Global categories
Janusz Niedźwiedź: Mecz mógł się potoczyć w jedną i w drugą stronę
Niedzielny mecz 14. kolejki Fortuna 1 Ligi nie zaczął się dla Widzewa zbyt dobrze. Po golach Pirulo i Macieja Dąbrowskiego przegrywał z ŁKS-em 0:2, ale jeszcze przed przerwą bramkę kontaktową zdobył Patryk Stępiński. - Myślę, że nie tylko początek meczu, ale i cała pierwsza połowa była trochę zbyt nerwowa z naszej strony. Mieliśmy problem z podaniem piłki od partnera do partnera, żeby ona między nami pokrążyła i żebyśmy złapali płynność. Notowaliśmy za dużo strat, zbyt często oddawaliśmy piłkę przeciwnikowi i to napędzało ŁKS. Po 15-20 minutach trochę się to zmieniło, ale i tak tych strat w prostych sytuacjach było za dużo. Straciliśmy dwie bramki, ale gol już właściwie do szatni Patryka Stępińskiego przywrócił nas do tego meczu. Druga połowa była już lepsza, choć oczywiście stać nas na jeszcze lepszą grę - mówił na antenie klubowego radia Janusz Niedźwiedź.
- Wydarzyło się w tym meczu wiele ważnych rzeczy. Potrafiliśmy podnieść się z wyniku 0:2 na 2:2 - z jednej strony czuję niedosyt, bo w końcówce przycisnęliśmy jeszcze ŁKS i przynajmniej 2-3 razy piłka lądowała gdzieś w polu karnym rywala. Wydawało się, że jesteśmy jeszcze w stanie wyszarpać ten wynik. Z drugiej strony, trzeba docenić, że w ostatniej akcji meczu Kuba Wrąbel świetnie wybronił dolną piłkę. Mecz mógł się potoczyć w jedną i w drugą stronę, bo ŁKS też miał wcześniej swoje sytuacje i też mogliśmy mieć problemy - dodał.
Zdaniem szkoleniowca Widzewa, biorąc pod uwagę przebieg spotkania, ostateczny jego wynik trzeba docenić. - Mecz był energetyczny - pod względem emocjonalnym, liczby bramek, tego co działo się na trybunach, dopingu. Nawet dla postronnego widza był to szybki mecz, z kilkoma dobrymi akcjami po jednej i po drugiej stronie, ale ja lubię więcej ogłady, dojrzałości i mądrości w tym, co się robi. Myślę, że w całokształcie wynik trzeba jednak docenić, bo przegrywając 0:2 wyciągnęliśmy na 2:2, strzelając drugą bramkę w 88. minucie. Jest inny odbiór wyniku, kiedy prowadzi się 1:0 czy 2:0, a ostatecznie się remisuje, ale trzeba pamiętać, że zawsze jest to tylko jeden punkt - powiedział Janusz Niedźwiedź.
Prowadzący program Marcin Tarociński pytał trenera również o to, jak - jego zdaniem - wyglądał zespół pod nieobecność Marka Hanouska i Juliusza Letniowskiego, którzy z powodu kartek nie mogli zagrać w meczu derbowym. - Wiemy, jak ci piłkarze są ważni. Byli w rytmie meczowym, dawali nam wiele jakości, ale zawsze podkreślam, że ich forma nie byłaby taka wysoka, gdyby ci zawodnicy, którzy rywalizują z nimi, nie naciskali na nich i nie walczyli o swoje minuty w meczach. Ich dyspozycja wynika też z tego, że na każdym treningu muszą bardzo mocno pracować, żeby to miejsce w pierwszym składzie utrzymać, bo konkurencja jest spora. Dokonaliśmy korekty w przerwie, bo uznaliśmy, że przez środek powinno przechodzić jeszcze więcej piłek, a przegrywaliśmy 1:2, więc postawiliśmy na bardziej ofensywną zmianę. Później zszedł Mucha, a wszedł Karasek, więc graliśmy bez żadnego takiego klasycznego środkowego pomocnika, a właściwie czterema skrzydłowymi - tłumaczył Janusz Niedźwiedź.
Jak podkreślał, zespół Widzewa jest ciągle w budowie, a każde kolejne punkty trzeba będzie wywalczyć. - Często mówię, że czeka nas jeszcze sporo pracy, że Widzew to nie jest już gotowy produkt. Spotykam się z opiniami, że przecież wygrywamy mecze, więc wszystko będzie proste i usłane różami, a my będziemy sobie zdobywać po trzy punkty w każdym meczu, a na siedem kolejek przed końcem będziemy mieć 60-70 punktów. To nie jest takie proste po takich zmianach, jakie zaszły w tym zespole, aby wszystko ustabilizować. Przed nami jeszcze dużo pracy - podsumował.
W drugiej części programu szkoleniowiec odpowiadał na pytania kibiców, dotyczące m.in. stanu zdrowia Krystiana Nowaka, powrotu do gry - na razie w drugim zespole - Przemysława Kity oraz pojawienia się w meczowej kadrze Filipa Zawadzkiego. Powtórki porannego programu "Witamy w Klubie" tradycyjnie odbędą się o godz. 16:00, 19:00 i 21:00.