Dla takich chwil warto żyć - rozmowa z Mariuszem Rachubińskim
Ładowanie...

Global categories

21 August 2015 17:08

Dla takich chwil warto żyć - rozmowa z Mariuszem Rachubińskim

Kapitan Widzewa Łódź wierzy, że gra jego zespołu z czasem wyglądać będzie znacznie lepiej i przekonuje, że częstotliwość rozgrywania meczów powinna w tym pomóc.

Marcin Olczyk: Drugi mecz i drugie zwycięstwo. Start rozgrywek, mimo niedokładności w grze, uznać możecie chyba za udany?

Mariusz Rachubiński: Wynik i trzy punkty na pewno cieszą. Każdy kolejny mecz daje nam nowe możliwości i pozwala poprawiać zgranie. Oczywiście są jeszcze cały czas błędy, ale wynika to z faktu, że my dopiero budujemy ten zespół. Ciężko w miesiąc złożyć drużynę, która od razu grałaby super. Z meczu na mecz powinno być coraz lepiej. Najważniejsze są punkty. Teraz mamy ich sześć po dwóch meczach i jedziemy dalej.

Czy widzicie już poprawę w zgraniu w stosunku do końcówki okresu przygotowawczego? Mecz gracie co trzy dni, więc dużo czasu na treningi nie zostaje…

Tak, jest coraz lepiej, ale kalendarz jest faktycznie nieubłagany. Graliśmy w środę. W niedzielę czeka nas kolejny mecz, a już w następną środę gramy Puchar Polski.Terminarz mamy wypełniony po brzegi, ale liczę, że pomoże nam to w zgraniu, bo im więcej gramy, tym lepiej, mam nadzieję, ta nasza gra będzie wyglądać.

Jak radzi pan sobie z funkcją kapitana zespołu w tak ekstremalnych warunkach?

Jest to rola niewątpliwie ciężka, ale mam nadzieję, że - jak do tej pory - wywiązywałem się z niej dobrze i udźwignąłem związany z nią ciężar. Tak zadecydowała drużyna, podjąłem się tego zadania. Jestem wychowankiem klubu i czuję się z Widzewem bardzo mocno związany. Cieszę się, że mogę być kapitanem tego zespołu i razem z tymi chłopakami walczyć na boisku.

W Zelowie to pan dał kolegom sygnał do walki, szybko otwierając wynik spotkania.

Bramka strzelona Włókniarzowi oczywiście bardzo cieszy. Dobrze, że dorzuciliśmy później drugą, mamy trzy punkty i to jest po meczu z Włókniarzem najistotniejsze.

Noga przy strzale nie zadrżała?

Nie, nie było problemu. Adrian (Budka - przyp. red.) nagrał mi idealnie piłkę. Widział chyba zresztą, że nadbiegam. Ja tylko tak naprawdę dopełniłem formalności i piłka znalazła się w bramce.

Spodziewaliście się tak żywiołowego dopingu w Zelowie?

Atmosfera na trybunach była rewelacyjna. To, co kibice wyprawiają. jest sprawą wyjątkowo piękną. Właśnie dla takich chwil na pewno warto żyć.