Hubert Gołąbek: Bycie częścią tego klubu to spełnienie moich marzeń
Ładowanie...

Global categories

24 February 2019 17:02

Hubert Gołąbek: Bycie częścią tego klubu to spełnienie moich marzeń

Klubowy fizjoterapeuta przyznaje, że praca w klubie daje mu dużo satysfakcji. Cieszy się przy tym, że do sztabu pierwszej drużyny dołączył trener przygotowania fizycznego.

Marcin Olczyk: Czy trwający zimowy okres przygotowawczy jest dla klubowych fizjoterapeutów trudny?

Hubert Gołąbek: Na pewno jest to wymagający czas. Piłkarze pracują z dużą intensywnością, w związku z tym pojawiają się u nas bardzo często. Kilku z nich przytrafiły się kontuzje, co w tym okresie się oczywiście zdarza, ale jest to ryzyko wpisane w zawód piłkarza, a my staramy się wspólnie minimalizować  konsekwencje urazów i ograniczać ryzyko występowania kolejnych. Wydaje mi się, że odkąd jestem w Widzewie, tak intensywnie jeszcze nie pracowaliśmy i to uwzględniając fakt, że jesteśmy teraz we dwójkę z Eweliną Bućko. Ale fajnie się to wszystko zazębia, między nami dwojgiem w zakresie fizjoterapii, ale też w kontekście całej drużyny i sztabu. Mam nadzieję, że ta wykonywana przez wszystkich w ramach pierwszego zespołu praca zaowocuje awansem.

Na obozie w Uniejowie było chyba wyjątkowo intensywnie?

- Zgadza się. Pracowaliśmy praktycznie cały dzień, od rana do wieczora. Kończyliśmy zwykle bardzo późno, ale mieliśmy ważną robotę do wykonania, więc nic nie narzekał. Zespół pracował bardzo mocno, a urazów szczęśliwie zbyt wielu nie było. Myślę, że to dobry prognostyk.

Walka o kolejne awanse wymaga więcej od każdego? Również w kontekście pracy fizjoterapeutów?

- To wszystko jest na pewno wypadkową wchodzenia na coraz wyższy poziom ligowy, a co za tym idzie organizacyjny. Zmienia się też świadomość zawodników, którzy wiedzą, gdzie są i zdają sobie sprawę z tego, że muszą dbać o siebie. Istotna jest też specyfika okresu zimowego i nadchodzącej rundy wiosennej.

Razem z rozwojem klubu zwiększa się też liczba specjalistów pracujących z drużyną. Do was, jak wspomniałeś, dołączył trener przygotowania motorycznego. Czy obecność w sztabie Michała Chmielewskiego ma wpływ na twój zakres obowiązków i wykonywaną pracę?

- Przede wszystkim nie jestem już odpowiedzialny za rozgrzewki motoryczne, czym zajmowałem się wcześniej. Zajmuje się tym właśnie Michał, który ma tu spore, ekstraklasowe doświadczenie. Mimo to pracy wcale mi nie ubyło. Piłkarze wymagają coraz większej i bardziej kompleksowej opieki oraz pomocy. Teraz, dzięki pojawieniu się Michała, możemy z Eweliną poświęcić im dużo więcej czasu.

Czy w twojej pracy fizjoterapeutycznej zachodzą jakieś zmiany, które wynikałyby z pojawienia się trenera przygotowania motorycznego i wchodzenia piłkarzy na ten coraz wyższy poziom sportowy?

- Na pewno dobre jest to, że możemy odpowiedzieć na więcej potrzeb zawodników. Jesteśmy w stanie teraz jeszcze lepiej się nimi opiekować, co - mamy nadzieję - będzie mieć przełożenie na ich dyspozycję na treningach i w meczach.

Dużo współpracujesz bezpośrednio z trenerem Chmielewskim?

- Nasza praca przede wszystkim bardzo fajnie się uzupełnia. Przykładowo, gdy zawodnik jest kontuzjowany, najpierw jest diagnozowany przez doktora Radosława Grabowskiego, następnie trafia do mnie czy Eweliny i poddawanych jest działaniom oraz zabiegom fizjoterapeutycznym, a potem przejmuje go Michał i już wykonuje konkretny trening fizyczny i motoryczny. Współpraca z nim bardzo mi odpowiada. Dzięki niej każdy z nas może skupić się na tym, na czym zna się najlepiej, a zyskuje w ten sposób przede wszystkim piłkarz. Dużo łatwiej przychodzi nam też planowanie, tutaj bardzo pomocne jest doświadczenie trenera Chmielewskiego.

