Global categories
Enkeleid Dobi: Nie jesteśmy już Widzewem z rundy jesiennej
Jak podkreślił na wstępie szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych, cały zespół nie może się już doczekać sobotniego spotkania. - Chcemy się zrewanżować rywalom za jesienną porażkę. Jesteśmy teraz w zupełnie innej sytuacji niż w tamtym spotkaniu. Mamy za sobą udany w wykonaniu całego zespołu okres przygotowawczy i dwa rozegrane mecze ligowe - powiedział.
- Nie można powiedzieć, że jest to zwykły mecz. To derby i obie drużyny będą szczególnie zdeterminowane, by wywalczyć w nich trzy punkty. Mamy XXI wiek, Internet i do wszystkich dociera to, co dzieje się wokół tego meczu. Z drugiej strony wiadomo, że na derbach liga się nie skończy. Staramy się, aby zawodnicy byli maksymalnie skupieni na pracy, którą muszą wykonać, choć wszystko zweryfikuje boisko. Mamy swoje założenia przed tym meczem, ale wiadomo, że sytuacja może się szybko zmienić, tak jak w meczu z Radomiakiem, kiedy czerwona kartka wymusiła całkowitą zmianę planów - dodał.
Sztab medyczny Widzewa Łódź pracuje nad tym, aby do dyspozycji na sobotę był Patryk Stępiński. W 66. Derbach Łodzi na pewno nie zagra Mateusz Możdżeń, ale jak podkreślił trener Dobi na boisko w meczu z ŁKS-em wybiegnie optymalnie zestawiona jedenastka.
- Jak już kilkukrotnie wspominałem, w zimowym okienku transferowym chcieliśmy postawić na jakość sprowadzanych zawodników, a nie ich liczbę. Pracowaliśmy z zarządem i dyrektorem skautingu, aby w miarę naszych możliwości pozyskać piłkarzy, którzy będą realnym wzmocnieniem zespołu. I o ile latem nie mieliśmy dużo czasu na przygotowania, to teraz nie mamy już alibi, bo wszystko przebiegało tak, jak sobie założyliśmy. Chcemy zaatakować pierwszą szóstkę - powiedział.
Przedstawiciel mediów ŁKS-u pytał trenera Dobiego, czy ten nie obawia się, że w sobotę rywale zdominują Widzew w środku pola. - Gdybym się czegoś obawiał, nie zostałbym trenerem Widzewa, tylko zająłbym się pracą w jakimś zespole z okręgówki, w którym nie ma żadnej presji. My będziemy grać swoje, ŁKS swoje, a moi zawodnicy postarają się odebrać rywalom ich największe atuty. To nie jest tak, że na boisku liczą się tylko umiejętności. Liczy się charakter, temperament, wola walki i poświęcenie. Nie jesteśmy już Widzewem z rundy jesiennej. Jesteśmy na innym etapie i jedziemy na stadion ŁKS-u po zwycięstwo - odpowiedział trener, który jednocześnie przyznał, że nie patrzy na ŁKS pod kątem tego, który z jego piłkarzy może być w sobotę najgroźniejszy.
- Nie jestem trenerem ŁKS-u, zależy mi na tym, żebym to ja miał w tym meczu na boisku jedenastu groźnych zawodników. ŁKS ma swoje atuty i dobrych piłkarzy, ale my od nich nie odstajemy - podsumował.