Eurowspomnienia. W Odessie to był początek budowania drużyny na LM
Ładowanie...

Global categories

12 September 2017 15:09

Eurowspomnienia. W Odessie to był początek budowania drużyny na LM

12 września 1995 roku Widzew zagrał w Odessie z Czornomorcem. To były czasy, kiedy Canal + próbował przeprowadzić jedną z pierwszych transmisji, a Tomasz Łapiński jeszcze nie bał się latać samolotem.

Widzewiacy polecieli do Odessy wyczarterowanym samolotem ATR 72 z Warszawy. Na pokład oprócz zespołu, działaczy i dziennikarz, wsiadło też kilkunastu kibiców. Na lotnisku powitała ich ekipa ukraińskiej telewizji, która zrobiła duży materiał o Widzewie i Franciszku Smudzie.

Dziennikarzy zakwaterowano w Hotelu Krasnaja. Co ciekawe w tym budynku kręcono kilka lat wcześniej film „Deja vu” w reżyserii Juliusza Machulskiego. Akcja rozpoczyna się w Chicago w roku 1925. To były czasy prohibicji – jeden z gangsterów daje cynk policji o planowanym transporcie alkoholu i ucieka do Odessy w ZSRR.

Przed meczem okazało się, że dla dziennikarzy są tylko… trzy miejsca. Canal + przeprowadził jedną z pierwszych transmisji z meczu. Dla komentatora Edwarda Durdy też miejsca nie było, ale że gospodarze byli bardzo gościnni… wyrzucili lokalnego dziennikarza. – Miał podciągniętą linie telefoniczną, ale podobno głos był później niż obraz. Potem też korzystaliśmy z tego, by wysłać relacje – wspomina Jarosław Bińczyk, dziennikarz „Gazety Wyborczej”. – Nas też potraktowali bardzo dobrze, bo usadzili nas w końcu na miejscach VIP w ogromnych czerwonych fotelach. Siedziałem koło szefa ukraińskiej policji w Odessie.

Edward Durda dodaje szczegóły: - Rzeczywiście wszystko było na ostatnią chwilę robione. Gospodarze byli na tyle przyjaźni, że poprosili tamtejszego Dariusza Szpakowskiego, by mnie wpuścił. Nie chciał, ale w końcu dostał prikaz i rozpocząłem relacjonować. Okazało się jednak, że głos nie dociera do Warszawy i zastąpił mnie rezerwowy komentator Janusz Basałaj. Drugą połowę obejrzałem z trybun.

Kibiców Widzew na mecz pojechało dokładnie 13, w tym jedna kobieta. – No cóż alkohol był tam tańszy niż pepsi w puszce. Zwiedziliśmy miasto, weszliśmy po słynnych potiomkinowskich schodach, byliśmy w porcie, gdzie spotkaliśmy polskich marynarzy, a w knajpie udawaliśmy piłkarzy Widzewa i rozdawaliśmy Ukrainkom autografy. Martwiły się, czy będziemy w stanie zagrać w meczu – opowiada „Pióro”. – Pod stadionem było sporo policji i żołnierzy z kałasznikowami. Było jednak bardzo spokojnie i nikt nas nie odgradzał od reszty kibiców.

Według relacji Widzew był nastawiony bardzo defensywnie. Bronił się niemal całą drużyną, a Andrzej Woźniak obronił rzut karny. W końcówce meczu gola strzelił jednak Oleksandr Kozakiewicz. – Najwięcej pochlebnych recenzji zebrali Andrzej Woźniak i Marek Koniarek. Pierwszy świetnie bronił, a drugi do utraty sił biegał między stoperami aż kibice Czornomorca nie wierzyli, że wyszedł na drugą połowę – wspomina Bińczyk.

Niewiele z tamtego spotkania pamięta Tomasz Łapiński. Za to więcej wspomnień ma z lotniska. – Najpierw jak przylecieliśmy, to samolot stanął prawie pod budynkiem. Czekał na nas autobus, okrążyliśmy samolot i wysiedliśmy 10 m dalej. Było dużo śmiechu – mówi Łapiński. – Potem bardzo długo z nieznanych nam powodów długo czekaliśmy na odlot. Nie, wtedy jeszcze nie bałem się latać samolotem.

Samo spotkanie określił jako „brzydkie”. – Byliśmy zaskoczeni i brakowało nam doświadczenia. Oni bili głową w mur, ale my w ofensywie nie potrafiliśmy za wiele zdziałać – dodaje Łapiński. – Jednak po meczu byliśmy wkurzeni. Widzew wtedy dopiero zaczynał budowanie drużyny na Ligę Mistrzów.

Czornomorec Odessa – Widzew Łódź 1:0 (0:0)

Bramka: 1:0 Kozakiewicz (87.)

Czornomorec: Susłow, Parfionow, Sak, Bukiel, Ternawski, Gaszkin, Gorszkow (46. Selewniow), Zotow, Musolitin (70. Kozakiewicz), Kardasz (70. Wasilkiw), Husejnow.

Widzew: Woźniak, Bajor, Łapiński, Bogusz, Michalczuk, Wyciszkiewicz, Czerwiec, Szarpak, Podolski, Siadaczka (87. Miąszkiewicz), Koniarek (87. Pikuta).

Sędzia: Peltola (Finlandia). Widzów: 15000.