz doszedł nawet do sytuacji, ale sędzia ostatecznie odgwizdał spalonego. W pierwszej połowie w narożniku pola karnego rywali piłkę dostał Tomek Dejewski i oddawał strzał z lewej strony, właściwie jak skrzydłowy. To też trzeba docenić - podkreślił.
Pewne zwycięstwo nie przesłania jednak sztabowi niedociągnięć w grze czerwono-biało-czerwonych, które skutkowały kilkoma kontrami w wykonaniu GKS-u oraz jedną strzeloną przez rywali bramką. - Mieliśmy moment dekoncentracji na początku drugiej połowy, kiedy pozwoliliśmy przeciwnikowi dojść do sytuacji i już wtedy "zapachniało" stratą gola. Było to kilka minut, kiedy straciliśmy kontrolę, ale nawet na takie kilka minut nie możemy sobie pozwalać, bo jest tak, że jeśli się o pewne elementy w grze nie dba i się ich nie pilnuje, to mogą przytrafić się rzeczy, które powodują, że traci się bramkę na 2:1 i mecz zaczyna się inaczej układać. W drugiej połowie pozwoliliśmy przeciwnikowi na za dużo, później co prawda strzeliliśmy na 3:1, ale po tym golu znów mieliśmy takich kilka minut braku skupienia. Nie możemy sobie pozwalać nawet na takie chwile dekoncentracji - dodał trener.
Wygraną z GKS-em 1962 Jastrzębie łodzianie poprawili sobie i kibicom nastroje po przegranej w ligowym spotkaniu z Resovią. - Od początku przypuszczaliśmy, że Resovia cofnie się i będzie broniła się w bloku 6-2-2, czyli ze skrzydłowymi cofniętymi właściwie aż do linii obrony. W takiej sytuacji nasza gra do 20-30 metra i tak wyglądała płynnie. Dominowaliśmy, wydawało się, że nic nie może się nam stać, że mecz będzie na 0:0, ale wpadła bramka dla Resovii, co prawda w ogóle nie wypracowana, ale ostatecznie okazała się decydująca. My natomiast nie oddawaliśmy strzałów, nie dochodziliśmy do pozycji, nie kreowaliśmy sytuacji i mieliśmy problemy z pokonaniem dość zwartego bloku obronnego rywali - mówił Janusz Niedźwiedź.
- Nie uważam, że trzeba mówić o "dołku" naszej formy. Oczywiście remis w meczu derbowym nas nie zadowalał, ale graliśmy w tym spotkaniu odważnie do końca, zdominowaliśmy przeciwnika w drugiej połowie i to spowodowało, że wyciągnęliśmy wynik na 2:2. Później rzeczywiście przydarzyła się nam porażka w Rzeszowie, ale to jest jeden przegrany mecz od jedenastu spotkań. Życzyłbym sobie zawsze, żeby "kryzys" występował po takim okresie. Już wtorkowe spotkanie pokazało, że znów graliśmy z polotem i finezją. Oczywiście nie ustrzegliśmy się błędów, bo - jak wielokrotnie podkreślałem - nie jesteśmy jeszcze drużyną na takim poziomie, że zawsze będziemy wszystkich dominować. Bardzo tego chcemy, pracujemy nad tym, ale przeciwnicy też chcą punktów, a przed nami mecze z Miedzią i Podbeskidziem, czyli zespołami z czuba tabeli, dobrze grającymi w piłkę - dodał.
W drugiej części programu trener odpowiadał na pytania kibiców, dotyczące m.in. planów transferowych na zbliżające się okienko. - Pamiętajmy, że mamy przed sobą jeszcze pięć meczów ligowych i jeden pucharowy. Jest to łącznie sześć spotkań, czyli z perspektywy trenera i zawodnika bardzo dużo. Mamy do zdobycia 15 punktów i awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Każdy zawodnik ma jeszcze szansę, by pokazać się z dobrej strony i odwrócić sytuację, że np. nie grał na początku lub w środku rundy - podkreślił opiekun Widzewa.
Powtórki porannego programu "Witamy w Klubie" tradycyjnie odbędą się o godz. 16:00, 19:00 i 21:00.