Dario Kristo: To były bardzo ciężkie dwa miesiące
Ładowanie...

Global categories

27 August 2018 09:08

Dario Kristo: To były bardzo ciężkie dwa miesiące

Chorwacki pomocnik w najlepszy możliwy sposób przypomniał się w sobotę kibicom Widzewa. W pierwszym dla niego od ponad dwóch miesięcy występie w #SerceŁodzi zdobył bramkę i to już w drugiej minucie spotkania. Przyczyniła się ona do ważnego zwycięstwa 2:1 z Resovią.

Trudno o lepszy powrót na stadion Widzewa.

Dario Kristo: Dla mnie to faktycznie piękny powrót. Cieszy mnie szybko strzelona bramka, ale jeszcze bardziej to zwycięstwo, o które było naprawdę ciężko. Resovia, mimo że ma mało punktów, pokazała się jako dobry zespół. Rywale atakowali wysoko, sprawiali nam problemy.

Mecz mogliście rozstrzygnąć dużo wcześniej, bez kolejnej nerwowej końcówki.

- Brakowało nam trzeciej bramki, która znacznie uspokoiłaby sytuację. Mieliśmy w drugiej połowie dużo sytuacji, również po stałych fragmentach. Zamiast strzelić, straciliśmy jednak gola, ale najważniejsze, że dowieźliśmy prowadzenie do końca. To ważne po nieudanych końcówkach meczów ze Zniczem czy ROW-em Rybnik. Chciałbym podziękować zespołowi za walkę i zaangażowanie w tym spotkaniu.

Tradycyjnie dzielnie i do końca wspierali was kibice. Brakowało ci tych emocji?

- Zgadza się. Nasi kibice, jak zawsze, zrobili niesamowity doping. Dziękujemy za to - za wsparcie od każdego, kto przychodzi na nasze mecze. Prawda jest taka, że tu się gra zupełnie inaczej niż na jakimkolwiek stadionie. Każdy rywal mówi, że atmosfera jest u nas jak w Lidze Mistrzów.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej?

- Granie na tym stadionie, przy tych kibicach, to coś niesamowitego. Mecze domowe, a wyjazdowe to dla nas dwa różne światy. Samo wyjście na nasze boisko daje już taką motywację, że nic więcej naprawdę nie trzeba. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tu być.

Długo cię nie było, ale zgrania z zespołem chyba nie zapomniałeś. W końcu wykończyłeś rzut rożny, znajdując się dokładnie tam, gdzie powinieneś.

- Regularnie trenujemy stałe fragmenty gry. Mamy to dobrze rozplanowane. Wiemy jak zachowywać się przy dośrodkowaniach Mateusza Michalskiego. Czułem, że piłka spadnie właśnie tam, gdzie wylądowała. Nabiegłem w odpowiednim momencie i udało się strzelić bramkę. Bardzo tego potrzebowałem. Taki powrót na pewno cieszy, ale  jestem w stanie dać drużynie jeszcze więcej.

Długo na to czekałeś.

To były bardzo ciężkie dwa miesiące. Z trybun mecze ogląda się wyjątkowo trudno, zwłaszcza w moim przypadku, gdzie nigdy jeszcze nie miałem takiej przerwy w grze. Chciałem jak najszybciej wrócić na boisko.

Według sztabu medycznego Widzewa pracowałeś na ten powrót bardzo ciężko. Jesteś zadowolony z wykonanej w tym okresie pracy?

- Pani Ania, rehabilitantka, bardzo dużo mi pomogła. Chcę podziękować jej, ale też klubowi, który mi to umożliwił i trenerowi, który mi to załatwił. Dzięki niej wróciłem tak szybko. Nie był to tylko czas rehabilitacji, bo równocześnie trenowaliśmy. Nie jest łatwo wrócić po kontuzji i operacji, a ja fizycznie czuję się już od jakiegoś czasu naprawdę bardzo dobrze.

Po 45 minutach w Rybniku tym razem spędziłeś ich na boisku 75. Dużo Ci brakuje do tego, żeby zagrać od początku do końca?

- 90 minut chyba jeszcze nie wytrzymam, ale z każdym tygodniem powinno być lepiej, zwłaszcza że mogę już trenować z drużyną na pełnych obrotach. Nic mnie nie boli, czuję się dobrze. Nie brałem udziału w okresie przygotowawczym z zespołem, ale muszę pochwalić i podziękować mojej rehabilitantce, która wykonała ze mną niesamowitą pracę. Wydaje mi się, że jak na fakt, że miałem operację i dwa miesiące później już gram, poszło nam naprawdę bardzo dobrze. Ustaliliśmy wstępnie z trenerem, że zagram z Resovią 60 minut, ale czułem się na tyle dobrze, że zostałem na boisku kolejny kwadrans. Potrzebuję jeszcze trochę czasu, żeby być w stanie wytrzymać cały mecz.

Opracował na podstawie rozmowy własnej i wywiadu udzielonego Widzew TV Marcin Olczyk