Jak Widzew uciszył Anfield
Ładowanie...

Global categories

16 March 2016 09:03

Jak Widzew uciszył Anfield

Dokładnie 33 lata temu mistrzowie Polski wyleczyli mistrzów Anglii z marzeń o awansie do półfinału Pucharu Europy Mistrzów Klubowych, odpowiednika dzisiejszej Ligi Mistrzów…

Wyobraźmy sobie, że dziś mistrz Polski gra w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i wyrzuca za burtę tych rozgrywek Barcelonę lub Real Madryt, będąc w dwumeczu drużyną lepszą... W marcu 1983 roku takiej sztuki dokonał właśnie Widzew, bo Liverpool był wówczas najbardziej utytułowaną drużyną na świecie. Za kadencji legendarnego menedżera, Boba Paisleya ekipa z Anfield sięgnęła po trzy Puchary Europy i pięć tytułów mistrza Anglii. Kto wie, czy starcia z Liverpoolem nie były najlepszymi meczami polskiego zespołu w całej historii pucharowych występów.

Złe miłego początki

Przed pierwszym spotkaniem widzewiacy przełożyli inaugurację ligowej wiosny, trener Władysław Żmuda wolał rozegrać sparing z trzecioligowym wówczas Orłem Łódź. Widzew wygrał 3:0, a potem piłkarze udali się na przedmeczowe zgrupowanie do Spały. Widzewiaków w starciu z Orłem prowadził asystent trenera, bowiem Żmuda oglądał na żywo mecz Liverpoolu z Manchesterem United. Gdy wrócił do Spały zastał swoich piłkarzy w fatalnym stanie. Drużynę zdziesiątkowała grypa. Zamiast trenować na zgrupowaniu, zawodnicy leżeli w łóżkach. W przeddzień meczu nie było mowy o treningu, szkoleniowiec zarządził jedynie spacer. Jednak w środę wszyscy czerwono-biało-czerwoni byli zwarci i gotowi. Nikt nie myślał o chorobie, wszyscy skupili się na Liverpoolu.

Na stadion ŁKS przyszło 45 tysięcy widzów. Ci najbardziej zdeterminowani wdrapali się nawet na maszty oświetleniowe. W Łodzi panowała zima, na bieżni zalegały pryzmy śniegu, a temperatura nie przekraczała zera. Na murawie widzewiacy nie ustępowali utytułowanym rywalom. Gdy Kenny Dalglish na początku meczu „sprzedał” soczystego kopniaka Tadeuszowi Świątkowi, skończyły się uprzejmości dla Anglików. Żądła Liverpoolu - Dalglish i Ian Rush - zostali kompletnie wyłączeni z gry przez widzewską defensywę. Gospodarze podjęli rękawicę w środku pola, na boisku nie brakowało twardej, męskiej walki.

"Sprawka" papieża?

Po zmianie stron widzewiacy przystąpili do ofensywy. Ledwie 180 sekund po wznowieniu gry centra z lewej strony zakończyła się dziwną interwencją Bruce'a Grobbelara. Pochodzący z Zimbabwe golkiper nie złapał piłki, lecz zbił ją pod nogi Mirosława Tłokińskiego. Napastnik Widzewa przytomnie się odwrócił i posłał piłkę do pustej bramki. 1:0 było rezultatem sensacyjnym, ale... zostało jeszcze 40 minut gry.

W 80. minucie Andrzej Grębosz czterdzieści metrów przed własną bramką uprzedził Sammy'ego Lee. Stoper Widzewa prostopadle podał do Włodzimierza Smolarka i podążył za akcją. Smolarek idealnym zagraniem w tempo wypuścił Grębosza po lewej stronie. Mający w pamięci zwycięskie starcia z innymi angielskimi drużynami - Manchesterem City i Manchesterem United - obrońca dośrodkował. Na linii pola karnego głową uderzył najniższy na boisku Wiesław Wraga. Trafił idealnie w dalszy róg bramki Liverpoolu. Dwa tygodnie wcześniej podczas audiencji w Watykanie Wragę po głowie pogłaskał papież Jan Paweł II...

2 marca 1983, stadion ŁKS
Ćwierćfinał Pucharu Europy Mistrzów Klubowych (pierwszy mecz)
Widzew Łódź - Liverpool FC 2:0 (0:0)
Bramki: Tłokiński 49., Wraga 80.
Widzew: Młynarczyk - Świątek, Grębosz, Wójcicki, Kamiński - Fi;lipczak (72. Wraga), Romke, Rozborski, Surlit - Tłokiński, Smolarek.
Liverpool: Grobbelaar - Neal, Lawrenson, Hansen, Kennedy - Whelan, Lee, Johnston (82. Hodgson), Souness - Dalglish, Rush.