Obserwujesz jak pracuje trener Chmielewski? Wprowadza nieznane ci wcześniej elementy czy rozwiązania?

- Zawsze staram się wyciągnąć coś dla siebie z pracy z innymi. Michał ma inną wiedzę i inne doświadczenia niż ja i na pewno jego metody mogą być pomocne w mojej pracy nie tylko w klubie, ale też w ramach ogólnej praktyki fizjoterapeutycznej.

W Widzewie jesteś już drugi sezon. Czy ta praca okazała się dla ciebie dużym wyzwaniem?

- Przede wszystkim wiązała się z wieloma zmianami, między innymi dlatego, że przeprowadziłem się z rodzinnego miasta do Łodzi. Na początku byłem sam, również w tym sensie, że nie miałem doświadczenia w pracy w klubie, ani nikogo, ko mógłby się ze mną podzielić swoją wiedzą na jej temat. Musiałem się więc sporo nauczyć. Ale stawiam na stały rozwój, więc nie miałem z tym żadnego problemu. Staram się poświęcać na to sporo czasu. Dużym wyzwaniem było wkomponowanie się strukturę drużyny, w której skład wchodzi sztab i liczna grupa piłkarzy. Współpraca w ramach sztabu szkoleniowego i medycznego układa się nam jednak bardzo dobrze. Cieszę się przy tym, że mogę blisko współpracować właśnie z Eweliną i doktorem Radosławem Grabowskim.

Czyli z decyzji o rozpoczęciu pracy w Widzewie jesteś zadowolony?

- Oczywiście. Jest to niewątpliwie spełnienie moich marzeń. Zawsze byłem kibicem tego klubu, więc już pojawienie się propozycji dołączenia do niego sprawiło mi olbrzymią radość. Jeszcze jako młody chłopak marzyłem o tym, żeby zagrać w Widzewie, ale umiejętności i inne czynniki mi na to nie pozwoliły. Dlatego cieszę się, że mogę realizować się w klubie w inny sposób. Wiadomo, że nie zawsze jest łatwo i przyjemnie, ale ta praca daje mi dużo satysfakcji.

Zabrakło umiejętności czy zdrowia do gry na wyższym poziomie?

- Pewnie jednego i drugiego. W latach juniorskich grałem w Warcie Sieradz, której byłem wychowankiem, później zaś w mniejszych klubach w miejscowościach pod Sieradzem. Na pewno plany pokrzyżowała mi kontuzja, która przytrafiła się akurat na etapie przechodzenia z piłki juniorskiej do seniorskiej. Potem grałem już głównie amatorsko, w klasie okręgowej i „Serie A” (potoczne określenie rozrywek na poziomie A-klasy - przyp. red.). To już była jednak bardziej zabawa.

Doświadczenie piłkarskie pomaga w dzisiejszej pracy?

- Kiedy sam grałem, nie mogłem liczyć na zbyt wielką pomoc fizjoterapeutyczną, dlatego staram się teraz dbać o piłkarzy najlepiej jak tylko mogę. Czasy gry w piłkę konkretnego przełożenia na to, co robię, raczej nie mogły mieć, ale pomogły bardziej w kontekście funkcjonowania w szatni. Znałem w jakimś stopniu to środowisko, chociaż na zupełnie innym poziomie niż w Widzewie.

Czy teraz, pracując w tak dużym klubie, masz jakieś porównanie z tym, jak wygląda organizacja pracy sztabu medycznego w innych drużynach?

- Staram się być na bieżąco, biorąc udział między innymi w konferencjach poświęconych medycynie, czy konkretniej fizjoterapii, w sporcie. Ale ważnym źródłem informacji na ten temat są też piłkarze, którzy przychodzą do Widzewa i mają bardzo różne doświadczenia, także z wyższych klas rozgrywkowych. Według ich opinii nie mamy się czego wstydzić. Mamy nadzieję, że wygląda to profesjonalnie, tak, jak na Widzew przystało, ale cały czas staramy się, żeby było coraz lepiej.