Spacer przez stołówkę

Zatem Widzew jechał do Liverpoolu z dwubramkową zaliczką. Wystarczyło tylko i aż utrzymać tę przewagę na Anfield, wówczas awans do półfinału Pucharu Mistrzów stałby się faktem. Gdy widzewiacy jedli śniadanie w hotelowej stołówce, przemaszerowali przez nią piłkarze Liverpoolu strojący groźne miny. Taki chwyt psychologiczny. Po posiłku trener Żmuda zarządził: - Wracamy do pokoi przez ich stołówkę! Pokażemy, że się nie boimy!

Widzewiacy defilowali wśród jedzących mistrzów Anglii z uśmiechem na ustach. Tak pokazali butnym Anglikom siłę i pewność siebie.

16 marca 1983 roku Widzew rozpoczął starcie z mistrzem Anglii od niespodzianki w ustawieniu. Dwa tygodnie wcześniej uniwersalny Tłokiński grał w ataku obok Włodzimierza Smolarka. Tym razem pan Mirosław zastąpił na środku defensywy Grębosza.

Gdy napastnik wraca we własne pole karne to z reguły kończy się to nieszczęściem. Jednak to nie Tłokiński sprokurował jedenastkę dla "The Reds", a Marek Filipczak, który zagrał piłkę ręką. Rzut karny pewnie egzekwował niezniszczalny Phil Neal i gospodarze odrobili połowę strat już po kwadransie gry.

Później Zdzisław Rozborski wykorzystał fatalny błąd w środku boiska Graeme Sounessa i prostopadłym podaniem uruchomił nieodżałowanego Smolarka. "Sołtys" wjechał w "szesnastkę" Liverpoolu z szybkością torpedy i po starciu z bramkarzem Anglików padł jak długi w polu karnym. Na powtórkach widać było, że rzut karny należy się Widzewowi, jak psu zupa, bowiem Grobbelaar wyraźnie faulował napastnika łodzian. Do karnego podszedł Tłokiński i strzałem po ziemi wyrównał, choć bramkarz wyczuł jego intencje.

Czapki od mundurowych

Osiem minut po zmianie stron Smolarek wykończył wyśmienitą zespołową akcję Widzewa i łodzianie na Anfield prowadzili 2:1. Wówczas stało się jasne, że Liverpool musi strzelić jeszcze cztery gole, żeby awansować do półfinału. Anglicy rzucili się do ataku ze zdwojoną siłą, ale zdołali pokonać Józefa Młynarczyka ledwie dwa razy - w 80. minucie błędy widzewskiej defensywy wykorzystał Rush, zaś 10 minut później sposób na Młynarczyka znalazł David Hodgson.

Zwycięstwo 3:2 okazało się dla Liverpoolu Pyrrusową wygraną. Widzew pierwszy i ostatni (jak do tej pory) raz w swojej historii był w czwórce najlepszych zespołów Europy! Angielscy kibice żegnali widzewiaków zasłużonymi brawami. Smolarek i Tłokiński mieli na głowach czapki angielskich policjantów, które dostali w podziękowaniu za wspaniałe widowisko, jakie stworzyli.

Pytani o najbardziej pożądanego rywala w półfinale łodzianie odpowiadali - Real Sociedad San Sebastian lub HSV Hamburg. Żaden z nich nie chciał trafić na Juventus. Jednak fortuna przydzieliła im właśnie zespół z Turynu. Z Bońkiem i Platinim na czele.

16 marca 1983, Anfield, Liverpool
Ćwierćfinał Pucharu Europy Mistrzów Klubowych (rewanż)
Liverpool FC – Widzew Łódź 3:2 (1:1)
Bramki: Neal 15., Rush 80., Hodgson 90. - Tłokiński 33., karny, Smolarek 53.
Liverpool: Grobbelaar - Neal, Hansen, Lawrenson, Kennedy (65. Fairclough) - Whelan (39. Thompson), Lee, Johnston - Hodgson, Souness, Rush.
Widzew: Młynarczyk - Świątek, Wójcicki, Tłokiński, Kamiński - Romke, Rozborski (70. Woźniak), Wraga (82. Myśliński), Surlit - Filipczak, Smolarek.